-
1830 -
2473 -
20318 -
98
24742 plików
276,69 GB
![Foldery Foldery](http://x4.static-chomikuj.pl/res/152bece31a.png)
![Ostatnio pobierane pliki Ostatnio pobierane pliki](http://x4.static-chomikuj.pl/res/152bece31a.png)
Przecież sam wobec żadnego człowieka na to się nigdy nie zdobył.
Dochodził do wniosku, że można teraz jedno zrobić: popełnić samobójstwo. Zastanawiał się tylko - gdzie? Tutaj w domu, czy gdzieś poza miastem. Ale już za moment przyszła odpowiedź na to pytanie: baszta zegarowa. "To jest jedyne najlepsze miejsce dla mnie, by sobie odebrać życie". Skierował się w stronę wyjścia. Przypadkiem rzucił okiem ' na szafę wbudowaną w ścianę. W jej drzwiach tkwiło wielkie lustro. Uderzyło go naraz własne odbicie: zmęczona twarz, wyostrzone rysy, głębokie bruzdy zmarszczek koło nosa i koło ust. Patrzył na siebie jak na nieznanego człowieka. Nagle przyszło mu do głowy: "Ja chyba ten obraz kiedyś widziałem. Tylko gdzie i kiedy?" Gdy tak usiłował sobie przypomnieć, nagle stanęła przed jego oczami tamta dziwna noc sprzed lat w baszcie zegarowej, w sali na górze. "Przecież tak wyglądał szatan, jak ja w tej chwili" - uświadomił sobie. I wtedy wszystko zrozumiał. "Teraz już wiem. Tyś miął rację, kiedyś mi powiedział, że nie trzeba, abym podpisywał cyrograf. I tak masz moją duszę. Tylko że mnie haniebnie okłamałeś". W tej chwili zobaczył, że odbicie w lustrze zareagowało na te jego słowa.
- Ja cię okłamałem? - usłyszał głos w lustrze.
- Oczywiście, okłamałeś mnie. Jestem nieszczęśliwy.
- Chciałeś być bogaty i stałeś się bogaty, czy nie tak? Miłości ci dać nie mogę. Mogę ci dać pieniądze i otrzymałeś je.
- Co mi z bogactwa, gdy jestem samotny - rzekł Twardowski i skierował się ku wyjściu. Nagle zatrzymał go głos szatana:
- Nie jesteś samotny, ja jestem z tobą.
- Dziękuję za takie towarzystwo.
- Jak to dziękujesz, przecież tyle lat jestem z tobą - powiedział szatan urażonym tonem. - Tak jak teraz jesteśmy, zostaniemy razem na zawsze.
Twardowski wściekły nagłym ruchem podniósł wazon, stojący na stoliku obok, i trzasnął nim w lustro, które rozsypało się na kawałki.
- Co ty robisz? - usłyszał w tej chwili głos za swoimi plecami. Wstrząsnął się zaskoczony, odwrócił się gwałtownie. Przed nim stała przybrana córeczka ogrodnika.
- Po coś tu przyszła? - wyjąkał wciąż przestraszony. - Skąd się tu wzięłaś?
- Przyszłam, żeby zobaczyć, czy jesteś w domu. Chciałabym, żebyś poszedł ze mną na spacer - powiedziała, sama nie wiedząc dlaczego. Ale chyba dlatego, że jej się nie podobało to mieszkanie nie posprzątane. - Wczoraj był tu taki ruch i gwar w całym domu, a dzisiaj tak cicho - rozgadała się. - Wyszłam na schody, po schodach na piętro, otworzyłam drzwi, nie były zamknięte na klucz, po cichutku na palcach szłam przez pokoje i tak napotkałam ciebie.
Nie było mu na rękę to jej przyjście. Chciał się jej jak najszybciej pozbyć.
- Idź do domu - W tej chwili nie miał zamiaru nikogo widzieć.
- Nie pójdziemy na spacer?
- Teraz nie mam czasu - odrzekł jej szorstko.
- No to kiedy? - zapytała dziewczynka.
- Nigdy, bo odchodzę stąd.
- Odchodzisz, a dokąd?
- Daleko.
- No to poczekaj na mnie chwileczkę, ja się tylko idę ubrać i zaraz będę gotowa.
- Po co chcesz się ubrać? - spytał zdziwiony.
- Jak to po co? Pójdę z tobą.
- Ale ja nie mogę cię zabrać ze sobą - krzyknął już prawie zezłoszczony, że ten mały brzdąc chce ingerować w jego życie. - Ani nawet nie mam takiego, zamiaru.
Dziecko słuchało krzyku ze zdziwieniem, prawie nie dowierzając temu wszystkiemu. Nagle w jego szeroko otwartych oczach pojawiły się łzy i zaczęły spływać po policzkach. To nie był płacz. Nie było żadnych szlochów. Tylko wielkie jak groch łzy toczyły się po buzi i spadały na ziemię.
- Czemu płaczesz? - spytał zniecierpliwiony. Chwilę milczała, potem przełamując wewnętrzne łkanie, powoli, prawie szeptem odpowiedziała:
- A kto będzie ze mną chodził na spacery, jak ty pójdziesz? Kto będzie ze mną rozmawiał? Przecież wiesz, że cię kocham. Gdybyś odszedł, to ja bym umarła - zakończyła stanowczo.
Zaśmiał się sztucznie, chcąc śmiechem pokryć swoje zmieszanie. Niby jakoś wiedział o jej przywiązaniu, ale to oświadczenie, które teraz słyszał, było dla niego zupełnym zaskoczeniem. To zdanie wypowiedziane poważnym głosem przez maleńkiego człowieka tu w pustym pokoju, w momencie kiedy chciał sobie odebrać życie, zrobiło na nim ogromne wrażenie. Coś jakby przełamało się w jego duszy. Sam nie wiedział nawet, co się z nim dzieje. A ona tymczasem, uspokojona jego milczeniem, uważała sprawę za załatwioną.
- Chodźmy już stąd - powiedziała.
- A gdzie chcesz żebyśmy poszli?
- Nie wiem. To ty mówiłeś, że chcesz iść. Powiedz, dokąd pójdziemy.
- Sam nie wiem. Gdzieś w świat.
- Dobrze. Pójdziemy w świat. Ty będziesz pracował, ja będę na ciebie czekała w domu i będę ci przygotowywała obiad. Już umiem robić herbatę. Kiedy tylko wrócisz z pracy, będziesz mi opowiadał bajki, a potem pójdziemy na spacer.
Wzięła go za rękę i zaczęła powoli schodzić z nim razem po schodach w dół. Nie wiedział dokładnie, dokąd idzie. Szli przez ulice o tej porze puste, a on był szczęśliwy. Po raz pierwszy w życiu ktoś powiedział mu, że go kocha. Jeszcze naprawdę nie wiedział, dokąd idą i co będzie robił dalej.
W mieście dużo mówiono o tajemniczym zniknięciu Twardowskiego. Krążyły najrozmaitsze pogłoski. Niektórzy mówili, że szatan porwał go do piekła. Inni, że Twardowski uratował się, bo przypomniał sobie modlitwę, której go kiedyś nauczyła matka. Mówili, że zaczął śpiewać godzinki, że szatan przerażony tym zostawił go na księżycu i tak siedzi tam Twardowski do tego czasu. Ale naprawdę, to poszedł z tym dzieckiem w świat. Z dzieckiem, które go pokochało, w którym znalazł cel swojego życia.
ks. M. Maliński
Nie ma plików w tym folderze
-
0 -
0 -
0 -
0
0 plików
0 KB
![Zaprzyjaźnione i polecane chomiki (34) Zaprzyjaźnione i polecane chomiki (34)](http://x4.static-chomikuj.pl/res/cba406437d.png)