-
1830 -
2473 -
20318 -
98
24742 plików
276,69 GB
NAWET NIE WIESZ
- Nawet nie wiesz, jak to jest – platynowa blondynka upiła łyk wody i odstawiła szklankę na stolik. - Wszyscy wkoło mówią, abyś wzięła się w garść. Ale tej garści po prostu nie ma! To tak, jakbyś ręką chciała nabrać wody, szeroko rozkładając przy tym palce. Przecieka gdzieś pomiędzy i kiedy zbliżasz usta, nie zostaje już nic. Zawsze nie w porę. Za późno lub za wcześnie. Najtrudniej wyjść z domu. Wymyślasz wtedy tysiące możliwych scenariuszy. Wszystkie kończą się niepowodzeniem. Po co w ogóle wychodzić, skoro i tak nic się nie uda? Ręką dotykasz klamki. Dobrze znasz jej kształt, wszystkie, nawet najmniej wyczuwalne chropowatości. Za każdym razem zbyt długo trwa, zanim ją naciśniesz i otworzysz drzwi.
- Ale w końcu wychodzisz? – spytała smukła brunetka, zakładając nogę na nogę i pochylając się nieco do przodu,
- Tak. Na zewnątrz jest lepiej. Tam nie ma luster. Nie musisz przyglądać się sobie i do znudzenia powtarzać, jaka jesteś beznadziejna. Możesz nawet uśmiechnąć się do słońca. O, tak! Nauczyłam się uśmiechać na zawołanie. To maska, za którą ukrywa się zakłopotanie, niepokój, lęk przed odrzuceniem.
- Odrzuceniem? Przez kogo? – zdziwiła się.
- Przez wszystkich wkoło. Przez innych.
- Zależy ci na nich?
- Na kim? – nie zrozumiała.
- No, na tych innych. Czy ci na nich zależy? Na ich opinii, akceptacji? Przecież wcale ich nie znasz. Nawet nie próbujesz poznać.
- Nie zależy – zgodziła się.
- Dlaczego właśnie uśmiech?
- Rozprasza. Odwraca uwagę od oczu.
- Od oczu?
- Są drzwiami do wnętrza – wyjaśniła. - Mogą za dużo zdradzić. Wystarczy jedno spojrzenie, a własna siostrzenica odsyła cię do psychiatry. W pierwszej chwili jesteś oburzona. Wymyślasz od zakichanych smarkul, a później zaczynasz zastanawiać się nad tym, co powiedziała. Może ma rację? Może coś z tobą nie tak? Może to pierwsza faza obłędu?
- Jestem psychiatrą...
- Wiem. Znamy się od lat. Dlatego przyszłam. Muszę przecież z kimś porozmawiać – znowu upiła łyk wody.
- Myślałaś o tym, aby odpocząć?
- Brałam to pod uwagę. Nie potrafię odpoczywać. Wolne dni doprowadzają do klęski. Uświadamiają kolejne dziwactwa. Nawet wtedy, kiedy przygotowuję rzeczy do prania: białe do białego, czerwone do czerwonego, czarne osobno. Wszystko według schematu. Kolorystycznie jednakowe, aby pasowało. Czy wiesz, że nie mam ubrań w innych kolorach? – uśmiechnęła się. – Bo z czym można połączyć niebieski lub zielony?
- Tęcza ma wiele kolorów – zauważyła.
- Tęcza jest wysoko. Poza zasięgiem. Zresztą równie nietrwała jak cukrowa wata na patyku.
- Nie wszystko jest takie, jak się wydaje. Na to samo można spojrzeć z różnych stron. Na przykład przysłowiowa szklanka, w połowie pusta, lub pełna. Wystarczy trochę samodyscypliny i treningu, aby nauczyć się na nowo dostrzegać pozytywne strony. Wiesz, że pomóc ci mogę tylko wtedy, kiedy sama będziesz chciała sobie pomóc? - długopisem wypisała receptę. – Przyjmuj po dwie tabletki rano. Zadbaj codziennie o długi spacer i przestrzegaj stałych godzin nocnego wypoczynku. Koniecznie weź parę dni urlopu! Postaraj się gdzieś wyjechać. Nad morze lub w góry. Jak będziesz czegoś potrzebowała, to dzwoń na komórkę. Jeżeli się nie odezwiesz wcześniej, to widzimy się za miesiąc.
Chwilę później pożegnały się. Brunetka wyszła do ogrodu i powróciła do rozwieszania na lince ubrań wyciągniętych z pralki.. Białe klamerki do białych rzeczy. Czerwone tylko do czerwonych. Czarne osobno. Czarne... Nie miała czarnych klamerek! Przewiesiła luźno przez linkę. Może wiatr nie zwieje.
Nie ma plików w tym folderze
-
0 -
0 -
0 -
0
0 plików
0 KB