-
1820 -
2476 -
20464 -
98
24881 plików
276,54 GB
Na szkle malowane
piękny kwiat na moim oknie
namalował w nocy mróz
wciąż wpatruję się w ten obraz
i podziwiam pędzla kunszt
lekka kreska wprawny ruch
to wygląda jakby obraz
malowało mistrzów dwóch
jeden liście drugi kwiatu głowę
a łodygę grubą kreską podzielili na połowę
jeden jakby żyłki liścia
chciał poprawić wyraziście
drugi w złości zamaszystym ruchem ręki
zamalował płatki wszystkie
mistrzów spór trwał chyba przez noc całą
bo pół okna mroźni twórcy pokryli na biało
ale dobrze że skończyli
w porę spór bo by powstał
nie do podziwiania twór
a tak
póki zima tu króluję
stoję w oknie
i postępy mroźnych mistrzów obserwuję
/Tamara Rzuchowska/
ZIMA
Całunem śniegu przysypany, biały
Park w szarą ciszę pogrążył się cały
I z jakichś głuchych tęsknot się spowiada.
Drzew nagich długa ciemna kolumnada
Wije się sennie i w dali gdzieś ginie,
Wije się cicho po białej równinie
I biegną ławki aleją szeregiem,
Samotne, puste, ubielone śniegiem.
Nic nie zostało z naszej złotej wiosny,
Gdy nas upajał pierwszy szał miłosny,
Gdyśmy uściskiem zaręczeni, sami
Mówili z sobą jeno całunkami
I razem duszę mieli tylko jedną,
I w jasne szczęścia lecieli bezedno,
A ponad nami lipa rozgwarzona
Błogosławiące wznosiła ramiona.
Tu była szczęścia świątynia. Pamiętasz?
A dzisiaj tu mój cichy, biały cmentarz...
Pod miękkim śniegiem, jak zwarzone róże
Lub jak jaskółki, co zamarzły w chmurze,
Śpią pocałunki nasze mrozem ścięte,
A w nagich drzewach sny nasze, zaklęte
W szare pnie, drzemią wśród cichej żałoby...
Choć nie ma krzyżów, wszędzie białe groby.
Gdyby pył śniegu gdzieś z gałęzi szczytnej
Stoczył się i dźwięk srebrny, nieuchwytny
Budząc potrącił drugi w swej pogoni,
Wnet park stustrunną gędźbą się rozdzwoni,
Szeptem słów, miękkim pocałunków echem,
I ty przybiegniesz, i z srebrzystym śmiechem
Ramiona białe rzucisz mi na szyję...
Zagwarzą drzewa, park cały ożyje...
Lecz wkoło cisza taka jak w kaplicy,
Gdzie leży zmarły w mroku tajemnicy,
Gdzie mówić głośno nie wolno przy trunie...
Strach mi, że gdy wstecz spojrzę, na całunie
Śnieżnym zobaczę twoje białe zwłoki,
A w bladej twarzy cień smutku głęboki,
Z tą łzą rozstania skrzepłą, skamieniałą...
Nie śmiem wstecz patrzeć!... tak cicho... tak biało...
Leopold Staff
Mój luty... Lutowe poranki różowieją wcześniej, ptaki już radośniej dają znać o sobie. Gałązki leszczyny wysmagane deszczem pęczniejącym życiem wchodzą w nową dobę. Niebo wciąż zmierzwione szaroburą rzęsą, wiatr marszczy kałuże, biel za oknem znika. Wiersze mi kiełkują wśród zielonych tęsknot, zaplątane w słońca nieśmiałych promykach. Choć nad ranem jeszcze nie słychać skowronka, jak szalem ogrzewasz swoim czułym słowem. Cóż, że płatek śniegu za oknem się błąka - ciepło uczuć głaszcze jak kotki wierzbowe."/Ewa Pilipczuk/
Grudniowy powiew
Jeszcze radosne cienie się sączą,
między dębami promień harcuje
a zima myśli, jakby tu zacząć
srebrne igiełki wkuwać pod skórę.
Sczerniały noski, co spadły z klonu,
w listnym kobiercu gasną kolory,
dymiący komin z pobliskich domów
obłok na szaro sadzą usmolił.
Zmoknięte okna deszczową strugą,
smutno wpatrzone w bezlistne drzewa
czekają zimy. A już niedługo,
poeta biały stworzy poemat.
Mróz pomaluje kwiaty na szybach,
srebrzystą wiosną będą rozkwitać,
śnieg białym puchem szlak poprzykrywa
za listopadem, grudzień zawita.
Grudniowa gwiazdka już całkiem blisko,
szadź na choince każdej rozjaśni,
oj, będzie działo się nad kołyską,
choć to dopiero... w mej wyobraźni.
/annaG/
Zimowy poranek
Ranek szary i taki ciężki, powiesił sen
nie zapomniany jeszcze na szczycie łóżka.
Splątanych na poduszce kilka włosów, jak len
i chaotycznych myśli - śpi zwinięta smużka.
Okna oddychają szarością, zza firan
nieśmiało sącząc różowego świtu zorze.
Szumi na wietrze, ku chwale dnia - dytyramb,
obok w poranek wtulona - bezlistna brzoza.
Wszystko toczy się ospale, jak gdyby samo,
złodziejaszka snów - enigmatyczną ścieżką.
Kropla po kropli światła - lukruje szarość,
noc zimową spychając we wczorajszą przeszłość.
Na dzień dobry otworzył chmur śniegowe wieko,
jeszcze w filiżance kawy pokłada nadzieje.
Z garnka niepostrzeżenie cicho kipi mleko,
zaczynając prozę dnia...już dnieje...już... dnieje!
/Szydzik Zofia/
Jak śnieżne kwiaty
Kapryśna zima zmienia koloryt,
brzask otulony w białawą suknię,
na wietrze krąży płatek niesforny,
by osiąść niżej, jest za leciuchny.
Świat rozjaśniony śpi w lekkim puchu,
rankiem muśnięty różami zorzy,
a we mnie tyle dla ciebie uczuć,
ile gwiazd śniegu styczeń rozłożył.
Więc lekkość bytu świtem ogłaszam,
nostalgia puka, choć jej nie proszę,
czasami nastrój figle mi płata,
dziś chcę radości z rozwianym włosem.
Zanim w pejzażu znów szaroburym
srebrzystej szadzi zabraknie attyk,
najczulszym słowem chcę cię przytulić,
jak śnieżne kwiaty, tak delikatnym...
/Ewa Pilipczuk/
Szara piosenka (humoreska)
Szare ranki mgłą zasnute,
szary sweter - na pokutę;
melancholia rozłożyła się
na świerkach.
Miłość drzemie w starych liściach,
ani wczoraj, ani dzisiaj
tak jak wróbel na gałęzi nie chce
ćwierkać.
O kolorach zapomniałam,
barwne myśli śpią w annałach,
styczeń przykrył je skurzoną
peleryną.
Choć w szarościach dni się wleką
i do wiosny tak daleko,
jeszcze wszystko przecież nam się
nie prześniło.
Tylko powiedz jedno słowo,
z szarej zimy blask wydobądź,
barwny bukiet w każdym wierszu
ci przyniosę.
I rozkwieci się w tym chłodzie,
gdy mi szepniesz je na co dzień.
„Zimno dzisiaj... wiatr je wywiał.”
- Że co, proszę??!
Ewa Pilipczuk
styczeń na dobre się rozgościł
drzewa się kulą w zaspach śniegu
pióra gawronom szron wysrebrzył
i na jemiole kulki sperlił
z nieba się sypią białe płatki
i mróz paprocie w oknach dzierga
już nawet sople drżą od chłodu
a wena śpi wciąż jak zaklęta
cóż z wątłych marzeń wiersz układam
na białych kartkach tuż nad ranem
(jak kot co czeka na pieszczoty)
słowa są w wierszu nieogrzane
a kiedy chłód przestanie straszyć
wiosnę do wierszy będę wplatać
we włosy znowu wepnę słońce
wena się zbudzi - cała w kwiatach
/Roma/
Nie ma plików w tym folderze
-
0 -
0 -
0 -
0
0 plików
0 KB