-
1820 -
2479 -
20459 -
98
24879 plików
276,61 GB
Starość potrafi być piękna, ale zazwyczaj nie jest
=================================================
- Jestem starym człowiekiem o siwiejących włosach, życia nie udało mi się zaplanować, musiałem je przeżyć. Nie żałuję żadnej chwili i proszę o jeszcze. - napisał o sobie.
Spotkałam go w sieci, dziwne spotkania mnie lubią. Znalazłam, a raczej on mnie odnalazł w tłumie, u progu wiosny, nocą. To był szczęśliwy zbieg okoliczności, los w grze o szczęście. Nie zjawił się przypadkiem. Dziś brakuje mi słów by właściwie oddać tamtą chwilę, opisać ją z należną nutą.
Jego wiek jest nieistotny, nawet nie próbuję dociekać, bo i po co. Wszyscy go mamy. Nie wiem czy w jego oczach jest melancholia. Wiem, ciągle są pełne marzeń. Nie widzę jak się cieszy, uśmiecha czy płacze.
- Płacz nazywany cierpieniem, ubogaca nasze życie, nadaje mu barwę i głębię. Mężczyźni płaczą wtedy, gdy trzeba.
Wiem, że mieszka wraz z ulubionymi książkami w zaułku dużego miasta, otoczony liczną rodziną, jest kochany, przygnieciony obowiązkami ponad miarę, rzeczywistością, w którą wpisuje go życie.
Nie wiem, jak wygląda czy jest wysoki, gruby czy niski i jakiego koloru ma oczy. Domyślam się, że, gdy żartuje, błyszczą w nich iskierki przekory - nie mogę ich dotknąć.
Moje myśli o nim na początku były jak lawina, a dziś są bardziej jak reakcja łańcuchowa.
Jedna myśl rodzi następne. Przelatują z jednej półkuli mózgu do drugiej, te które są za bardzo rozpędzone, wylatują odbiją się i wracają. Czasem by je zapamiętać, zapisuję je na skrawku papieru i noszę w kieszeni.
Czekam na jego maile, maile rzadkie i pospieszne, przejrzyste, pełne przeznaczonego dla mnie ciepła, skłaniające ku refleksji. Gdy jest mi źle, gdy na talerzu znajduję ludzkie drwiny, radość, jestem smutna lub wściekła albo nie mogę zasnąć, wtedy przerabiam wiersze jego tekstów, rozmieniam na drobne zawarte w nich przemyślenia, uczę się życia jego oczami. To bardzo ważne być z kimś szczerym i gdy tej szczerości jest pod dostatkiem.
Układam jak z puzzli kolorowy obraz człowieka. Kawałeczek po kawałeczku, cierpliwie, nie mogę przestać. Nie chcę. Ten człowiek jest piękny swoim wnętrzem. Ktoś powie zadurzyła się idiotka. Tak, zakochałam się w odcieniach tej starości, bo w takiej starości można się zatracić. Bezwstydnie tęsknię i patrzę w tamtą stronę, przez głębię i drukowane litery jego myśli i wspomnień. Nie czekam bezczynnie zamyślona, nie trwonię czasu, nieudolnie piszę swoje bajeczki w moim kącie, z dotkliwym, noszonym na plecach bagażem, przeróżnych wątpliwości i codziennych spraw.
Życzę sobie tak się zestarzeć, życzliwie i z humorem. Wyszło masło maślane, to nieważne, będę opowiadać dalej. Nie urywa się pieśni wpół słowa nawet gdy tylko się nuci.
Jego starość jest ciekawa, uważna, prawa i cierpliwa, nie szczędzi nikomu. Czy on jest ideałem? Może jestem naiwna? Odpowiem - to nie tak. Czuję jej smak i zapach, przypomina mi aromat dojrzałych jabłek zbieranych jesienią. Wyznacza ją mądrość z dorobku przeszłości, miłość, uczciwość we wszystkim i tak dziś rzadka elegancja, czy w ubiorze tego nie wiem, na pewno w sposobie bycia i postrzegania wszystkiego co go otacza. Harmonia i uciekający czas maluje soczystymi kolorami świat tego człowieka. Jego bliscy czerpią z niego zachłannie pełnymi garściami i odchodzą zapewne spragnieni. On ma żonę, dzieci, wnuki i zapewne wielu przyjaciół. Ma mnie, chociaż tego nie może być pewien, bo skąd, dotąd o tym nie mówiłam. Obdarowuje wszystkich sobą, stara się, czyta późnymi wieczorami lub pisze wiersze, składa bajki dla wnuków, latem o zmierzchu podlewa w ogrodzie piwonie. Wie kiedy do tańca świat gra. Nie słyszałam jego skargi. On szanuje słowo, obojętnie z czyich ust pada i dotrzymuje danej obietnicy. To cecha wyjątkowych i rzadkość.
- Dziadzia.
To pierwsze wypowiedziane słowo jego wnuczki. Codziennie patrzy w te małe oczy.
- Przed takim spojrzeniem nie wolno i nie można się bronić. To miłość spleciona w dwa chude warkoczyki, cud, który dorośnie. Maleństwo zachłannie zabiera mój czas, przecież ono o tym nie wie, taka jest przecież natura dzieci. - pisze do mnie, tłumacząc się z milczenia.
Proszę go nieśmiało o odrobinę zdrowego egoizmu tylko dla siebie, o chwilę zasłużonego oddechu. Boję się. Musi go przecież wystarczyć nam wszystkim, na bardzo długo.
- Nie umiem. – odpisuje i cichnie.
Wypadam z szeregu i już coraz mniej się dziwię.
Ja też chcę swoją cząstkę tej starości. Jestem przekonana, że też mi się należy.
On nie jest stary, zaraził mnie swą młodzieńczą fantazją, chroni przed nudą, dodaje odwagi, napełnia nadzieją, robi coś, w co wierzę. Starość potrafi być piękna, ale zazwyczaj tak nie jest. Ta nie zawiera kiczowatych ozdobników.
- Czy mogę prosić o więcej?
Jestem szczęściarą, Andrzeju!
Podpis:
Jolka
Nie ma plików w tym folderze
-
0 -
0 -
0 -
0
0 plików
0 KB