Śnił mi się znajomy z internetu podczas snu, który składał się z pierwszej części jakiejś podróżniczej ale nie wiem za bardzo o czym to było i z drugiej części niedaleko wybudzenia. Otóż druga część utrwaliła mi się najlepiej i to o niej trochę opiszę śmiesznej historii. Zaczęło się tak, że podróżowałem jakimś pojazdem i dziwnym zbiegiem okoliczności zajechałem do znajomego z internetu, który mieszkał w jakimś mniejszym mieście gdzie było sporo domów jedno rodzinnych. Zajeżdżając do niego widziałem jak jego mama wychodzi z domu i kieruje się do pojazdu, który przypomniał ciężarówkę ale tak naprawdę nie był tą ciężarówką w całości gdyż z przodu składał się ten pojazd z części motoru ! Tak dobrze się wam wydaje, z przodu było jedno koło z kierownicy od motoru, a cała kierownica z wagi tego, że pojazd był wielki była zdecydowanie powiększona. Pojazd posiadał 3 koła najmniej z przodu i 2 lub 4 z tyłu ale najprawdopodobniej to były dwa koła, a cały pojazd był wielkości polskiego pojazdu Żuk lub był trochę większy, bowiem posiadał spory bagażnik załadunkowy i ładunek także miał w postaci tak jakby dwóch oddzielnych, magazynów załadunkowych. W pierwszym tym niższym były worki ziemniaków, a w drugim wyższym było coś mniej przyjemnego ponieważ był tam nawóz uformowany w postaci strusich jaj xD. Następnie osoba, która była właścicielem tego pojazdu i zarazem była osobą przedstawioną we śnie jako mama tego znajomego, wsiadła do pojazdu i próbowała go odpalić ale pojazd niestety nie zapalił i to było spowodowane prawdopodobnie tym, że pojazd był przeładowany ładunkiem aż po brzegi więc ja zaproponowałem mamie tego znajomego aby może odciążyła ten pojazd pozbywając się części nawozu. Mama tego znajomego posłuchała rady i zwaliła sporą część tego nawozu. O dziwo pojazd zapalił ale po tym jak to się stało mama tego znajomego chciała wrzucić ten nawóz z powrotem do pojazdu i chciała również aby im w tym pomógł ktoś z rodziny gdyż nawóz był tak ciężki, że z ledwością wrzucała do pojazdu na samą górę albo też nie trafiała i przez to więcej czasu przy tym marnowała. Niestety nikt nie pomógł jej w tym. Nawet jak wołała swojego syna to nie był skory aby pomóc tylko zajęty był czymś innym, bliżej nie znane było czym. Ja z tego co mi wiadomo byłem w tym śnie z ojcem i jakąś nie znaną mi bliżej dziewczyną, która chyba była moim kierowcą, bo tak by po części wynikało z zakończenia tego snu. Prawdopodobnie jak matka tego znajomego skończyła wrzucać z powrotem do pojazdu ten nawóz to poszliśmy do jakiegoś budynku obok, który był dość sporych rozmiarów i miał może ze 3, 4 piętra. Wyglądał coś na rodzaj kamienicy z kilkoma lokalami mieszkalnymi. Co ciekawe było już na pewno ciemno. Nie wiem także po co tam byłem ze wszystkimi czyli ze mną, z tą moją koleżanką kierowcą, ojcem, matką tego znajomego, a może i nawet samym znajomym czyli wtedy znalazło by się w tym budynku około 5 osób. Wiem z pewnością, że korytarze w tej kamienicy były mi nieznane bo byłem tam pierwszy raz. Co najciekawsze, to zdarzeń, które by miały się tam wydarzyć nie było. Był tylko pewien ciekawy wątek przy opuszczaniu tej kamienicy. Wszyscy z niej już wyszli, a ja sam zostałem w niej i było naprawdę kompletnie ciemno. Tak ciemno jak kiedyś w świecie realnym jechałem w nocy na mazury i nie pamiętam w jakich to było okolicznościach ale po wyjściu z autobusu było jeszcze około 5 kilometrów do punktu docelowego i nie widziałem kompletnie nic prócz po drodze zapamiętanych drutów kolczastych oddzielających pastwiska bydła. Wracając do snu, tak samo ciemno było w tej kamienicy z której dosłownie nie mogłem się wydostać. Po drodze trafiłem do jakiegoś otwartego pomieszczenia i to było o tyle przerażające, że to pomieszczenie w moim wyobrażeniu tego co czułem drepcząc delikatnie, powoli nogami było pomieszczeniem w którym z całym przekonaniem było można stracić życie, a to dlatego, że w owym pomieszczeniu była dziura, mniejsza lub większa, której nie widziałem, a wyczułem tylko jedną nogą, która w kompletnej ciemności nie mogła się oprzeć o podłoże tylko przez jakieś delikatne, okalające tą dziurę gumki, które czułem to mogłem stwierdzić, że są to jakieś skrawki części podłogi lub czegokolwiek innego, czego nie widziałem. Od razu bez namysłu wyjąłem nogę z tej dziury i wyszedłem z tego pomieszczenia tym samym wyjściem co wszedłem i szukałem dalej możliwości opuszczenia tego budynku. Trochę błądziłem i tak naprawdę nie trafiłem na parter budynku ale udało mi się dotrzeć na pierwsze piętro tego budynku i wyjść z niego przez najprawdopodobniej otwarte okno z którego z całą pewnością musiałem zeskoczyć lub w jakiś sposób zejść, a które poprowadziło mnie dalej do sąsiadującego ogrodu, który był cały ogrodzony, a jego ogrodzenie było tak wysokie, że nie wyobrażałem sobie jakbym mógł z niego wyjść. W tym momencie pojawiła się dziewczyna o której wspominałem, że była moim kierowcą, a z pewnością towarzyszyła mi w podróży i mogła być jakąś tam koleżanką. Ona właśnie podchodząc do ogrodzenia i furtki, które to ogrodzenie posiadało, wyjęła klucz i otworzyła mi furtkę dzięki czemu z całym przekonaniem opuściłem jako ostatni z 4, 5 osób ten budynek. Owa dziewczyna pewnie miała ten klucz od tej furtki od matki tego znajomego lub sąsiadów, którzy mieli dostęp do tego konkretnego zamieszkanego przez kogoś terenu. Następnie ujrzałem chyba jakiegoś konia na którym możliwe, że siedział mój ojciec xd, nie wiem co tam robił ale do rumaka to ona nawet pasuje haha, a ja wsiadłem do pojazdu w miejsce obok kierowcy i czekałem na tą dziewczynę, która towarzyszyła w podróży aby wsiadła do pojazdu i je poprowadziła w kierunku zdarzeń przyszłych, które z pewnością były mi nie znane. Miała w sumie już wsiadać ale ze zdziwieniem zauważyłem jak w pojeździe samoistnie lub bez bliżej znanych mi przyczyn pojazd rusza ale nie do przodu tylko do tyłu, po czym ja zasiadłem za kółko nie mając prawa jazdy ale potrafiąc jeździć xd, wywijałem kierownicą na wstecznym i nie mogłem zatrzymać tego pojazdu. Oczywiście nie poruszał się zbyt szybko na wstecznym ale musiałem wywijać tą kierownicą w taki sposób aby nie wpaść do jakiego rowu lub aby pojazd się nie rozbił na pobliskim drzewie xD. Najprawdopodobniej po tym zdarzeniu wspomniana dziewczyna zaczęła biec za tym pojazdem ale nie mam pojęcia czy dobiegła czy nie. Wiem tylko tyle, że miała z pewnością wsiąść do tego pojazdu i gdzieś jechać ze mną, ku nieznanemu.
- Pobierz folder
- Zachomikuj folder