-
23150 -
4379 -
39103 -
2418
69809 plików
776,4 GB
Niektóre stalinowskie śledztwa (te szczególnej wagi) nadzorował osobiście szef Departamentu Śledczego MBP, pułkownik Jacek Różański (Józef Goldberg; przedwojenny prawnik), który faktycznie wydawał wyroki. Tak było w wypadku grupy rotmistrza Witolda Pileckiego. Różańskiemu pomagał jego zastępca - naczelnik Wydziału II podpułkownik Adam Humer i dyrektor Departamentu III MBP (ds. walki z bandytyzmem, czyli niepodległościowym podziemiem), inny pułkownik Józef Czaplicki, ze względu na swoją nienawiść do AK-owców nazywany "Akowerem". Różański ignorował fakty przemawiające "na korzyść" Rotmistrza, np. raporty z jego pracy w Auschwitz, a nadawał specjalne znaczenie sfingowanym dokumentom (podstawą oskarżenia grupy Pileckiego były wymyślone przez bezpiekę plany zlikwidowania "mózgów MBP" - właśnie Różańskiego, Czaplickiego i szefowej Departamentu V MBP Julii Brystygier "Luny"), znane nam jako raport "Brzeszczota".
Na biurka Różańskiego i Czaplickiego trafiały notatki "agentów celnych", czyli więziennych kapusiów, rozpracowujących Pileckiego i jego współpracowników. Dostawał je również wiceminister bezpieki generał Roman Romkowski (Natan Kikiel), który faktycznie rządził MBP (szef resortu generał Stanisław Radkiewicz - polski internacjonał, był figurantem).
Informacje o "śledziach" Pileckiego znajdują się w kartotece personalnej, przekazanej Instytutowi Pamięci Narodowej przez UOP:
Marian Krawczyński, (jeden z najbardziej "zasłużonych" w sprawie), rocznik 1920, przed wojną skończył zawodówkę, po wojnie pułkownik. Na Mokotowie pracował przez 1,5 roku, do 1948 roku, w bezpiece do 1955 roku.
Zbigniew Kiszel, rocznik 1923, major, w bezpiece do 1958 roku.
Eugeniusz Chimczak, rocznik 1921, najpierw śledczy PUBP w Tomaszowie Lubelskim, potem pułkownik w warszawskiej centrali MBP, w bezpiece aż do 15 czerwca 1984 roku.
Wszyscy "śledzie" ukończyli przyspieszone kursy dla funkcjonariuszy (Chimczak i Krawczyński Centralną Szkołę MPB w Łodzi). Wszyscy mieszkali potem w centrum Warszawy (Krawczyński przy tej samej ulicy co Chimczak - Madalińskiego). Mimo że "nie utrzymywali ze sobą żadnych kontaktów", wiedzieli o sobie wszystko.
Przesłuchiwani w III RP przez prokuratora Instytutu Pamięci Narodowej przyznawali, że pracowali w MBP, ale sprawy Pileckiego "nie pamiętali". Chimczakowi nie przeszkadzało to mówić: "O tym, w co był zamieszany Pilecki, mogłem się zorientować z wyjaśnień, jakie mi złożył. [...] Moich zwierzchników interesowały wyjątkowo "sprawy szpiegowskie", a sprawa Pileckiego do takich została zaliczona".
Amnezja ustępowała po okazaniu im dokumentów z ich podpisami. Pytani o stosowanie przymusu fizycznego i psychicznego odpowiadali tak samo: nie było żadnego. Pozwalali sobie nawet na dalej idące dowcipy:
Krawczyński: "aresztowani nie zgłaszali mi o tego typu sytuacjach".
Kiszel: "osoby te nie zgłaszały mi takiego faktu, aby były bite w śledztwie".
Chimczak: "nie widziałem żadnych obrażeń na ciele przesłuchiwanych i o nich nie słyszałem. [...] Owszem, zostałem przez Tadeusza Płużańskiego oskarżony o znęcanie się nad nim w czasie przesłuchań, ale to nieprawda". Innym razem stwierdził: "To kłamstwa, sprawa polityczna".
Twierdzenia, że śledczy nie znali czasu trwania przesłuchań, też nie są prawdziwe. Sami, opowiadając o swojej "ciężkiej" pracy przyznawali, że przesłuchiwali od rana (8-9) do godzin popołudniowych (15-16), potem mieli trzy-cztery godziny przerwy (aresztowani nie mieli takiego luksusu) i znowu, do 24. Krawczyński zeznał w sądzie, że "pracował z Pileckim" [co w tłumaczeniu z języka śledczych oznacza: znęcał się] czasem dzień po dniu - z własnej inicjatywy lub na polecenie przełożonego. Przez 1,5-2 miesiące.
8 sierpnia 1947 roku Chimczak wystąpił z wnioskiem o przedłużenie tymczasowego aresztowania wobec Pileckiego. Podpisał go major (potem ppłk) Mieczysław Dytry z Naczelnej Prokuratury Wojskowej (inny przedwojenny prawnik na służbie komunistów).
Sąd pod przewodnictwem Jana Hryckowiana podzielił (jakże inaczej) "argumentację" prokuratury i wydał (oczywiście jedynie słuszny i zgodny z prawem) wyrok. Najwyższy Sąd Wojskowy zatwierdził wyrok, a Bierut nie skorzystał z prawa łaski wobec Pileckiego. 24 maja 1948 roku Hryckowian informował o tym Naczelną Prokuraturę Wojskową.
W piśmie zwrotnym naczelny prokurator wojskowy Stanisław Zarako-Zarakowski (Rosjanin, słynny kat Polaków) przesłał do warszawskiego WSR protokół wykonania kary śmierci na Pileckim. W rozstrzelaniu Rotmistrza brał udział wiceprokurator NPW dla spraw szczególnych (sic!) Stanisław Cypryszewski (ur. 1893 r. w Kowlu, zmarły 1983 r. w Warszawie). Po egzekucji Pileckiego napisał do naczelnika więzienia mokotowskiego Alojzego Grabickiego: "ciało należy pochować".
W ostatniej drodze Rotmistrza, w zastępstwie Grabickiego, towarzyszył, jak już wiemy, Ryszard Mońko. A ciało, jak też wiemy, nie zostało pochowane, tylko zrzucone do bezimiennego dołu.
https://historia.interia.pl/ksiazka-do-historii/news-rotmistrz-witold-pilecki-i-jego-oprawcy-poslali-na-smierc-bo,nId,1951730
https://podziemiezbrojne.ipn.gov.pl/zol/biogramy/rtm-witold-pilecki/galeria/88299,Zycie-rodzinne.html
https://muzeum1939.pl/poznaj-witolda-pileckiego
- sortuj według:
-
0 -
0 -
2 -
10
12 plików
414,73 MB