Czy chcesz zobaczyć zawartość tego folderu?
-
10161 -
175 -
6199 -
1235
18103 plików
94,12 GB
Na powierzchni może nam się zdawać, że oglądamy w nowych dekoracjach stare schematy fabularne. Tak więc widz jest prowadzony od skojarzeń z "Prostym planem" Sama Raimiego aż do "Pieniądza" Bressona. Mistrzostwo polega na tym, że po jakimś czasie Coenowie odwracają wszystko, co do tej pory oglądaliśmy. Nie następuje jednak jakiś gwałtowny zwrot fabularny, zmiana polega na przesunięciu akcentów. Zamiast thrillera, czarnego filmu, czy jak kto woli westernu, dostajemy dramat egzystencjalny w najczystszej postaci.
W "To nie jest kraj dla starych ludzi" widoczne są wszystkie elementy stylu rodzeństwa, łącznie z czarnym humorem, umiejętnością wygrania najdrobniejszych dialogów czy scen. Co więcej, tematy przewijające się w twórczości Coenów osiągają nową głębię. Nic na to nie poradzę, że mi nasuwają się skojarzenia z Bergmanem. Wraca stary temat milczenia podany w zupełnie nowy, twórczy i autorski sposób.
Ktoś mógłby uznać, czytając moje spazmy, że mamy tu do czynienia z klasyczną postmodernistyczną grą, intertekstualnością i strukturą palimpsestu. Tymi modnymi, nadużywanymi i praktycznie przez nikogo nie definiowanym pojęciami zwykło się określać kino braci Coen. W tym wypadku są one zupełnie mylne. Film jest spójny, koherentny, doskonale przemyślany i perfekcyjnie zagrany. Nie ma tu żadnej gierki z widzem, tylko przejmująca pustka.
Apokalipsa w wydaniu braci Cohen nie nadciąga z wielkim hukiem, ona pełza, każdego dnia wpuszczając w życie bohaterów absurd, pustkę i nicość. Każda z postaci próbuje poradzić sobie z nią na swój sposób: a to ustalając idiotyczne reguły, których się trzyma, próbując uciec, zacząć nowe życie, czy trzymając się wiary, że ON kiedyś się odezwie. Wszystkie te wysiłki skazane są na klęskę, nieuchronnie wpisaną w każde życie, które kończy się tak jak świat bohaterów – "nie hukiem, ale skomleniem".
Nie ma plików w tym folderze
-
0 -
0 -
0 -
0
0 plików
0 KB