Zwiedzając w ubiegłym roku
Pogórze Strzyżowsko - Dynowskie zaplanowałem sobie, z 1,5 rocznym wyprzedzeniem, kolejną na nim wizytę. Tym razem celem był udział w jesiennej edycji Warsztatów Dzikiego Gotowania prowadzonych przez dr Łukasza Łuczaja (
wiki,
strona prywatna). Ostatnie w tym roku warsztaty miały odbyć się na początku września co zupełnie nie leżało w moim interesie, gdyż byłaby to impreza jeszcze zahaczająca o lato. Szczęśliwym trafem (lub dzięki sile Coriolisa czy też tzw. "efektowi motyla"), Łukasz zorganizował jeszcze jedną edycję w ostatni weekend października.
W piątek, tuż po południu, wesoło pomykałem sobie moim czerwonym bolidem w kierunku Podkarpacia. Ze względu na standardowe korki między Krakowem a Tarnowem droga z planowanych 3,5 godziny zrobiła się 5-cio godzinna. W przyszłym roku czekają nas organizowane, wspólnie z Ukrainą, Mistrzostwa Europy w kopaniu "szmaty" i wydzieraniu ... "twarzy" co w związku ze stanem dróg może oznaczać, że jednak Majowie wieszczący katastrofę 2012 mieli rację.
Na miejscu okazało się, że na zimne, przedlistopadowe warsztaty skusiło się niewiele osób pomimo, że były organizowane w ciepłej, drewnianej chacie. W piątek uczestnicy, którzy dotarli (szt. 2), spali po królewsku. Kolega z Warszawy miał do dyspozycji całą, ogrzewaną kominkiem izbę a ja już znacznie wcześniej zaplanowałem nocleg poza czterema ścianami.
W sobotni ranek, gdy pojawiły się kolejne 3 osoby zaczęliśmy pozyskiwać rośliny do śniadania. Przy okazji Łukasz prezentował nam inne gatunki roślin jadalnych. Ostatecznie na talerzach wylądowały placki/racuchy z żywokostem i posiekany liść rzepaku na przekąskę.
placko-racuchy z żywokostem lekarskim
Następnie pojechaliśmy zbierać kłącza pałki szerokolistnej wykopując przy okazji kilka korzeni pasternaku zwyczajnego.
Wieczorem w chacie Łukasza praca wręcz wrzała. Oprócz przygotowania ketchupu z owoców dzikej róży i cukierków z kłączy tataraku, wszyscy zajęli się przyrządzeniem gołąbków z farszem składającym się z ugotowanego ryżu, kiszonych liści czosnku niedźwiedziego i kiszonych rydzy. Całość była zawijana w sparzone liście podbiału. Jako szybka przegryzka posłużył gotowany korzeń wiesiołka, korzeń pasternaku (na surowo), frytki z korzenia łopianu i gotowane kłącza pałki szerokolistnej.