-
555 -
1579 -
1800 -
424
5115 plików
967,89 GB
![Ostatnio pobierane pliki Ostatnio pobierane pliki](http://x4.static-chomikuj.pl/res/152bece31a.png)
Z Shelzogiem sprawa miała się zgoła inaczej - był pół demonem, owocem związku Czystokrwistego demona i śmiertelniczki.
Minęło wiele lat, mimo to nadal nie uporałam się do końca ze świadomością, że tak, jak kiedyś łączyło mnie coś z Rossem, tak teraz przeniosłam swoje uczucia na jego syna. Ross wiedział, że okazjonalnie ze sobą sypiamy, jednak nigdy nie nie próbował separować nas od siebie, w ogóle nie dał nam, a przynajmniej mi, do zrozumienia, że występuje konflikt interesów, czy cokolwiek. Znając mojego Mistrza - a przez ponad dwieście lat służby poznałam go całkiem dobrze - pewnie już od dawna planował, jak wykorzystać do własnych celów więź łączącą mnie z Shelzogiem.
Po raz pierwszy spotkałam Shelzoga jeszcze przed przemianą w demona, jednak nawet po tylu latach, jakie minęły od tamtej pory, nie potrafiłam do końca zdefinioać naszej relacji. Nie byliśmy w stałym związku, miewaliśmy innych partnerów, jednak nie uważaliśmy za konieczne, żeby wzajemnie się o nich informować. Z tego co wiedziałam, taki stan rzeczy jak najbardziej mu odpowiadał, a jeśli chodziło o mnie... Cóż, miło by było, mieć go na wyłączność, ale potrafiłam bez większych przeszkód zaakceptować to, że muszę się nim dzielić z innymi kobietami. Oczywiście mogłam mu postawić ultimatum - albo ja i tylko ja, albo może zapomnieć o jakimkolwiek bzykaniu w przyszłości. Mogłam zgadywać, co wybierze, ryzykując, że go stracę, ale nie chciałam. Tęskniłabym za jego ciałem, gdyby zdecydował się mnie porzucić. Poza tym, przez dziesięciolecia demonicznej egzystencji wybiłam niemalże połowę Podziemia w licznych akcjach zainicjowanych przez Rossa i zaskarbiłam sobie dozgonną nienawiść tej drugiej połówki. Z tego wszystkiego tak naprawdę nie wiedziałam już, czy dzisiejszy sprzymierzeniec nie okaże się jutro moim zagorzałym przeciwnikiem, nikomu nie ufałam. Poruszałam się po omacku w tym labiryncie manipulacji i żądzy, a Shelzog, jako jeden z niewielu, był stałym - pewnym - elementem mojego życia, na którym zawsze mogłam się oprzeć w razie kryzysu. Dlatego tak bardzo mi zależało, żeby go przy sobie zatrzymać. Nie chciałam też, żeby jakieś niesnaski w życiu prywatnym przekładały się na naszą współpracę zawodową.
A on? Jak wiele byłby w stanie dla mnie poświęcić, gdyby musiał? - kusiło mnie, żeby go o to zapytać, wolałam jednak zachować swoje myśli dla siebie. Jakby nie było, to ja powiedziałam mu kiedyś /nie/, wytyczając między nami jasno określone granice. Niech szlag trafi wszystkie inne powody - byłam zbyt dumna, by zmienić reguły tej gry.
Zapatrzyłam się na blady profil siedzącego obok mnie demona, kiedy tak wbijał wzrok w pustą butelkę po ginie, którą trzymał w dłoni.
Jego twarz nie wyrażała absolutnie niczego, myśli Shella pozostawały dla mnie również niedostępne. Tylko pionowa zmarszczka między brwiami sugerowała, że intensywnie się nad czymś zastanawia. Wiele bym wtedy dała, żeby poznać jego myśli. Shelzog potrafił we mnie czytać o wiele lepiej niż ja w nim.
Podskoczyłam, jak oparzona, gdy niespodziewanie butelka, którą jeszcze chwilę wcześniej obracał w rękach, roztrzaskała się z hukiem na tysiące maleńkich, szklanych okruchów o naprzeciwległą, ceglaną ścianę. Szkło rozsypało się po całym brudnym, zapuszczonym zaułku, mieniąc się wszystkimi kolorami tęczy w świetle ulicznej latarni.
Nie zarejestrowałam samego ruchu, a jedynie rozmazaną smugę, kiedy się poruszył. Shelzog może i był pół krwi demonem, jednak szybkością dorównywał - jeśli nie przewyższał pod tym względem - Czystym.
O, o - pomyślałam. - Shelzog Mistrz samokontroli wyżywał się na przedmiotach martwych - nie dobrze, choć, z drugiej strony, może i lepiej, niż gdyby miał wyładować swój gniew na mnie.
- Cholera - mruknął, zrywając się na równe nogi i otrzepując spodnie. O czymkolwiek tak intensywnie rozmyślał, najwyraźniej doszedł w końcu do jakiejś konkluzji i to takiej, która niezbyt przypadła mu do gustu.
Również się podniosłam, ale, w przeciwieństwie do Shelzoga nawet nie próbowałam doprowadzać się do porządku, świadoma, że tylko długi prysznic i galony mydła będą w stanie zmyć cały ten syf, jaki do mnie przywarł, kiedy tarzałam się z Blake'iem po całej uliczce; ubrania mogła czekać już tylko zsyłka na śmietnik - żadna pralnia chemiczna nie nie dałaby rady usunąć tylu plam krwi i brudu. Poza tym, kto wie, co mogłaby sobie pomyśleć praczka? Znając moje szczęście, pewnie zadzwoniłaby po gliny, a w obecnej sytuacji nie mogłam sobie pozwolić jeszcze na zatargi z ludzkim wymiarem sprawiedliwości.
Nagle zachwiałam się niebezpiecznie i byłabym upadła, gdybym w ostatniej chwili nie przytrzymała się kontenera na śmieci.
Ohyda. Wolałam się nie zastanawiać, jakie paskudstwo na mnie przeskoczyło, kiedy go dotknęłam.
Spojrzałam w dół, szukając winowajcy i cmoknęłam z irytacją na widok złamanego obcasa.
No pięknie - pomyślałam. - Nie dość, że ten cholerny wampir zmasakrował mi ciuchy, to w dodatku - jakby tego było mało - skasował mi buty! I w dodatku zostawił z niczym - nie miałam ani jego trupa, ani żadnych odpowiedzi... Tak jakby w ogóle była sposobność, żeby o cokolwiek zapytać.
Nie żałowałabym może tak bardzo moich szpilek, gdybym miała okazję zatopić ten nieszczęsny obcas w sercu krwiopijcy.
Nie ma plików w tym folderze
-
0 -
0 -
0 -
0
0 plików
0 KB
![Chomikowe rozmowy Chomikowe rozmowy](http://x4.static-chomikuj.pl/res/a2dccdc43c.png)
![Zaprzyjaźnione i polecane chomiki (23) Zaprzyjaźnione i polecane chomiki (23)](http://x4.static-chomikuj.pl/res/cba406437d.png)