-
555 -
1579 -
1800 -
424
5115 plików
967,89 GB
Przez całe, pieprzone życie ani razu nie musiałem się ze sobą bawić, żeby dać ujście moim wiecznie nienasyconym apetytom. Wręcz przeciwnie - kobiety -wszelakich gatunków, od rasy ludzkiej, przez demoniczną, aż po anielską - były gotowe powyżynać się wzajemnie za możliwość dostania się do mojej łożnicy.
Kiedyś poprzysiągłem sobie, że niezależnie od okoliczności, bez względu jak przyparty nie był bym do muru potrzebą, nigdy nie zniżę się do poziomu Przemienieńców, dając upust dręczącym mnie frustracjom własnoręcznie i ślubów tych zamierzałem dotrzymać. Lecz o ile łatwiej składać tego typu obietnice, mając cały harem gotowych spełnić każdą moją zachciankę kobiet, niż będąc pozostawiony sam jak palec z bolącym fiutem.
Co mnie, do cholery, podkusiło, by dawać synom swobodę dowolnego korzystania z moich nalożnic? Wykończyli mi połowę haremu, a druga część pozostawała niezdatna do użytku i taki stan rzeczy nie miał w najbliższej przyszłości uledz zmianie; nawet dar krwi nie mógł od razu zregenerować wszystkich obrażeń - były zbyt rozległe.
Seks był mimo wszystko luksusem, po prostu łatwo przychodziło o tym zapomnieć, mając doń nieprzerwany dostęp.
Demony to z natury cielesne stworzenia; seks jest dla nas rzeczą równie naturalną i oczywistą, co oddychanie - w przeciwieństwie do Świetlistych, których domeną jest raczej swera duchowa.
Potarłem ręką zmęczone oczy.
Potrzeba snu szła w konkury z żądzą seksu - od ponad czterech dni odmawiałem sobie obydwu tych rzeczy, na rzecz całej tej afery z wampirami. Z góry wiedziałem jednak, które z nich należało zaspokoić w pierwszej kolejności. Mogłem się obyć bez snu, jeszcze jakieś dwie doby, ale bez seksu... Cóż, byłoby trochę gorzej.
Nie namyślając się dłużej, otworzyłem portal na ścianie jaskini i wkroczyłem weń, utrzymując w myślach obraz lokalizacji, do której wirujące pierścienie złotawozielonkawego ognia miałyby mnie przenieść.
Wyłoniłem się w ciemnej uliczce na tyłach jednego z wielu należących do mnie tego typu lokali Nowego Yorku.
Z zadowoleniem skontastowałem długą kolejkę i ominąłem ją szerokim łukiem, podchodząc bezpośrednio do czerwonej taśmy odgradzającej mrowie ludzi od wejścia do klubu. Dwa zwaliste, wielkie niczym góry demony, które strzegły przejścia, bez słowa pokłoniły mi się głęboko z pięścią przyciśniętą do serca w geście szacunku i poddaństwa, po czym przepuściły mnie do wturu utyskiwań ze strony czekającej klienteli.
Od razu skierowałem się do baru, skąd sącząc swojego drinka, mogłem spokojnie obserwować tańczących. Przeskakiwałem oczami od jednej kobiety do drugiej, szukając wśród nich odpowiedniej kochanki na tę jedną noc. Pomimo przytłaczającej potrzeby, nadal pozostawałem wybredny, więc nawet kiedy zwróciło na mnie swoją uwagę kilka kobiecych spojrzeń, pozostałem obojętny. Wpojono mi, że każdą kobietą winno się delektować, niczym bukietem najlepszego wina, więc perspektywa zwierzęcego spółkowania - do którego zapewne by doszło - nie podniecała mnie tak, jak zapewne podnieciłaby innego mężczyznę.
Nagle w zatłoczonej masie ludzkich ciał rozeszła się fala nieziemskiej energii.
Zaintrygowany zacząłem przeszukiwać zmysłami tłum, w poszukiwaniu tego, kto rozsiewał wokół siebie taką aurę.
Nieoczekiwanie obiekt mojego zainteresowania sam mnie odnalazł.
- Mówią, że to ty jesteś Mistrzem Nowego Yorku - odezwała się ciemnowłosa wampirzyca.
Nie spieszyłem się zbytnio z odpowiedzią, opierając się łokciami o kontuar baru i bawiąc się trzymanym w dłoni kieliszkiem czerwonego wina. Obracałem na języku trunek, bezczelnie taksując wampirzycę wzrokiem, od stóp aż po głowę. Muszę uczciwie przyznać, że niewiele miała na sobie rzeczy, które mogły by utrudnić podziwianie widoków. Dopiero kiedy zakończyłem tę oględziny, raczyłem jej wogóle odpowiedzieć.
- Kto tak twierdzi? - odparłem pytaniem na pytanie.
- Ktokolwiek by to nie był, mylił się? - sprawnie odbiła piłeczkę. Punkt dla niej.
Obdarzyłem ją jednym ze swoich najbardziej zniewalających uśmiechów, zarezerwowanych dla tych kobiet, które najpierw zamierzałem omamić, by potem zaciągnąć je do łóżka.
- Nie, nie mylił się - przyznałem w końcu. - Co mogę dla ciebie zrobić?
- Wczoraj przybyłam do miasta. Chciałabym uzyskać oficjalne zezwolenie na pobyt tutaj - powiedziała, uśmiechając się do mnie frywolnie.
- Znasz zasady? - zacząłem przesłuchanie.
- Tak.
- Jak długo zamierzasz zabawić w Nowym Yorku?
- Około tygodnia, maksymalnie dwóch.
- Dobrze - mruknąłem, uśmiechając się chytrze. - Przejdźmy zatem do kwestii zasadniczej - co ja będę z tego miał?
Pochyliła się nade mną, jedną rękę opierając o kontuar za moimi plecami, drugą przesuwając po mojej piersi, w dół, w kierunku nabrzmiałej erekcji.
Uśmiechnęła się, taksując mnie spojrzeniem.
Nawet nie drgnąłem, kiedy nachyliła się jeszcze bardziej, niemal ocierając się o mnie biustem i wyszeptała mi do ucha:
- Orgazm.
- Cenię sobie bezpośredniość u kobiet - mruknąłem.
- Więc? - uniosła wyczekująco brew.
Spojrzałem na jej usta, muskając je delikatnie nosem.
- Kiedy życzysz sobie - zapytałem nieco zdyszanym głosem - przypieczętować umowę; przed, czy po dopełnieniu formalności?
- Myślę, że wygodniej będzie, jeśli od razu dopełnimy warunków umowy.
Nie byłem amatorem nekrofilii i nie zwykłem się zadawać z wampirami, jednak jednej rzeczy z pewnością nie można było odmówić ich gatunkowi - tylko one potrafiły dotrzymać kroku demonom, w miłosnych zmaganiach. Poza tym, jakie to miało, do cholery, znaczenie, że była wampirzycą? Nie zamierzałem przecież uczynić z niej stałej bywalczyni mojej alkowy, więc czemu nie?
Ta noc może być... interesująca - pomyślałem, przyciągając ją do siebie bliżej.
Dalej sprawy potoczyły się już błyskawicznie.
Odsunęliśmy się ciężko na łóżko, w jednym z prywatnych pokoi na piętrze. Wampirzyca oplotła mnie udami w pasie, jednocześnie mocując się z zapięciem mojej koszuli. Pomogłem jej, rozrywając ją; guziki rozprysnęły się po całym pokoju.
Nasze usta znów złączyły się w gwałtownym, niemal brutalnym pocałunku.
Nagle moje spodnie wydały się stanowczo zbyt ciasne, spróbowałem się więc z nich wyswobodzić, jednakże ubiegła mnie w tym, rozsuwając mi rozporek i zsuwając materiał spodni niżej, uwalniając mnie wreszcie z mojego więzienia.
Pchnęła mnie do tyłu i jedyne do czego byłem zdolny, gdy wzięła go w usta, to bezmyślnie ruchy bioder, w tym samym ostrym tempie, które narzuciła.
W końcu, po rozkosznie długich torturach, jakim podawała mnie swoim językiem, przesunęła usta w górę, po moim brzuchu, piersi i jeszcze wyżej, na szyję. Dosiadła mnie okrakiem, a ja wsunąłem się w nią z wilgotnym odgłosem. Jęknąłem niekontrolowanie, gdy zaczęła się poruszać.
Liznęła delikatnie mój puls, a ja odgarnąłem jej ciemne pukle na drugie ramię, chcąc odwzajemnić się tą samą, zmysłową pieszczotą.
Jednocześnie wydarzyły się dwie rzeczy. Ujrzałem na jej szyi, tuż poniżej ucha, wytatuowane godło mojego zaprzysięgłego wroga - samozwańczego przywódcy wampirow, który od stuleci usiłował mnie pokonać i przywłaszczyć sobie wszystkie moje dobra, wraz z członkami linii, na czele której stałem; jego obsesją stało się przywrócenie, żyjącym dotąd na marginesie podziemnego społeczeństwa, krwiopijcom należnej im chwały; marzył, by pewnego dnia zjednoczyć wszystkich swego gatunku pod jednym sztandarem, naprzeciw legionów innych demonów, w ostatecznym starciu o władzę absolutną w Podziemiu. Cóż za arogant. - A wampirzyca wbiła kły w moją szyję. Nie była to żadna gra, nie pragnęła również moich mocy - do tego rytuału potrzeba było obopulnej zgody. Nie - kurczowo zaciskała szczęki i szarpała głową tylko w jednym celu - by zabić.
Instynktownie złapałem ją za włosy i szarpnąłem jej głowę do tyłu. Kobieta zawyła i odchyliła się do tyłu, szarpiąc się na wszystkie strony i usiłując dosięgnąć rękami mojej dłoni. W końcu udało jej się wywodzić z mojego uścisku, pozostawiając garść włosów w mojej dłoni. Zdawała się w ogóle nie zwracać na to uwagi, że zdwojoną determinacją rzuciła mi się do gardła.
Miałem ochotę krzyczeć , ale nawet pomijając krew zalewającą mi gardło, byłem wystarczająco dumny, żeby się od tego powstrzymać.
Tryskająca krew zbryzgała całą ścianę i wiedziałem, że jeśli szybko nie powstrzymam jej upływu, wkrótce będę zbyt słaby, żeby stawiać jakikolwiek większy opór.
Nie ma plików w tym folderze
-
0 -
0 -
0 -
0
0 plików
0 KB