-
7311 -
52086 -
40609 -
5575
131110 plików
21899,36 GB
Astronomowie twierdzą (przynajmniej oficjalnie), że nie są wstanie udowodnić istnienia Planety X, ale twierdzą także, że nie są w stanie zaprzeczyć istnieniu Planety X. Hipoteza ta czeka na potwierdzenie bądź obalenie. Sprawa nie jest taka prosta i oczywista jak to się niektórym wydaje.
To, że istnieją obiekty pomiędzy brzegiem Układu Słonecznego, a najbliższą gwiazdą jest pewnością, za orbitą Plutona jest wiele planetoid w tak zwanym Pasie Kuipera. Może on zawierać nawet dziesiątki tysięcy planetoid i prawdopodobnie jest to pozostałość po wczesnym okresie narodzin układu słonecznego.
Nie możemy stwierdzić czy istnieje Planeta X gdyż cały Układ Słoneczny nie został zbadany.
Dopiero zaczynamy badać tę część Układu Słonecznego poza Plutonem. Taką hipotezą, która niedawno uzyskała potwierdzenie był choćby Pas Kuipera (za Neptunem) - jeszcze kilka lat temu wydawało się, że istnieje tylko w wyobraźni teoretyków: pierwszy obiekt należący do pasa Kuipera został odkryty dopiero we wrześniu 1992 roku (inne zaledwie kilka lat temu), a i sam Pluton dzięki tym odkryciom dopiero niedawno doczekał się degradacji z kategorii planety. Pas Kuipera jest to rejon poza orbitą Neptuna w odległości 30 do 100 AU od Słońca, zawierający wiele małych, lodowych ciał.
Dopiero zaczynają się odkrycia dotyczące Pasa Kuipera więc co dopiero mówić o Chmurze Oort , otaczającą sferycznie Układ Słoneczny. Okazuje się ze badamy odległe galaktyki, a nie wiemy wszystkiego o naszym układzie planetarnym. Chmura Oort sięga prawdopodobnie na odległość ponad 2 lata świetlnych od Słońca (tj. 200 000 AU). To z obłoku Oorta komety mają przybywać w okolice Słońca i planet. Łącznikiem między obłokiem Oorta a wewnętrznym Układem Słonecznym jest pas Kuipera, którego członków, krążących poza orbitami Neptuna i Plutona, od pewnego czasu astronomowie odkrywają za pomocą teleskopów; a wygląda to tak:
W Chmurze Oort może napotkać róże frakcje masy z układu słonecznego, może nawet większe niż Jowisza. (jest to spekulacja, aczkolwiek nie wiemy jak wiele komet tam jest i jak wielkie one są.).
Widoczność planety X.
Istnieją poglądy, iż przy obecnej zaawansowanej technologii możliwe byłoby wykrycie tak dużej planety. W rzeczywistości wcale tak być nie musi jeśli taka planeta posiada bardzo wydłużoną orbitę eliptyczną, zbliżoną do orbity "komet długookresowych" pochodzących z chmury lodowych śmieci położonej daleko poza orbitą Plutona. Carol Rutland, dyrektorka Ośrodka Nauk o Kosmosie Uniwersytetu Stanowego Columbus, stwierdziła:....Naukowcy przychylający się do istnienia Planety X argumentują, iż duże ciało planetarne poruszające się po wydłużonej orbicie ekliptycznej może potrzebować czasu życia siedmiu do dziewięciu pokoleń na wykonanie pełnego okrążenia. Planeta X mogła pozostać nie zauważona, jeśli przemieszcza się po bardzo długiej elipsie niemal prostopadle do płaszczyzny ruchu dziewięciu znanych planet.
Jak do tej pory nie udało się zobaczyć żadnego obiektu Obłoku Oorta. Jest to niemożliwe z powodu bardzo małej jasności tych ciał. Jedyne, co można obserwować, to komety długookresowe, prawdopodobnie ciała, których ruch został zaburzony przez sąsiednie gwiazdy, przez co wlatują do centrum Układu Słonecznego, gdzie można je obserwować.
Hipoteza - Planeta X.
Niezależnie od siebie dwóch astronomów odkurzyło starą hipotezę, że wewnątrz Obłoku Oorta może krążyć wielki obiekt przewyższający swą masą najcięższą znaną planetę - Jowisza. Z analizy statystycznej orbit komet wynika, że właśnie on byłby odpowiedzialny za niektóre z perturbacji sprowadzających komety w nasze okolice. Większość astronomów pozostaje jednak sceptyczna i twierdzi, że analizę orbit przeprowadzono w niewłaściwy sposób. Jeżeli nawet nie mają racji, hipotetyczny obiekt będzie niezwykle trudny do wykrycia ze względu na jego malutką jasność i bardzo powolny ruch po sferze niebieskiej.
NASA poszukuje Nibru.
We wrześniu roku 1982, U.S. Naval Observatory potwierdziło, że "zajmowało się poważnie" poszukiwaniami Planety X. Dr Harrington powiedział, że jego zespół "ograniczył się do wąskiego wycinka nieba" i dodał, że według uprzednio wysnutego wniosku ta planeta "porusza się znacznie wolniej niż jakakolwiek planeta znana obecnie".
Warto tu nadmienić, że do poszukiwań Planety X przyłączyła się NASA, w odpowiedni sposób projektując trajektorię lotu sond Pioneer 10 i Pioneer 11. W oświadczeniu wydanym w czerwcu 1982 r. NASA ujawniła, że te dwie sondy zostały zaangażowane do poszukiwań Planety X: "Stałe abberacje w orbitach Urana i Neptuna mocno przemawiają za tym, że jakiś tajemniczy obiekt naprawdę tam jest - daleko za najdalszymi znanymi planetami Układu Słonecznego". Pioneery podróżując w przeciwnych kierunkach miały za zadanie ustalenie, jak daleko znajduje się to ciało niebieskie.
W roku 1982 NASA wysłała w kosmos sondę IRAS, której jednym z podstawowych, oficjalnie ogłoszonych zadań było jej poszukiwanie. Dopiero wrażliwy na promieniowanie termiczne satelita IRAS zaobserwował nieznane dotąd duże ciało niebieskie w głębi kosmosu. (co najmniej tak wielkie jak Jowisz), położone na tyle blisko Słońca aby można było je zaliczyć do planet, gdyby tylko udało się je lepiej zbadać i określić czym ono w rzeczywistości jest. Z wypowiedzi doktora Gerry'ego Neugebauer'a z NASA, odpowiedzialnego za projekt IRAS, wydrukowanej wówczas w artykule w "Washington Post" wynika tylko jedno: "Jedyne, co mogę wam powiedzieć to to, że nie wiemy co to jest". Obiekt ten jest tak tajemniczy, że astronomowie nie wiedzą, czy jest to planeta, gigantyczna kometa, protogwiazda, która nigdy nie miała dość wysokiej temperatury, aby stać się gwiazdą, odległa galaktyka, tak młoda, że wciąż jest w trakcie formowania swych pierwszych gwiazd, czy galaktyka tak zasnuta pyłem, że żadne światło jej gwiazd nigdy się nie przebija. Istnienie masywnego obiektu wskazują odchylenia w orbitach Uranu i Neptuna oraz komet odwiedzających nasz układ, na które Pluton jest za mały aby ponieść za nie pełną odpowiedzialność. "Tajemnicze ciało - kontynuował raport - zostało zaobserwowane dwukrotnie przez IRAS".
Washington Post z 30 grudnia 1983 tak podsumował wnioski płynące z wywiadu z głównym konsultantem naukowym programu satelitów IRAS z Jet Propulsion Laboratory w Kaliforni: "W kierunku konstelacji Oriona przy pomocy orbitującego teleskopu odkryto ciało niebieskie, które może mieć wielkość planety-giganta Jowisza i może być tak blisko Ziemi, że jest częścią naszego układu słonecznego.." Na podstawie zdobytych danych badacze szacowali wielkość planety X jako trzy, czterokrotność Ziemi, a orbitę określili jako nachyloną pod kątem 30 stopni [tak, jak to podaje Sitchin].
Relacjonując wyprawę i omawiając misje tego satelity, "The New York Times" z 30.01.1983 zatytułował swój artykuł "W poszukiwaniu Planety X tropy się rozgrzewają". Artykuł przytoczył wypowiedź astronoma Ray'a T. Reynoldsa z Ames Research Center: "Astronomowie są tak pewni dziesiątej planety, iż uważają, że nie pozostało już nic innego, tylko ją nazwać".
Czy zatem IRAS, wykrywając promieniowanie cieplne, zauważył dziesiątą planetę? Wielu astronomów tak uważa. Dla przykładu zacytujmy Williama Gutscha, prezesa American Museum-Hayden Planetarium w Nowym Jorku (i redaktora naukowego WABC-TV). Pisząc o odkryciach IRAS w swej rubryce "Skywatch", powiedział: "Dziesiąta planeta mogła być już zlokalizowana, a nawet skatalogowana", choć trzeba ją jeszcze zobaczyć przez teleskop optyczny.
Rozpracowując gruntownie wraz z Thomasem Chesterem, szefem zespołu badającego dane IRAS, transmisje radiacji podczerwonej, Whitmire powiedział w maju 1985: "Możliwe, ze Planeta X została już zarejestrowana i czeka na natychmiastowe odkrycie". Jordin Kare, fizyk z Lawrence Berkeley Laboratory, zasugerował, żeby użyć teleskopu Schmidta w Australii razem z komputerowym systemem badawczym, zwanym "pożeraczem gwiazd", celem przeszukania nieba południowego. Jeśli nie będzie można jej tam zlokalizować - powiedział Whitmire - "astronomom wypadnie z tym poczekać do roku 2600", gdy ta planeta przetnie ekliptykę."
W lipcu 1987 r. "Newsweek" doniósł: "W zeszłym tygodniu NASA odbyła konferencję prasową w Ośrodku Badawczym Ames w Kalifornii, na której przekazano, na podstawie danych m.in. z Pionierów, dość osobliwą wiadomość - wokół Słońca być może krąży - lub nie krąży - zewnętrzna dziesiąta planeta". Nie zwrócono jednak uwagi na to, że ta konferencja odbywała się pod auspicjami Jet Propulsion Laboratory z Ames Research Center i centralnego zarządu NASA w Waszyngtonie. Oznaczało to, że cokolwiek miało być ujawnione, musiało być autoryzowane na najwyższym szczeblu kierownictwa badań kosmicznych. Główny prelegent w czasie tego spotkania, naukowiec NASA, John Andersen, oświadczył, że ma przeczucie, iż Planeta X jest gdzieś tam, jednak nie w pobliżu pozostałych dziewięciu..." Natomiast najistotniejsza informacja kryła się w końcowym komentarzu Dr. Andersena kierującego badaniami. Zapytany, kiedy Planeta X zostanie odnaleziona odpowiedział: "Nie zdziwił bym się gdyby znaleziono ja za sto lat, ale może nigdy nie zostanie znaleziona, nie zdziwił bym się jednak, gdyby znaleziono ją w przyszłym tygodniu". Ktoś, kto potrafi czytać między wierszami wypowiedzi naukowców, prawdziwej odpowiedzi może się domyślać.
Dane zebrane przed dwudziestu laty przez IRAS nie są więc jednoznaczne. A być może są, ale wiedza na ich temat została zamknięta na klucz.
Tymczasem najbardziej systematyczne i coraz dokładniejsze poszukiwania oparte na instalacjach ziemskich prowadzono wciąż w U.S. Naval Observatory. W serii wyczerpujących artykułów publikowanych przez magazyny naukowe w sierpniu 1988 (i w okolicach tej daty) potwierdzono obliczenia wykazujące perturbacje w orbitach planet oraz zapewniono jeszcze raz, że wybitni astronomowie są przekonani o istnieniu Planety X. Krążąc po orbicie podobnej do orbity komety Halleya, Planeta X spędza cześć swojego czasu nad ekliptyką (w obszarze nieba północnego), większość zaś pod ekliptyką (na niebie południowym).
Dr Harrington przedstawił najnowsze wyniki swoich badań w rozprawie opublikowanej w "The Astronomical Journal" (10/1988), zatytułowanej "Położenie Planety X". Rozprawa opatrzona była szkicem nieba wskazującym najbardziej prawdopodobne miejsca, w których może znajdować sie teraz Planeta X, zarówno na niebie północnym, jak południowym. Jednak w świetle danych z Voyagera 2, który przeleciał obok Urana i Neptuna i wykrył nieustające perturbacje - nieznaczne, lecz dostrzegalne - w ich obecnych orbitach, Harrington nabrał pewności, ze Planeta X znajduje się teraz na niebie południowym.
Pod koniec lat osiemdziesiątych zaczęto podważać - ( a może maskować? ) istnienie dziesiątej planety. Tylko niewielu astronomów od tego czasu gotowa była przyznać, że jest to faktem. Jednak historia na tym się nie kończy.....
7 października 1999 roku, w dzienniku stacji ABC pojawiła się wiadomość: "Dziesiąta Planeta? - zaburzenia ruchu komet wskazują, że coś tam jednak jest". Podano w niej, że astronomowie: "znaleźli na obrzeżach Układy Słonecznego ślady masywnego, odległego, wciąż niewidocznego jeszcze obiektu - być może dziesiątej planety albo jakiejś zabłąkanej gwiazdy, która zdaje się spychać komety w głąb naszego systemu z orbity oddalonej od nas o trzy biliony mil". Takie wnioski wyciągnęły dwa niezależne od siebie zespoły uczonych - jeden z Anglii, a drugi z Uniwersytetu Stanu Luizjana w Lafayette - badające wydłużone, ekliptyczne orbity tak zwanych "komet dlugookresowych" pochodzących z chmury lodowych śmieci usytuowanej poza orbitą Plutona. Badacze ci uważają, że zachowanie komety najlepiej da się wyjaśnić obecnością "obiektu zakłócającego, działającego w rytm galaktycznych pływów".
Dwunasta planeta wypływa ponownie w 2001 roku. Science News z 7 kwietnia pod tytułem 'Dziwna orbita komety wskazuje na ukrytą planetę': "Daleko poza dziewięcioma znanymi planetami układu słonecznego znajduje się przypuszczalnie ciało równie wielkie jak Marsa, które mogło kiedyś stanowić część naszego układu planetarnego..." Chodzi tu o kometę 2000 CR/105, która porusza się po ogromnej, eliptycznej orbicie, która w największym zbliżeniu do Słońca znajduje się 4,5 miliarda kilometrów od niego [tyle, co Neptun].
Może to nie Nibru tylko Nemezis -gwiazda śmierci ?
Do 1985 roku wielu astronomów również intrygowała "teoria Nemezis", przedstawiona po raz pierwszy przez geologa Waltera Alvareza z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley oraz jego ojca, Luisa Alvareza, laureata nagrody Nobla. Zauważając pewną regularność w wymieraniu gatunków na Ziemi (włącznie z dinozaurami), wysunęli sugestie, że jakaś "gwiazda śmierci" czy planeta o mocno nachylonej i wielce eliptycznej orbicie wznieca deszcz komet, które niosą zagładę i spustoszenie do wnętrza Układu Słonecznego, w tym także na Ziemie. Im bardziej astronomowie i astrofizycy (tacy jak Daniel Whitmire i John Matese z Uniwersytetu w Luizjanie) analizowali te możliwości, tym bardziej skłaniali się do wniosku, że nie jest to "gwiazda śmierci", lecz Planeta X.
Hipoteza ta, poparta mitami i spekulacjami zakłada, że nasze Słońce ma swego złego brata (lub siostrę - jak kto woli) w postaci właśnie brązowego (lub czerwonego) karła. Obiekt taki miałby maksymalnie jedną trzecią masy i średnicy Słońca i emitował niewielkie ilości własnego światła (jego jasność stanowiłaby jedną tysięczną jasności Słońca). Tą hipotetyczną gwiazdę nazwano Nemesis. Miałaby ona znajdować się poza Obłokiem Oorta, w odległości od 50 do 100 tysięcy jednostek astronomicznych. Nemesis miałaby poruszać się po orbicie eliptycznej, raz na około 26 - 34 milionów lat zbliżając się do Obłoku Oorta, co powodowałoby zakłócenie orbit tamtejszych obiektów i wyrzucenie w kierunku centrum Układu Słonecznego znaczniejszej ilości komet, asteroidów i tym podobnych ciał niebieskich. Tym samym znacznie zwiększyłoby się prawdopodobieństwo zderzenia takiego obiektu z Ziemią a co za tym idzie gigantycznej katastrofy na naszej planecie. I właśnie cykliczne występowanie takich kataklizmów (na przykład wyginięcie dinozaurów i cykliczne wyginięcia innych gatunków) da się zauważyć! Wygląda na to, że jakaś siła rzeczywiście co kilkadziesiąt milionów lat powoduje iż nasze okolice odwiedzane są przez większą liczbę okruchów kosmosu, niosących ze sobą zniszczenie. Czy to sprawka Nemesis? Jej poszukiwania trwają (niektórzy nawet twierdzą, że Planeta X została już odnaleziona, ale informacji tej nie podaje się do wiadomości publicznej).
Przecieki. "Deacon" potwierdził, że rząd USA wie o "Ciemnej Gwiezdzie". Jej istnienie zostało odkryte przez wojskowych astrofizyków na podstawie zaobserwowanych grawitacyjnych anomalii. Fizyk powiedział, że Dark Star, czyli Planeta X ma ekstremalnie eliptyczną orbitę o niezwykle długim obiegu, jednak nie zna jej wielkości ani masy. Obecnie ciało zbliża się, i według NOAA jest to pośrednią przyczyną zmian klimatycznych. Naukowiec pośrednio potwierdził też, że domysły na temat roku 2012 mogą mieć coś wspólnego z oddziaływaniem Planety X. W dalszej części wywiadu "Deacon" opowiadał o innych tajnych rządowych projektach.
W Nexusie [Nr 3/2001] zamieszczony został tekst Dr Richarda J. Boylan'a, który jest opracowaniem oświadczeń złożonych przez byłego konsultanta NSA [Agencja Bezpieczeństwa Narodowego] występującego pod kryptonimem 'Z', którego istnienie potwierdziły też źródła niezależne od Boylan'a. Wśród rewelacji pojawia się informacja, iż amerykańskie nie tylko bierze istnienie dwunastej planety - Marduka na poważnie, więcej ustaliło jego istnienie, trasę i czas przybycia w obręb naszego ścisłego sąsiedztwa. Marynarka wojenna podawać miała, iż obiekt ten zbliża się od strony południowej półkuli [z tego rejonu Ziemi można go obserwować], a przybędzie na przełomie lat 2011/2012.
Dnia 9 września 2002 roku światowe agencje ogłosiły o odkryciu ciała niebieskiego, które media okrzyknęły dziesiątą planetą. Odkryty obiekt ochrzczono mianem Quaoaru. Jak ogłosiło Amerykańskie Towarzystwo Astronomiczne ciało to ma wydłużoną orbitę charakterystyczną dla asteroidy, stąd też astronomowie zastanawiali się, czy Quaoara można uznać za planetę.
W całej tej sprawie najważniejsze jest jednak, iż astronomowie przypuszczają, iż dalej znajduje się co najmniej kilka obiektów, które mogą być znacznie większe, można sugerować, iż wśród nich jest Marduk/Nibiru. Ze względu, iż z Ziemi jest już niemal niemożliwym prowadzenie obserwacji na odległości sięgające 10 mld km, trzeba będzie sond kosmicznych by prowadzić dalsze obserwacje wizualne.
Najnowsze odkrycia astronomów przeczą od lat zakorzenionej opinii, że planety są rzadkością w skali kosmosu. Dowodzą tego badania zapoczątkowane przez prof. Wolszczana, a kontynuowane m.in. przez innego słynnego polskiego astronoma prof. Paczkowskiego. Wynika z nich, że w naszej Galaktyce aż roi się od planet. Trwają także poszukiwania globu podobnego do Ziemi, spełniającego warunki potrzebne do istnienia na nim życia. "Oczy" teleskopów skierowane są jednak w odległe rejony Kosmosu.
Kolejna okazja odkrycia Planety X zdarzy się jednak już wkrótce. 22 lutego Japończycy wystrzelili na orbitę, z Uchimora Space Center, teleskop badający niebo w podczerwieni. Ten projekt to usprawniona wersja IRAS. Japoński teleskop ASTRO-F (znany też pod nazwą "Akari", czyli "Światło"Wink ma być pierwszym z serii podobnych misji planowanych w najbliższych latach. ASTRO-F ma zbierać dane dotyczące m.in. brązowych karłów i wygasłych gwiazd, w najbliższym sąsiedztwie Słońca. Po zakończeniu pracy satelity rozpocznie się analiza zebranych danych, tak więc być może będziemy mieć odpowiedź na pytanie, czy istnieje 10 planeta Układu Słonecznego, a tym samym uzyskamy potwierdzenie, że współczesna nauka dogoniła wiedzę sprzed 6000 lat.
Nie ma plików w tym folderze
-
0 -
0 -
0 -
0
0 plików
0 KB