Download: Było nie minęło -2011- Zanim Złamano Enigmę.avi
2011-02-26
Zanim Złamano Enigmę
Nasza opowieść zaczyna się w czasach, kiedy określenie “telegraf bez drutu” zrozumiałe było tylko dla wąskiej grupy fachowców, kiedy wojskowi w Europie ciągle bardziej wierzyli w skuteczność gołębi pocztowych niż w nowinki pana Marconiego. I wtedy nagle okazało się, że świeżo upieczona polska armia stała się absolutnym liderem w takich dziedzinach jak radiowywiad i kryptologia. Dziś pójdziemy tą ścieżką prowadzeni przez Grzegorza Nowika – historyka. Naszą opowieść trzebaby zacząć od pełnych patosu dni listopadowej, narodowej wiosny roku 1918. Już na starcie okazało się, że bez nowoczesnej łączności nie sposób obwieścić światu, iż odrodziła się niepodległa Polska. W roku 1918 funcjonowała stacja telegraficzna w Warszawie. To tutaj w sierpniową noc 1919 r. pełnił nocny dyżur Jan Kowalewski – dyżur w czasie którego zaczął rozwiązywać rosyjskie szyfrogramy. 12.08.1919 r. polski radiowywiad przejął wielostronicowy, szyfrowy telegram XVI Armii Sowieckiej. Był to rozkaz operacyjny. Dzięki Kowaleskiemu w niespełna godzinę szyfr zaczął się rozwiązywać. Depesza nie była jeszcze do końca rozszyfrowana, gdy z fragmentów juz było jasne, że to wielki rozkaz o decydującym natarciu na samą Warszawę. Informację tę przekazano niezwłocznie do Belwederu. Kowalewski był samorodnym geniuszem. W czasie całej wojny złamał około 100 rosyjskich szyfrów. Sprawę z pewnościa ułatwił mu fakt, że potrafił nie tylko mówić i pisać, ale i myśleć po rosyjsku. Dokładnie to samo odwróciło sie przeciwko Niemcom w czasie poprzedzającym wybuch II wojny światowej. Marian Rejewski, który złamał “Enigmę “ nie tylko świtnie znał niemiecki, ale też potrafił myśleć niemieckimi kategoriami.
Wracając jeszcze do sierpniowych dni Bitwy Warszawskiej, to, że całość korespondencji radiowej nieprzyjaciela była kontrolowana nie wystarczało naszemu dowództwu. Zrodził się pomysł absolutnie nowatorski – zakłócania sowieckiej łączności. I tu znów nieocenione usługi oddała, dzięki swej mocy, radiostacja w forcie. Na rosnący chaos w eterze, wywołany pracą polskich stacji zakłócających, nałożyło się jeszcze jedno zdarzenie, które historycy ochrzcili mianem “cudu w Ciechanowie” lub “cudu nad Łydynią” – tak bowiem nazywała się rzeka, nad którą miasto leży. Tutaj 15.08.1920 r. rosyjska IV Armia utraciła radiostację, która zapewniała strategiczną łączność, co odbiło się na działaniach całego frontu. Autorami tego sukcesu byli ułani z 203 Pułku Ułanów Ochotniczej Jazdy Kaliskiej. I tak oto cud nad Wisłą zaczął sie w Ciechanowie, nad rzeka Łydynią...