Download: Było nie minęło -2011- Podsumowanie Roku 2010.avi
2011-01-01
Podsumowanie Roku 2010
Każdy, kończący się rok skłania do podsumowań, osobistych rozliczeń, czy składanych sobie na przyszłość obietnic. Ale od czasu do czasu, warto zatrzymać się w biegu i raz w roku powiedzieć sobie - przeżyjmy to jeszcze raz!. My także postanowiliśmy zrobić reporterski rachunek sumienia z tego, co udało nam się dokonać w mijającym 2010 roku. A wyszło tego naprawdę sporo. Tysiące przejechanych kilometrów w najróżniejszych warunkach, setki rozmów z różnymi ludźmi i dziesiątki opowiedzianych historii.Wraz z kończącym się rokiem 2010 wybraliśmy kilka tematów, do których chcielibyśmy powrócić pamięcią. Jednym z nich jest m.in. historia Halifaksa pod Wojnarową.
W tym przypadku, powodem rozpoczęcia naszych poszukiwań było poczucie długu wobec młodych ludzi, podejmujących śmiertelne ryzyko lotu nad okupowaną przez niemców Europą po to, by nieznanym z twarzy i mówiącym innym językiem bojownikom ruchu oporu zrzucić na spadochronach broń. Sam lot Halifaksa skończył się dramatycznie na wzgórzach wsi Nicew pod Wojnarową. Dziś nie ma tam trwałego znaku pamięci. Postanowiliśmy więc wydobyć z ziemi dowody tej tragedii i przypomnieć o niej. Podobnie było w Ślądkowicach, gdzie szukaliśmy szczątków Łosia, który 4 września 1939 r. wystartował z lotniska polowego w Kucinach pod Łodzią , a tu w Ślądkowicach po raz ostatni, w dramatyczny sposób dotknął ziemi, niosąc śmierć młodej, czteroosobowej załodze.
W ciągu minionego roku dość często korzystaliśmy z zaproszeń znanego rekonstruktora pojazdów bojowych Adama Rudnickiego. Ostatnio mieliśmy okazję oglądać próby techniczne urządzeń i mechanizmów rekonstruowanego ciągnika C2P. To ostatni i decydujący moment przed wyjazdem na poligon. Obiecaliśmy sobie, iż z całą pewnością nie przeoczymy tej chwili, gdy w pełni już zrekonstruowany pojazd opuści bramy garażu.
Od lat nasza archeologia kopie w różnych zakątkach świata. Święci triumfy w Egipcie i Nubii. Ale jakoś nie ma serca, a może bardziej pieniędzy dla małych miasteczek, tutaj w kraju, których pamięć historyczna sięga zaledwie kilka wieków wstecz. Tak było z Wojsławicami, których rynek był znanym z prowincjonalnych krajobrazów skwerkiem. Dzielimy radość z zawodowymi archeologami, którzy szeroko otworzyli księgę dziejów tego małego miasteczka, rozkopując jego centralny plac. Znaleziono tu rzeczy niezwykłe – pozostałości dawnej, miejskiej zabudowy, mury Ratusza, fragmenty starej drogi, elementy dawnych narzędzi gospodarskich i duże ilości monet. Tu także mieliśmy maleńkie poczucie sukcesu naszych ulubionych nauk – historii i archeologii.
Wspominając miniony 2010 rok nie sposób pominąć historii związanej z naszym rodzimym, lubelskim zamkiem. W połowie października, opatrzeni w specjalistyczną aparaturę pomiarową ruszyliśmy z pomocą młodej dziewczynie, która postanowiła odszukać przerażające miejsce kaźni lubelskiego zamku – zagruzowane piwnice budynku administarcyjnego, w których swego czasu, odbywały się katyńską metodą nieludzkie egzekucje żołnierzy Polskiego Podziemia. Od lat środowiska tych, którzy przeżyli tamte okrutne wydarzenia dopominają się, coraz słabszym głosem o znak pamięci, odpowiedni do miary dramatów,