Tytuł: Złote Łany
Serial dokumentalny - Produkcja: Polska - Rok produkcji: 2000
Scenariusz i reżyseria: Ewa Straburzyńska
Zdjęcia: Piotr Sędzikowski
Muzyka: Bartosz Straburzyński
Konsultacja językowa i narracja: prof. Jan Miodek
Kanał emisji: TVP 1 /TVP Info
Recenzja:
Złote łany - 2001-02-26, ostatnia aktualizacja 2001-02-23 17:49
Telenowela dokumentalna
Zasiadam z chipsami przed telewizorem, a tam wielka maciora zaczyna rodzić. Pociągnęła serię jak pepesza. Kilkanaście prosiaków wyślizguje się z niej lekko jak pestki ze śliwek, profesor Miodek hamletyzuje, że "największym cudem świata są narodziny", a ja już jestem na kolanach.
To film Ewy Straburzyńskiej "Złote Łany". Już tytuł zdradza, że to będzie landszaft. Obraz sielskiego życia polskiej wsi, do tego w formie telenoweli dokumentalnej. Brzmi strasznie. Przed miesiącem Leszek K. Talko, mój kolega (bardzo bliski, bo w redakcji siedzimy obok siebie, ale odwróceni plecami), na łamach "Gazety Telewizyjnej" przyznał, że dokumentalne telenowele go nie biorą i po "Złotych Łanach" nie zmienił zdania. Mało tego, z trudem przebrnął przez pierwszy odcinek.
Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej, bo w tym filmie wszystko jest staroświeckie, jak profesor Miodek i jego sentencje, a Leszek to produkt epoki Internetu, o którym napisał kilkadziesiąt artykułów, za co w zeszłym roku dostał polskiego Pulitzera.
To film dla ludzi takich jak ja, którzy mają kłopot z zaprogramowaniem telefonu komórkowego, którzy lubią starocie, antyki, rozwalone graty, zagracone strychy. Bo to film o staroświeckiej Polsce. On nawet nie jest obiektywnym opisem wsi. Tu nie ma meneli walających się pod barem Alaska. A na pewno mają takich w Złotych Łanach.
To jest staroświecki film o pięknych staroświeckich ludziach, jeśli nawet młodych, to z gatunku tych wymierających, którzy wzruszają się, chodząc w gumofilcach po świeżo zaoranym polu. Oglądając ten film, mam wrażenie, jakbym cofnął się w lata 60. To, co mojemu młodszemu koledze Leszkowi wydaje się niestrawne i niedzisiejsze, jak oranie końmi, mnie przewraca na kolana.
Po prostu nie można nie oszaleć z zachwytu, oglądając panią Stenię wibrującą w takt cygańskich melodii na weselu córki. Nie można nie zachwycić się dramatycznym talentem pani Wandy, która w każdym odcinku rwie jabłka i narzeka, że jej syn Irek "do roboty zawzięty, ale do ożenku się nie pali". A potem pan Franciszek. Najpierw w sklepie pani Steni kupuje seradelę, a potem monologuje pod gwiazdami, "że robak i ja to bracia, jesteśmy w kosmosie".
A wiesz Leszek, że Tołpy to by sam Szekspir nie wymyślił? A on sobie w Złotych Łanach mieszka. Nie uwierzycie państwo, jak Tołpa nie cierpi się z Gralami. To dwie najbogatsze rodziny we wsi. Gralowie (bracia, wujowie, synowie, szwagrowie) brylują w miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej, więc Tołpa motopompę kupił, żeby w łachę do Gralów nie iść. Jak mu się zapali, to se sam ugasi. A Grali do swojego pożaru nie puści.
Ja tego filmu też nie trawię, ale kiedy pani Rozalia urządza dla krów recital, bo tylko jej śpiew może je uspokoić, kiedy są przerażone po burzy, to ja znowu jestem na kolanach. A wiesz Leszek, że krowa jak nie chce, to nie da mleka? To nie komputer, w który jak wrzucisz, to zawsze wyjmiesz. Krowie trzeba pośpiewać, poklepać, popieścić. Rzeczywiście, nikt w tym filmie nie robi zadymy w dyskotece. Nie walają się w rowie pod barem Alaska. Ale o Holendrze, co mu stogi palą po każdych sianokosach, film opowiada. Prawdziwy czy nieprawdziwy, z pewnością najwspanialszy landszaft telewizyjny (Ewy Straburzyńskiej), jaki widziałem.
Jacek Hugo-Bader (26-02-2001 03:00)
W pierwszym odcinku autorka przedstawia kilkoro z bohaterów, którzy będą się również pojawiać w następnych, aż do końca serialu. Akcja filmu toczy się w lipcu, sierpniu i pierwszych dniach września 1999 roku, a więc w okresie żniw. To na wsi zawsze czas wytężonej pracy. W zeszłym roku towarzyszyło mu także zdenerwowanie. Pogoda była kiepska, dużo padało.
W Złotych Łanach ludzie z niecierpliwością spoglądają w niebo. Zboże jest mokre. Nie da się go jeszcze kosić. Pani Wanda mieszka i pracuje wraz z synem Irkiem, któremu przekazała już gospodarstwo. Radzą sobie z trudem. I oni nie decydują się jeszcze na wyjście w pole. Pani Wanda udaje się po nasiona rzepaku do sklepu nasiennego. Jego właścicielką jest tutejsza bussineswomen, pani Stenia. Prowadzi nie tylko sklep. Uprawia także nieduże pole i do tego jeszcze jest radną. Dlatego właśnie wybiera się na mecz piłkarski, rozgrywany w oczekiwaniu na rozpoczęcie żniw. Radni grają przeciwko sołtysom. Mecz trzeba jednak przerwać. Jeden z zawodników musi zejść z boiska: dostaje wiadomość, że jego krowa zaczęła się cielić.
Państwo Wełpowie radzą sobie z największym trudem. Mają niewielkie gospodarstwo, z którego muszą utrzymać i wykształcić czworo dzieci - strasi synowie już ciężko pracują pomagając rodzicom. Biedują także państwo Kałczorowie - rodzice dziesięciorga dzieci, z których siedmioro opuściło już rodzinny dom, a z pozostałych trojga, dwoje to głuchoniemi. Kałczorowie próbują się ratować stawiając na agroturystykę. Bracia Kazimierz i Edward Gralowie należą do bogatszych mieszkańców Złotych Łanów. Gospodarują razem i we czworo, wraz z żonami, radzą sobie dzielnie. Leszek i Czesława Konopkowie natomiast, ku swemu zaskoczeniu, wygrali przetarg i stali się właścicielami blisko 1000 ha ziemi oraz tego, co zostało z majątku zlikwidowanego i rozgrabionego pegeeru. Radzą sobie zupełnie dobrze, a z trojga dzieci dwudziestoletnia Agnieszka już zdecydowała, że w przyszłości przejmie po rodzicach to ogromne gospodarstwo i podjęła studia na Akademii Rolniczej.
W ślady ojca chce także pójść córka pana Szorca, który zajmuje się hodowlą koni rasy śląskiej. Filozofujący pan Franciszek jest najbarwniejszą postacią w Złotych Łanach. Ten tradycjonalista mówi o sobie: jestem pan rolnik. Powtarza, że ziemię należy szanować, a uprawia ją jak dziadowie, używając starych narzędzi i metod. Nie chce słyszeć o nowoczesności, a jednocześnie jest oczytany, interesuje się kosmosem, ma niezwykłą wyobraźnię i poczucie humoru. Jest wielkim miłośnikiem zwierząt, którym w swoim gospodarstwie stworzył prawdziwy raj. U niego się nie przelewa, a przecież oboje z żoną nie narzekają na swój los.
Ciekawą postacią jest też z lekka zaciągająca po kresowemu pani Rozalia, baczna obserwatorka i komentatorka wiejskich wydarzeń. I ona bez zbytnich narzekań poprzestaje na tym, co ma, choć nie jest jej łatwo. Pani Rozalia posiada dar przepowiadania pogody. Twierdzi, że utrzyma się ładna pogoda, a zbliżająca się chmura nie jest groźna. Niektórzy gospodarze, mając już po uszy czekania, ruszają w pole. Zaczyna lać.
z chomika Ufiaczek
W Złotych Łanach wreszcie zaczęły się żniwa. Pan Franciszek, hołdujący tradycji, kosi starymi maszynami. Sfatygowana snopowiązałka nie wytrzymuje trudu. Żona pana Franciszka - również Franciszka - niepokoi się, że mąż nie wraca do domu. Pani Stenia także wyszła w pole, pracy jednak u niej nie będzie zbyt dużo. Synowie Edwarda Wełpy koszą kombajnem i jednocześnie obserwują, co dzieje się na polu braci Gralów. Wełpowie i Gralowie rywalizują ze sobą od lat. Edward i Gralowie pokłócili się jeszcze jako chłopcy. Rodzice wtrącili się w bijatykę dzieciaków i sprawa zakończyła się poważnym konfliktem trwającym do dziś. Pan Jan był kiedyś kierowcą, teraz próbuje żyć z rolnictwa, lecz jednocześnie zainwestował w przydrożny bar, który nazwał "Alaska". Ciągle nie wie, na czym się skoncentrować. Idzie więc do pana Jana "wróżącego ze stołu", by znaleźć u niego radę. Obywa się seans, w którym uczestniczy żona wróżącego, Janina. Stół wystukuje, że Jan powinien swoją przyszłość związać z barem. Do wyjścia w pole przygotowuje się także Irek. Od tych zbiorów wiele zależy. W zeszłym roku ukradziono mu z pola jałówki. Stracił sporo pieniędzy. Matka pomagała mu jak mogła, dorabiając w różny sposób. Ciągle jednak nie mogą wyjść z kłopotów. Pani Rozalia wspomina przeszłość. Uważa, że kiedyś nie było takich wspaniałych maszyn, a gospodarze potrafili wszystko zrobić na czas. Teraz te wszystkie urządzenia tylko ludzi zdemoralizowały. Pani Stenia skończyła już pracę w polu i zajęła się przygotowaniami do ślubu córki. Wybiera się do krawcowej. Druga pani Rozalia właśnie skończyła 100 lat. Na urodziny zjechała się cała rodzina. Goście bawią się w wiejskiej świetlicy. Dostojna jubilatka dziarsko tańczy z młodymi. Pan Franciszek naprawił już snopowiązałkę i może się zająć innymi sprawami. Rozpatruje właśnie bardzo niepokojącą go kwestię głodu na świecie. Na polu Wełpów jeszcze trwa praca. W kombajnie zepsuło się łożysko i teraz - choć już noc - nadrabiają stracony czas.
z chomika Ufiaczek
Edward Wełpa jedzie do punktu skupu. Wie, że Gralowie wcześniej sprzedali byczka i ma nadzieję, że on uzyska lepszą cenę. W obu gospodarstwach synowie przygotowują się do pójścia na dyskotekę.
Franciszkowie zbierają snopy z pola. Tymczasem w ostatniej kuźni w okolicy trwa podkuwanie konia. Pani Stenia na ślub córki zamówiła dwie bryczki. Ekipa filmowa, zaintrygowana umiejętnościami pana Jana, chce wysłuchać wróżby jego stołu.
Pani Wanda znów rozpatruje nieszczęścia, jakie spotkały ją i Irka. Nie dość, że ukradli im jałówki, to zupełnie nie udał się tytoń, w który zainwestowali. Na domiar złego chyba nie dostaną odszkodowania, a ona tak by chciała, żeby syn się ożenił. Franciszkowie zwożą snopy do stodoły. Zboże nie jest udane. Pan Franciszek narzeka więc, że człowiek narobi się, a nic z tego nie ma.
Dyskoteka już się zaczęła. Bawią się synowie Wełpów i Gralów. Wszyscy czekają na striptiz.
z chomika Ufiaczek
Edward Wełpa wymyślił coś, czego nie mają Gralowie, a czym na pewno ich zaskoczy. W tym celu jedzie do gospodarza, który hoduje lochę dzika, zwaną Kaśką. Potem zaś idzie do Kałczorów, którzy z udanej krzyżówki mają dzikoświnki. Przy tej okazji rozmawia z przyjacielem o przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Obaj zastanawiają się, czy padną małe gospodarstwa, czy raczej duże. Państwo Kałczorowie znaleźli się w trudnej sytuacji. Dali się zwieść preferencyjnym kredytom i dobiły ich odsetki. Teraz próbują się ratować przestawiając gospodarstwo na agroturystykę.
U pani Steni zaś, zgodnie z tradycją, odbywa się świniobicie, bo na weselnym stole muszą się znaleźć wędliny własnej roboty. Pani Wanda wraca z pełnymi garnkami z pola. Zaniosła tam Irkowi obiad, ale śpieszący się i zdenerwowany syn nie chciał jeść. Chłopak cały czas zastanawia się, czy tegoroczne żniwa pozwolą mu wyjść na prostą. Pani Wanda żałuje, że nie przeniosła się do miasta. Miała taki zamiar, ale mąż zmarł przedwcześnie i została sama z pięciorgiem dzieci. W takiej sytuacji o przenosinach nie mogło być mowy.
Pana Franciszka odwiedza Belg z propozycją kupienia jego ziemi. Wszystkie grunty dookoła i młyn już wykupił. Ma zamiar stworzyć ośrodek rekreacyjny ze stajniami i restauracją. Gospodarstwo pana Franciszka trochę mu przeszkadza w realizacji planów. Agnieszka Konopkówna szczepi prosięta. W ogromnym gospodarstwie rodziców wiecznie jest dużo pracy. Rodzina spotyka się tylko przy kolacji. Mają wówczas czas, by chwilę porozmawiać. Agnieszka jest dumna, że żyje na wsi. Konopkom dokucza jednak ludzka zawiść.
W barze "Alaska" spotykają się ludzie ze wsi i podróżni. Właśnie wpadł przejazdem jakiś chłopak i opowiada o dziewczynie, którą stracił.
z chomika Ufiaczek
Ekipa filmowa staje się sprawcą nieszczęścia: rozbicia szyby w kombajnie Irka. Młodzieniec jest wściekły. Jego matka, pani Wanda, próbuje łagodzić sprawę, jak zawsze rozdając jabłka. W sali wynajętej w miasteczku trwa wesele najstarszej córki pani Steni.
U Franciszków natomiast odbywa się pieczenie chleba - zajęcie, które namal całkiem odeszło w przeszłość. Zgodnie z tradycją, gospodarz wyrabia ciasto w wielkiej dzieży, a gospodyni rozpala w piecu.
Joanna przed kilkoma laty wyjechała do Holandii. Wyszła tam za mąż za Henka, który zawsze marzył, by mieć swoje gospodarstwo. Na urzeczywistnienie pragnienia w kraju jednak nie było go stać. Na przeszkodzie stały też ograniczenia narzucone przez Unię Europejską. Oboje pomyśleli o Polsce. Henk kupił zdewastowany i zdegradowany majątek popegeerowski i zaczął gospodarzyć. Zawistnicy dwa razy podpalali mu stodoły z sianem, ale się nie poddał. Jego obory opuszcza mleko doskonałej jakości. Czternastoletni syn holenderskich przyjaciół Henka spędza w Złotych Łanach wakacje. Pracuje, by pomóc gospodarzowi, co sprawia mu autentyczną radość.
W barze "Alaska" pan Jan, zwany poetą, martwi się, że musi wyjechać do Niemiec, którego to kraju nie darzy najlepszymi uczuciami. Ale właśnie tam wyjechała córka i teraz wychodzi za mąż, na szczęście - zdaniem pana Jana - za Polaka.
z chomika Ufiaczek
Pani Stenia opowiada o weselu córki, a pan Jan - w barze "Alaska" - wspomina pobyt w Niemczech i zwierza się, że zmienił zdanie o Niemcach i przekonał się do nich, kiedy zobaczył ich gospodarny kraj.
Pani Wanda wraca do domu po jednodniowej nieobecności. Jest zaniepokojona. Cielęta ryczą, a Irek siedzi zamyślony. Kobieta po raz kolejny dochodzi do wniosku, że syn musi się ożenić. W domu państwa Kałczarów trwają przygotowania do wyjazdu Janusza do szkoły dla głuchoniemych. Chłopiec będzie mieszkał w internacie i uczył się zawodu stolarza. W przygotowaniach uczestniczy Asia. Jest także głucha, ale świetnie czyta z ust, a nawet mówi, pełni więc w rodzinie rolę tłumacza.
Ewa Wełpowa z żalem myśli o swoich dzieciach. Tak ciężko muszą pracować w gospodarstwie, podczas gdy córka jej żyjącej w mieście siostry mogła wyjechać na kolonie do Włoch. Trwają ćwiczenia ochotniczej straży pożarnej, organizacji zanikającej już w tym regionie. Jednostkę tworzą trzy rodziny, w tym Gralowie, dlatego Wełpa wymyślił własne sposoby ratunku przed żywiołem, by w razie nieszczęścia nie być zdanym na pomoc znienawidzonych sąsiadów.
Najmłodszym rolnikiem w Złotych Łanach jest Marek. Miał 19 lat, kiedy przejął gospodarstwo od chorego ojca. Prowadzi je z żoną Agnieszką, która dla niego porzuciła miasto. Postawili na hodowlę świń. Pracują ciężko, mają dwoje małych dzieci, a mimo to oboje zaczęli - zaocznie - naukę w szkole średniej, przekonani, że zdobyte wykształcenie zaprocentuje w przyszłości.
Pani Franciszka opowiada o krowach, o tym, że lubią kiedy się im śpiewa. Pan Franciszek natomiast kupuje w miasteczku nasiona i odwiedza bibliotekę. Wieczorem wyraża swój zachwyt dla wszechświata.
z chomika Ufiaczek
W Złotych Łanach wielkie rolnicze święto - dożynki. Ksiądz proboszcz święci wieńce dożynkowe, a także nowy hydrant, bo wieś wzbogaciła się o wodociąg właśnie oddany do użytku. Gospodarze uczestniczący w uroczystości rozmawiają o efektach swojej pracy. Pan Franciszek uważa, że plony nie były najlepsze, ale mogły być gorsze. Irek jest zadowolony: wszystko wskazuje na to, że wreszcie wykaraska się z długów. Pan Marian zauważa, że pogoda była fatalna i wielu rolników poniesie straty. On radzi sobie tylko dlatego, że jeździ do Niemiec i tam dorabia. Bez tego nie byłby w stanie utrzymać rodziny.
Atrakcją dożynek jest loteria i występ siłacza. Właśnie z tego ostatniego powodu na zabawie zjawił się też Jan "wróżący ze stołu". Chce się przekonać, czy wyczyny siłacza są wynikiem magii, czy też raczej sprytu.
Pani Wanda stroi się, by pójść na dożynki, kiedy przyjeżdża jej zięć. Rozmawiają o Irku. Matka jak zawsze martwi się, że chłopak nie może znaleźć sobie żony, zięć pociesza ją jednak, że być może już znalazł sobie dziewczynę na trwającej od jakiegoś czasu zabawie. Do pana Franciszka przyjeżdżają zaprzyjaźnieni letnicy. Zainstalowali grill nad jeziorem. Rozmawiają z gospodarzem o opłacalności uprawy ziemniaków i o sprzedaży gospodarstwa, na które pan Franciszek od dawna ma kupca.
U Wełpów jeszcze nie wszystkie plony zwieziono z pól. Pozostała do skoszenia gryka. W jej sprzęcie pomaga gospodarzowi pan Kałczar. Tymczasem żony obu rozmawiają o życiu, drożyźnie, kłopotach i zadłużeniu w miejscowym sklepie. W świetlicy trwają przygotowania do wesela. Pan Marian wydaje za mąż jedyną córkę.
z chomika Ufiaczek
Plik : 199 MB (199 MB), czas 0:24:30, rodzaj: AVI, 1 ścieżka(i) audio, jakość 56 %,
Video : 177 MB, 1011 Kbps, 25.0 fps, rozdz. 640*480 (4:3), XVID = XVID Mpeg-4, Obsługiwane
Audio : 22 MB, 127 Kbps, 48000 Hz, 2 kanał(y), 0x55 = MPEG Layer-3, VBR, , Obsługiwane
W gospodarstwie pana Mariana trwają przygotowania do wesela. Kury idą pod nóż, gościom bowiem, jak chce tradycja, trzeba podać rosół. Dzwonnik uderza w dzwon. Słysząc jego dźwięk pani Rozalia snuje rozważania o braku pobożności w dzisiejszym świecie. Pan Szorc jest jednym z najbogatszych i najbardziej szanowanych gospodarzy w Złotych Łanach. Postawił na hodowlę koni rasy śląskiej i zupełnie dobrze na tym wychodzi. Córka Dorota ma zamiar iść w jego ślady. Pani Wanda uważa, że wystawne wesela, które ciągle jeszcze urządza się we wsiach, zupełnie nie mają sensu. Lepiej przeznaczone na nie pieniądze dać młodym, żeby mieli od czego zacząć wspólne życie.
W domu pana Mariana państwo młodzi szykują się do wyjazdu do kościoła. Nim to nastąpi, otrzymają błogosławieństwo od rodziców. Potem, zgodnie z miejscowym zwyczajem, orszak weselny przejedzie przez całą wieś. Sąsiedzi na drodze ustawią bramki-przeszkody, a z im bogatszych domów pochodzą młodzi, tym przeszkód jest więcej. Młodzi zatrzymają się przed każdą, by czekające tam dzieci obdarować słodyczami, a dorosłych poczęstować czymś mocniejszym - w podzięce za życzenia.
Edward Wełpa i jego syn Maniek chorują na oczy z powodu niedostatecznego ich zabezpieczenia podczas pracy ze spawarką. Założyli więc ciemne okulary i wychodzą w pole. Mają zwozić słomę. Od trzech lat sąsiadem Wełpów jest artysta malarz. Osiadł w Złotych Łanach zmęczony miastem. Każdego lata urządza u siebie plenery dla przyjaciół plastyków. Na co dzień zaś obserwuje z boku wieś, ciekaw, jak radzą sobie rolnicy w niełatwym dla nich okresie. Pan Franciszek jest zadowolony. Ostatecznie odrzucił ofertę Belga, który chciał kupić jego ziemię.
Pani Stenia natomiast doszła do wniosku, że jako businesswoman powinna mieć jakieś hobby i właśnie w pobliskiej stadninie pobiera pierwszą lekcję jazdy konnej.
U Kałczorów wesele Marianowej córki staje się okazją do wspomnień. Pani Grażyna opowiada, jak mąż zakochał się w jej pięknym warkoczu, którego do dziś nie pozwala obciąć. Tymczasem państwo młodzi dziękują rodzicom za wszystko. Zaraz odbędą się oczepiny połączone z przyśpiewkami.
z chomika Ufiaczek
Plik : 199 MB (199 MB), czas 0:23:47, rodzaj: AVI, 1 ścieżka(i) audio, jakość 56 %,
Video : 177 MB, 1045 Kbps, 25.0 fps, rozdz. 640*480 (4:3), XVID = XVID Mpeg-4, Obsługiwane
Audio : 21 MB, 127 Kbps, 48000 Hz, 2 kanał(y), 0x55 = MPEG Layer-3, VBR, , Obsługiwane
Ryszard Szorc, hodowca koni rasy śląskiej, przez kilka miesięcy trzyma je na pastwisku. Puszczone wolno z czasem dziczeją. Okazuje się, że jeden z nich zachorował. Resztę trzeba zapędzić do stajni. Ludzie tracą kontrolę nad tabunem.
Tymczasem Edward Wełpa kosi grykę. Wydaje się, że tym razem wszystko pójdzie gładko i bez przeszkód. Pomaga mu Jan Kałczor, i właśnie jemu blokuje się jedno z kół ciągnika. Uderza w przyczepę i rozbija ją. Ziarno wysypuje się na drogę. Pani Wanda jak zawsze częstuje jabłkami i opowiada o swojej pracy na kolei. Stróżowała tam pełniąc nocne dyżury i wówczas była naprawdę zadowolona z życia.
Pani Rozalia jest oburzona całkiem nowym i niesłychanym na wsi zjawiskiem: szantażem. Szantażowany jest pan Szorc, ale on sam nie chce o tym mówić. Zgłosił sprawę na policji. Maniek Wełpa biegnie do ojca na pole, by powiedzieć mu o wypadku i zniszczeniu przyczepy. Właśnie wtedy zakleszcza się coś w ciągniku zjeżdżającym po stoku. Edward Wełpa wpada we wściekłość. Ma już dość ustawicznie nękających go awarii.
Dzwonnik, zwany miotlarzem, ładuje miotły na przedziwny wózek własnej konstrukcji i jedzie je sprzedawać. Zatrzymuje się koło domu Rozali. Wkrótce zbiera się przy nim kilka osób, bo jest to dobra okazja do pogawędki. Grażyna Kałczor usiłuje dowiedzieć sie od Januszka, jakie ma kłopoty w szkole. Ania służy za tłumaczkę. Okazuje się, że chłopiec nie jest w stanie zrozumieć zbyt szybko "migającej" nauczycielki.Pani Grażyna postanawia napisać do niej list, w czym uczestniczy cała rodzina.Pani Francziszka skończyła dojenie krów. Teraz czeka ją zajęcie, które bardzo lubi: mycie pleców mężowi.
z chomika Ufiaczek
Plik : 199 MB (199 MB), czas 0:24:22, rodzaj: AVI, 1 ścieżka(i) audio, jakość 56 %,
Video : 177 MB, 1020 Kbps, 25.0 fps, rozdz. 640*480 (4:3), XVID = XVID Mpeg-4, Obsługiwane
Audio : 22 MB, 127 Kbps, 48000 Hz, 2 kanał(y), 0x55 = MPEG Layer-3, CBR, , Obsługiwane
Pani Wanda szuka drobiu. Jest wzburzona i rozgoryczona. Nie tak dawno sąsiad ukradł jej indyka i uderzył w głowę, kiedy interweniowała. Pan Franciszek jest w filozoficznym nastroju. Recytuje "Idylla maleńka taka..." i wiersz ten staje się punktem wyjścia do jego rozważań o śmierci. Najchętniej zaszyłby się w ustronnym miejscu i tam dokonał żywota.
Obrotna pani Stenia odnosi sukces jako radna. Udało się jej załatwić dla wsi nowoczesną budkę telefoniczną. Do Ryszarda Szorca przyjeżdżają dwaj starzy handlarze koni. Chcą kupić jednego dla wnuczki. Targują się o cenę, a przy okazji okazuje się, że tam, gdzie są dobrzy hodowcy koni, zagnieżdżają się gołębie.
Wyjaśnia się przyczyna filozoficznego nastroju pana Franciszka: tego dnia obchodzi urodziny, zaprasza więc ekipę filmowców na małe przyjęcie. Jednocześnie zamartwia się o ukochanego psa, który choruje, a właśnie nadszedł czas dorocznego szczepienia wszystkich psów w Złotych Łanach.
z chomika Ufiaczek
Plik : 199 MB (199 MB), czas 0:24:43, rodzaj: AVI, 1 ścieżka(i) audio, jakość 55 %,
Video : 176 MB, 999 Kbps, 25.0 fps, rozdz. 640*480 (4:3), XVID = XVID Mpeg-4, Obsługiwane
Audio : 22 MB, 127 Kbps, 48000 Hz, 2 kanał(y), 0x55 = MPEG Layer-3, VBR, , Obsługiwane
Pan Franciszek wybiera się do młyna z kilkoma workami ziarna. Sąsiad, właściciel samochodu, zaproponował mu pomoc. Darek Szorc wyręcza ojca, zajętego przy koniach, i wykonuje jesienne podorywki, przemierzając na traktorze dziesiątki hektarów. Edward Wełpa jest zadowolony z tego, że ostatnio dokupił jeszcze ziemi, choć sąsiedzi, sami zresztą też gospodarujący na dziesiątkach hektarów, zastanawiają się, po co mu tyle gruntu.
Ryszard Szorc uważa, że musi żyć i dawać sobie radę, bo w jego wieku za późno na zmiany. Dobrze się czuje, kiedy ma dużo zajęcia i czas dokładnie wypełniony. Obawia się tylko wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Boi się, że zniszczy nas tamtejsza biurokracja. Pan Franciszek zmierza do starego, jednego z nielicznych już młynów w okolicy, prowadzonego przez Jana Maja. Ten wiekowy człowiek całe życie poświęcił pracy, lecz nie myśli z niej zrezygnować. Jego żona jest przekonana, że pan Jan bez młyna nie pożyłby długo, choć dziś zajęcia już coraz mniej, bo ludzie kupują mąkę w sklepie.
Pan Jan ze swej strony uważa, że dziś wszystko się zmieniło, młodzi nie chcą być ani młynarzami, ani ślusarzami. Chcieliby tylko jeździć samochodami. Pani Rozalia komentuje plany wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Jest pewna, że dla kraju nie wyniknie z tego nic dobrego. W okolicy jest też konkurencja dla pana Maja - bardzo nowoczesny młyn, własność kilku przedsiębiorców. Są zdania, że przyszłość należy właśnie do nich, bo tylko oni są w stanie sprostać unijnym wymaganiom. Do nich właśnie pojechał Irek, syn pani Wandy, by sprzedać ziarno. U Edwarda Wełpy na polach pracują synowie.
Zbiory są dobre, ale pani Wełpowej to nie cieszy, bo cena gryki leci w dół i nie wiadomo, czy w ogóle opłaca się ją zbierać, zwłaszcza że na pieniądze za zbiory trzeba czekać, a kredyt - spłacać zaraz.Irek przyjeżdża do domu wyraźnie zadowolony z ceny, jaką we młynie uzyskał za zboże, ale pieniędzy i tak na remont domu nie starczy. Trzeba je zawieźć do banku. I w tym gospodarstwie kredyt domaga się spłaty.
z chomika Ufiaczek
Plik : 199 MB (199 MB), czas 0:24:22, rodzaj: AVI, 1 ścieżka(i) audio, jakość 56 %,
Video : 177 MB, 1017 Kbps, 25.0 fps, rozdz. 640*480 (4:3), XVID = XVID Mpeg-4, Obsługiwane
Audio : 22 MB, 127 Kbps, 48000 Hz, 2 kanał(y), 0x55 = MPEG Layer-3, VBR, , Obsługiwane
Ku zaskoczeniu mieszkańców Złotych Łanów, pan Franciszek zdecydował się sprzedać większość swojej ziemi. Nie ma już sił, a ziemia musi być uprawiana. Jest pewien, że nowy gospodarz będzie o nią dbał. Niespodziewanie ponownie zjawiają się u niego geodeci, by mierzyć sąsiednie grunty. Opowiadają, że nowy właściciel jego ziemi planuje jakąś inwestycję rekreacyjną.
Pan Franciszek czuje się oszukany. Był przekonany, że jego ziemia nadal będzie rodziła chleb, bo po to jest, a nie po to, by na niej leżeć lub się bawić. Nie może zrozumieć, że ludzie na świecie umierają z głodu, a tu warunki ekonomiczne skłaniają do tego, by przestać zajmować się rolnictwem. Pani Franciszka czuje się tak samo zawiedziona. Aukcja koni przypomina nieco spotkanie elitarnego klubu. Dorota Szorc, która odziedziczyła koniarską żyłkę po ojcu, przyjechała właśnie na aukcję, żeby zobaczyć, jak wyglądają zwierzęta wyhodowane w jego stajni i sprzedane wcześniej.
Tymczasem pan Szorc odwiedza przyjaciela, Jana, również hodowcę koni, by obejrzeć jego ostatni nabytek: piękną klacz. Pani Wanda opowiada o swoich planach wyjazdu do Niemiec. Jest przekonana, że gdyby udało jej się tam zarobić, mogłaby wybrnąć z kłopotów finansowych i postawić gospodarstwo na nogi. Ewa Wełpowa wszystkim w gospodarstwie zajmuje się sama, ale tylko do powrotu synów ze szkoły. Zaraz zabierają się do pracy. Nie skarżą się. Młodszy jednak myśli o zdobyciu innego zawodu, Marek natomiast czuje się już związany z rolnictwem na stałe. Irek, syn pani Wandy, też lubi pracę na roli. Ma nadzieję, że trud, który do tej pory włożył w gospodarstwo, kiedyś zaprocentuje. Ryszarda Szorca zaś coś ciągnie do ziemi. Praca w rolnictwie przypomina mu trochę grę w karty - jest ryzykowna. Ma nadzieję, że za dwa-trzy lata będzie lepiej.
Realizatorzy filmu postanowili na koniec pogodzić dwa zwaśnione od ponad 20 lat rody - Wełpów i Gralów. Zaczęli od wizyty u rodziców Edwarda Wełpy. Senior oświadcza, że wprawdzie Gralowie są jego wrogami, ale nie siedziałby obojętnie widząc ich krzywdę, odmawia jednak jakiejkolwiek zgody z nimi. Tak więc na 50. urodzinach Ryszarda Grali nie ma Wełpów. Pan Franciszek kopcuje ziemniaki, które wyrosły na tej części jego ziemi, na której już nic nigdy się nie urodzi. To zajęcie to znak, że jesień zagościła w Złotych Łanach na dobre. Pani Rozalia wita ją ze smutkiem, choć wie, że ta odwieczna zmienność pór roku to normalna kolej rzeczy.
Pani Stenia natomiast tryska energią i optymizmem. Ona również obchodzi 50. urodziny. Przed zdmuchnięciem świeczek na torcie mówi, że najważniejsze dla niej jest zdrowie. I pieniądze, oczywiście. Marzy o własnej restauracji i dyskotece. Taka już jest, że musi pracować. Dobiega końca ostatnia wizyta w Złotych Łanach. Opowieść o nich pokazała, że odchodzi świat starych wartości, lecz przyszłość wsi jest niepewna - jeszcze nie wiadomo, jak odmieni ją to, co je zastąpi.
z chomika Ufiaczek
- Pobierz folder
Zachomikuj folder