Czas powstania zespołu miał miejsce w 1995 roku, kiedy to czwórka raperów postanowiła stworzyć coś co było by rodziną, oparciem, a przede wszystkim grupą w której każdy mógł wyrażać swoje zdanie. Sama nazwa „Strefa” miała i oznacza zgrupowanie ludzi, których łączy jeden styl życia – muzyka rap i kultura hip hopu. W czasie założenia zespołu w szeregach zasiadało czterech ludzi: Kicia, Bus, Franca, Kongo. Na siedzibę wybrano garaż (przerobiony później na klub) na jednej z nieciekawych dzielnic Rybnika, mianowicie Wawok. Z początku spotkania bazowały przede wszystkim na ostrej bani i imprezach. Przelewały się litry alkoholu, tony papierosów i setki szybkich dziewczyn :-). Po drugiej stronie „barykady”, gdzieś w zaciszu innej dzielnicy w piwnicy siedzibę swoją miał zespół o nazwie „Gang – X”. Członkami byli: Lingo i Czarny. Nie zdając sobie sprawy z tego, że gdzieś niedaleko jest drugi skład bazujący na klimatach rapu, każdy robił swoje. Strefa się bawiła, Gang – X się bawił a oprócz tego każdy robił coś tam z muzyką. Obie te kapele były pierwszymi i jedynymi w tamtych czasach tworzycielami hip hopu w Rybniku. Po pewnym czasie Czarny trafił do jednej klasy z Kicią i Busem. Zaczęły się rozmowy o muzyce i klimatach. Strefa zaproponowała połączenie sił. Gang – X poszedł na to od razu. W 1996 roku nastąpiło oficjalne przebicie pion. Od tamtej pory Strefa zaczęła swoją działalność „na maksa”. Na początku działań, mało spotkań miało charakter prób. Raczej były to imprezy, na których oczywiście zawsze na pierwszym planie był hip hop. Dochodziło nawet do tego, że na powierzchni 3 metry na 2 metry mieściło się 12 osób. Dym wżerał się w oczy, alkohol w żyły a głowa pakowana była kawałkami 2Paca, Snoop Doggy Dogga itp. Po pewnym czasie postanowiliśmy coś nagrać. Oczywiście nikt z nas nie miał komputerów ani nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest coś takiego jak sample czy loopy. Na naszą pierwszą demówkę muzykę robiliśmy grając na żywo. Jedynymi instrumentami jakie posiadaliśmy były troje organ „Casio”. Bus z reguły robił bity. Śmiesznie to wyglądało, bo pod jednym palcem na klawiszu miał stopę, pod drugim werbel a trzecim napierdalał hihaty. Reszta chłopaków wymyślała melodie. Efekt tego był taki, że całość kawałków była bardzo do siebie podobna. Po opracowaniu tekstów przyszedł czas na nagrania. Cykl produkcyjny wokali też był daleki od studia. Wypracowaliśmy patent. Po nagraniu muzyki na jamnika, przystawialiśmy go do mikrofonu drugiego jamnika po czym nad mikrofonikiem ustawiało się czterech chłopa i każdy zasuwał do swojej zwrotki. Tym sposobem powstała pierwsza demówka „Strefa Zmroku”. Jacy byliśmy dumni z tego, że wreszcie zaczęliśmy tworzyć rap. Wtedy w Rybniku popyt na taką muzę był znikomy. Nikogo ze starszych od nas raperów nie interesowało polskie wydanie takiej muzy. Kolejnym naszym krokiem było dotarcie do studia nagrań. Powstały nowe pomysły to też chcieliśmy zrealizować je jak najlepiej. Znaleźliśmy takie studio w dzielnicy Chwałowice. To była dopiero gorączka. Prawdziwy stół mikserski, mikrofony, słuchawki, wieloślad, wzmacniacze, kolumny. Dla takich dzieciaków to był szok. Włączyły się dopalacze i zaczęliśmy pierwszą w naszym życiu sesję studyjną. Pomijając fakt, że szarpło nas to po kieszeniach i że spaliśmy może po 4 do 5 godzin to powstała nasza druga demówa „Wybuch”. Dopiero wtedy po wpuszczeniu tych nagrań w miasto, ludzie dowiedzieli się, że jest w Rybniku ktoś, kto robi hip hop. Ku naszemu zdziwieniu płytka przyjęła się bardzo dobrze. Utwór „Hip Hop Non Stop” puszczany był na blokach na cały regulator. Zaczęło się coś dziać. Po upływie pewnego czasu chcieliśmy nagrać demówkę, która by była czymś innym i nowym. W między czasie nasze szeregi zasilił Fryta. Człowiek, który odznaczał się wyjątkowym stylem rapowania. Przy współpracy studia powstał krążek „S.G.”. Zawierał w sobie 15 utworów. Ten materiał był pierwszym, który został stworzony na podstawie sampli i loopów. Brzmieniowo płyta była ostra, twarda i przepełniona buntem. Kawałek „P.T.P” trafił na składankę hip hopową gazety „Hip Hop Magazyn”. Zorganizowaliśmy z tego tytułu imprezę hip hopową, na której chcieliśmy zagrać pierwszy w życiu koncert. Imprezka przeszła nas samych. Do lokalu wjechało 400 osób! Ludzie nie schodzili z parkietu od godziny 20 do 5 rano. To był szok. Koncert też wypadł nieźle acz gorzej. Chłopaki za bardzo polecieli w tany z browarami, czego efektem było lekkie zamieszanie na scenie typu Czarny upuścił mikrofon, Fryta zapomniał tekstów i takie tam. Ogólnie rzecz biorąc było zajebiście. Mieliśmy na tą okazję kamerę! Chcieliśmy mieć to nagrane no i mieliśmy. Operator Fryta zamiast kręcić co trzeba to brał w kadry tylko dupy i cycki dziewczyn tańczących na parkiecie...
Po wszystkich tych wydarzeniach zaczęło się cos psuć. Pomału nie umieliśmy się dogadać, pojawiały się różnice zdań, jeżeli chodzi o teksty, muzykę i w ogóle całokształt twórczości. Efektem tego było zredukowanie liczby członków Strefy z pięciu do trzech. W nowym okrojonym składzie zaczęliśmy składać kolejne pomysły. Powstała EP–ka o tytule „Profesja”. Realizacja tego materiału odbyła się już w innym studiu, niestety za jeszcze większe pieniądze. Nagraliśmy całkiem dobre gówno. Wtedy pierwszy raz na naszych nagraniach pojawił się do teraz z nami związany DJ Eprom. Otworzyło się tym razem więcej drzwi. Zostaliśmy zaproszeni (dzięki uprzejmości Peji) do studia „Camey” w Gnieźnie. Miał powstać projekt składanka. Ostatecznie niestety nie ujrzała ona światła dziennego. Kolejnym krokiem do przodu było nawiązanie współpracy z czeskim składem hip hopowym Rhymes Street Squad. Owocem tej współpracy było umieszczenie kawałka „Historia II” na płycie winylowej wydanej przez Buissnes Record. Z biegiem czasu Bus nie potrafił pogodzić muzyki z pracą, czego efektem była jego rezygnacja z dalszej działalności. Od tamtej pory sferę muzyczną Strefy tworzy Lingo i Kicia. Pierwszym materiałem nagranym w duecie był krążek „Strefy Wizerunek”. Oprócz skreczy Eproma, gościem na płycie była Paula, żeński głosik. Utworem „Spójrz prosto w oczy” trafiliśmy na składankę hip hopową „Szkoła życia” wydaną przez Sonic Records. Kawałek „Jest nam lżej” trafił do rozgłośni radiowej na listę przebojów. Ku naszemu zdziwieniu całkiem sobie nieźle radził. Kilka razy osiągnął nawet pierwsze miejsce.
Po całym tym zamieszaniu nastąpił rok przerwy. Zwolniliśmy obroty. Wiadomo, zaczęła się praca. W wolnych chwilach robiliśmy bity, nagrywaliśmy kolejne rymy, ale już bez jakiegoś gonienia. Samo sobie pomału kapało. Nagle pojawiła się propozycja wydania płyty na legalny rynek fonograficzny. Z mety dograliśmy kilka nowych utworów i tym sposobem powstała nasza pierwsza płyta na legalu „Satelita prekursor”. Tyle ile mieliśmy po drodze problemów to nasze. Ważne, że znalazł się szeroki odbiorca, jakim była cała Polska. Teraz po półtora rocznej przerwie ukazał się nasz najnowszy materiał „Jak się nie ma co się lubi...”.
PRODUKCJE
• Satelita Prekursor (nielegal) (2002)
• Jak Się Nie Ma Co Się Lubi... (nielegal) (2003)
Nie ma plików w tym folderze