Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich potrzeb.

Jeśli nie zmienisz ustawień dotyczących cookies w Twojej przeglądarce, wyrażasz zgodę na ich umieszczanie na Twoim komputerze przez administratora serwisu Chomikuj.pl – Kelo Corporation.

W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia dotyczące cookies w swojej przeglądarce internetowej. Dowiedz się więcej w naszej Polityce Prywatności - http://chomikuj.pl/PolitykaPrywatnosci.aspx.

Jednocześnie informujemy że zmiana ustawień przeglądarki może spowodować ograniczenie korzystania ze strony Chomikuj.pl.

W przypadku braku twojej zgody na akceptację cookies niestety prosimy o opuszczenie serwisu chomikuj.pl.

Wykorzystanie plików cookies przez Zaufanych Partnerów (dostosowanie reklam do Twoich potrzeb, analiza skuteczności działań marketingowych).

Wyrażam sprzeciw na cookies Zaufanych Partnerów
NIE TAK

Wyrażenie sprzeciwu spowoduje, że wyświetlana Ci reklama nie będzie dopasowana do Twoich preferencji, a będzie to reklama wyświetlona przypadkowo.

Istnieje możliwość zmiany ustawień przeglądarki internetowej w sposób uniemożliwiający przechowywanie plików cookies na urządzeniu końcowym. Można również usunąć pliki cookies, dokonując odpowiednich zmian w ustawieniach przeglądarki internetowej.

Pełną informację na ten temat znajdziesz pod adresem http://chomikuj.pl/PolitykaPrywatnosci.aspx.

Nie masz jeszcze własnego chomika? Załóż konto

Nieznany malarz krakowski - Taniec śmierci.jpg

cz.jurek / Religijne / Gość Niedzielny / W ramach (galeria obrazów) / 2006 / Nieznany malarz krakowski - Taniec śmierci.jpg
2006 - Nieznany malarz krakowski - Taniec śmierci.jpg
Download: Nieznany malarz krakowski - Taniec śmierci.jpg

34 KB

(250px x 335px)

0.0 / 5 (0 głosów)
Nieznany malarz krakowski, „Taniec śmierci”, olej na płótnie, ok. 1670, kościół Bernardynów, Kraków

Czym byłem, tym jesteś, czym jestem tym będziesz – takie słowa można czasem przeczytać na cmentarzach. W sztuce baroku o nieuchronności śmierci przypominały obrazy pokazujące ludzi tańczących ze szkieletami. Człowiek tańczy z kościotrupem, tym, co pozostanie w przyszłości po jego ciele, a więc ze sobą samym, takim jakim się niebawem stanie. Twórca obrazu z krakowskiego kościoła Bernardynów położył nacisk na sentencję rzymskiego poety Klaudiana: Mors omnia aequat (śmierć wszystko zrównuje). W centralnej części dzieła ze szkieletami tańczą kobiety różnych stanów, biedne i bogate. Tworzą krąg, co symbolizuje wieczne powtarzanie się tego samego – „tak świat się toczy wkoło”. Dookoła artysta pokazał „idących w tany” ze śmiercią mężczyzn, od cesarzy, królów i kardynałów począwszy, a na ubogich chłopach skończy-wszy. Każda scena podpisana jest krótkim, nieporadnym literacko czterowierszem, komentującym nieuchronność losu każdego człowieka, bez względu na to, kim był za życia. Kluczowe dla zrozumienia obrazu są dwa wiersze, umieszczone u góry i na dole centralnego przedstawienia: „Różnych stanów piękne grono / gęstą śmiercią przepleciono / żyjąc wszystko tańcujemy / a że obok śmierć nie wiemy…”. „Szczęśliwy kto z tego tańcu / odpocznie w niebieskim szańcu / Nieszczęsny kto z tego koła / W piekło wpadłszy biada woła”. W górnych rogach głównej części obrazu widzimy Ukrzyżowanie i niebo, w dolnych – grzech pierworodny i piekło. „Taniec śmierci” wiąże się w ten sposób z Sądem Ostatecznym.

Komentarze:

Nie ma jeszcze żadnego komentarza. Dodaj go jako pierwszy!

Aby dodawać komentarze musisz się zalogować

Inne pliki do pobrania z tego chomika
2006 - Sandro Botticelli - Mistyczne Boże Narodzenie.jpg
Alessandro di Mariano Filipepi, zwany Sandro Botticelli, ...
Alessandro di Mariano Filipepi, zwany Sandro Botticelli, „Mistyczne Boże Narodzenie”, tempera na płótnie, 1500 r., National Gallery, Londyn To niezwykłe Boże Narodzenie. Radość miesza się w nim z goryczą i złowieszczą przestrogą. Radość to przede wszystkim Święta Rodzina: Dzieciątko przytykające dłoń do ust, co miało znaczyć: „Ja jestem Słowem”, adorująca Je Maryja i śpiący święty Józef. Radośni są też klęczący z prawej strony pastuszkowie. Cieszą się trzej królowie, przyprowadzeni przez anioła z lewej strony. Aniołowie na dole obrazu przekazują sobie znak pokoju z ludźmi, aniołowie na górze – radośnie tańczą pod złotą chwałą nieba. Przestroga pojawia się natomiast na samej górze obrazu. Artysta umieścił tam napis w języku greckim: „Obraz ten pod koniec 1500 roku, w tarapatach Italii, ja Alessandro, w pół czasu po tym czasie, namalowałem, zgodnie z jedenastym rozdziałem świętego Jana, w drugiej biedzie Apokalipsy, kiedy diabła uwolniono na trzy i pół roku; następnie zostanie skrępowany w dwunastym i zobaczymy go jak na tym obrazie…”. Koniec napisu jest zatarty. Rzeczywiście, jeśli dobrze się przyjrzymy, pod skałą, na której stoi stajenka, zobaczymy niewielkie postaci demonów, pełzające pomiędzy obejmującymi się aniołami i ludźmi. Diabły wydają się jakby przywalone narodzeniem Boga-Człowieka. Są pokonane, ale jednak żyją! Walka nie została zakończona. Obraz ten Botticelli namalował po ciężkich doświadczeniach kilku poprzednich lat. W jego rodzinnej Florencji działał wówczas fanatyczny kaznodzieja, Girolamo Savonarola, potępiający zepsucie moralne. Pod jego wpływem Botticelli zaczął dostrzegać wszędzie zło. W 1498 roku, z rozkazu papieża Aleksandra VI, Savonarola został skazany na śmierć za herezję. Zgorzkniały Botticelli spodziewał się rychłego końca świata. Malując Boże Narodzenie, myślał więc przede wszystkim o drugim nadejściu Chrystusa.
2006 - Gaetano Gandolfi - Sen Józefa.jpg
Gaetano Gandolfi, „Sen Józefa”, olej na płótnie, ok. 179 ...
Gaetano Gandolfi, „Sen Józefa”, olej na płótnie, ok. 1790; prywatna kolekcja Anioł Pański ukazał mu się we śnie – takie zdanie znajdujemy w Ewangelii wg św. Mateusza aż trzy razy. Za każdym razem mowa o świętym Józefie. Bóg w ten właśnie sposób objawiał mu swą wolę. Józef zawsze podporządkowywał się woli Stwórcy, mimo że za każdym razem musiał podjąć bardzo trudną decyzję. Ufał jednak Bogu bez wahania. Pierwszy taki sen nastąpił, gdy Józef, zastawszy Maryję brzemienną, chciał Ją oddalić. „Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: »Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów«” (Mt 1,20–21). Drugi sen przestrzegał Józefa przed niebezpieczeństwem ze strony Heroda. „(…) Anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: »Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu (…)«” (Mt 2,13). W trzecim śnie Józef dowiedział się, że może już wracać z Egiptu i ma osiedlić się w Nazarecie. Artyści, przedstawiając Józefa, często malowali go śpiącego, w towarzystwie anioła. Czasami nie wiadomo, o który sen chodzi. Czy anioł na obrazie Gandolfiego wskazuje drogę do Egiptu, czy przeciwnie – do Nazaretu? A może wskazuje drogę do Maryi, którą święty miał za chwilę przygarnąć? Nie to jest jednak istotne. Artysta świadomie pozostawia możliwość różnych interpretacji. Ważne jest to, że anioł zawsze wskazuje wolę Boga, za którą należy podążyć. Artysta zdaje się pytać widza, czy też, jak Józef, w każdej sytuacji jest gotowy pójść za głosem Boga.
2006 - Giotto di Bondone - Spotkanie w Złotej Bramie.jpg
Giotto di Bondone „Spotkanie w Złotej Bramie”, fresk, 13 ...
Giotto di Bondone „Spotkanie w Złotej Bramie”, fresk, 1304–1306, Kaplica Scrovegni, Padwa Anna i Joachim bardzo długo nie mogli doczekać się potomstwa. Zdesperowany Joachim zamieszkał samotnie w pustelni za miastem, by przez posty i modlitwy wyjednać łaskę Boga. Anna w tym czasie rozpaczała w domu. Wreszcie anioł przyniósł obydwojgu wspaniałą nowinę: będą mieli dziecko. Szczęśliwi małżonkowie wyszli sobie na spotkanie. Przed jedną z bram prowadzących do Jerozolimy, tzw. Złotą Bramą, padli sobie w objęcia. Tę historię poczęcia Najświętszej Maryi Panny opisuje tzw. Protoewangelia Jakuba – jeden z apokryfów, czyli tekstów opowiadających o czasach biblijnych, ale nieuznanych przez Kościół za natchnione i niewłączonych do Pisma Świętego. Niepokalane poczęcie Maryi stało się dogmatem dopiero w 1854 roku, ale tradycja wiary w nie istniała już w średniowieczu. Symbolem niepokalanego poczęcia stało się spotkanie rodziców Matki Bożej przed Złotą Bramą. Dlatego tę scenę często malowali artyści. W Protoewangelii Jakuba czytamy, że św. Joachim wracał do Jerozolimy wraz ze swymi stadami owiec, prowadzonymi przez pasterzy. Na swym fresku Giotto umieścił postać pasterza z lewej strony. Św. Anna czekała na męża przed bramą wraz z towarzyszącymi jej niewiastami. W późniejszych epokach artyści zachodni rzadziej sięgali po tę apokryficzną opowieść. Niepokalane poczęcie przedstawiano zwykle jako wizerunek Maryi otoczony symbolami z Apokalipsy św. Jana. Tradycja malowania spotkania przy Złotej Bramie przetrwała w sztuce prawosławnej.
2006 - Jose de Ribera - Męczeństwo świętego Andrzeja.jpg
José de Ribera „Męczeństwo świętego Andrzeja”, olej na p ...
José de Ribera „Męczeństwo świętego Andrzeja”, olej na płótnie, 1628 Muzeum Sztuk Pięknych, Budapeszt Oprawcy przywiązują go do krzyża. Święty Andrzej wie, że czeka go straszna śmierć w ogromnych mękach. I oto nagle pojawia się pokusa. Andrzej może ocalić życie i uniknąć cierpień, jeśli wyrzeknie się Boga. Pogański kapłan greckiego miasta Patrás wznosi nad głową Apostoła figurkę przedstawiającą Zeusa gromowładnego. Wystarczy jeden gest, jedno słowo… Tę dramatyczną chwilę pokazał José de Ribera, hiszpański artysta pracujący we Włoszech. Ribera skupił się na postaci Świętego. Tylko ona jest rozświetlona, osoby kapłana i oprawców są pogrążone w mroku. Nawet figurka bożka, choć pewnie wykonana ze złota, nie lśni. Światło padające na św. Andrzeja nie jest zwykłym, słonecznym światłem. To światło nadnaturalne, światło Bożej łaski. Cała sylwetka Andrzeja wyraża brak wątpliwości. Nawet na chwilę nie myśli o wyrzeczeniu się Boga. Jego twarz pozornie zwrócona jest w stronę posążku Zeusa, ale Apostoł nawet go nie widzi, olśniony światłem Bożej łaski. Ze spokojną rezygnacją rozkłada ręce, by poddać się katom. Artysta ułożył ciało Świętego po przekątnej obrazu, aby nadać scenie więcej dynamizmu. Zgodnie z tradycją, utrwaloną już ok. IV wieku, krzyż, na którym zawiśnie św. Andrzej, ma kształt litery X. Dlatego taki krzyż (znany w starożytnym Rzymie jako crux decussata) nazywany jest teraz powszechnie krzyżem św. Andrzeja.
2006 - Vittore Carpaccio - Ofiarowanie Maryi.jpg
Vittore Carpaccio, „Ofiarowanie Maryi”, olej na płótnie, ...
Vittore Carpaccio, „Ofiarowanie Maryi”, olej na płótnie, 1504–1508, Pinakoteka Brera, Mediolan O ofiarowaniu Maryi w świątyni jerozolimskiej mówią tylko apokryfy (pisma nieuznane za natchnione i niewłączone do Biblii). Według nich, rodzice Niepokalanej, św. Anna i św. Joachim, przyprowadzili trzyletnią Maryję do świątyni, aby ofiarować Ją Bogu. „Dziewica Pańska sama bez żadnej pomocy wbiegła po stopniach aż do góry, tak że można było sądzić, iż jest już dorosła. W ten cudowny bowiem sposób Pan ukazał już w dzieciństwie swej dziewicy, jak wielkie rzeczy ona dokona i kim będzie w przyszłości” – czytamy w apokryficznej „Księdze o narodzeniu świętej Maryi”. Tropem tych słów poszedł Vittore Carpaccio. Na jego obrazie Najświętsza Panienka wydaje się starsza. W ten sposób artysta podkreśla, że poddanie się Bożemu planowi było Jej świadomą decyzją. Dlatego też sama wchodzi po schodach. Namalowani z lewej strony rodzice, w otoczeniu kilku pobożnych niewiast, patrzą na swą córkę z troską i nadzieją. Kapłan czeka na Nią z wyciągniętymi ramionami. Za chwilę Maryja zostanie włączona w historię zbawienia. Bardzo ważnym symbolem jest siedzący pod schodami jednorożec. Z pozoru to scenka rodzajowa – pastuszek prowadzący na smyczy zwierzątko. Jednorożec to jednak przecież symbol Chrystusa. W sztuce renesansowej bardzo często przedstawiano Wcielenie jako Matkę Bożą trzymającą na kolanach jednorożca. Jednorożec czekający pod schodami to więc metafora losu Maryi, Jej przeznaczenie, jakie przygotował dla Niej Bóg. Vittore Carpaccio był Wenecjaninem. Właśnie w Wenecji, w scenerii budowli z Placu św. Marka, umieścił niewidoczną na obrazie świątynię.
2006 - Nieznany malarz krakowski - Taniec śmierci.jpg
Nieznany malarz krakowski, „Taniec śmierci”, olej na płó ...
Nieznany malarz krakowski, „Taniec śmierci”, olej na płótnie, ok. 1670, kościół Bernardynów, Kraków Czym byłem, tym jesteś, czym jestem tym będziesz – takie słowa można czasem przeczytać na cmentarzach. W sztuce baroku o nieuchronności śmierci przypominały obrazy pokazujące ludzi tańczących ze szkieletami. Człowiek tańczy z kościotrupem, tym, co pozostanie w przyszłości po jego ciele, a więc ze sobą samym, takim jakim się niebawem stanie. Twórca obrazu z krakowskiego kościoła Bernardynów położył nacisk na sentencję rzymskiego poety Klaudiana: Mors omnia aequat (śmierć wszystko zrównuje). W centralnej części dzieła ze szkieletami tańczą kobiety różnych stanów, biedne i bogate. Tworzą krąg, co symbolizuje wieczne powtarzanie się tego samego – „tak świat się toczy wkoło”. Dookoła artysta pokazał „idących w tany” ze śmiercią mężczyzn, od cesarzy, królów i kardynałów począwszy, a na ubogich chłopach skończy-wszy. Każda scena podpisana jest krótkim, nieporadnym literacko czterowierszem, komentującym nieuchronność losu każdego człowieka, bez względu na to, kim był za życia. Kluczowe dla zrozumienia obrazu są dwa wiersze, umieszczone u góry i na dole centralnego przedstawienia: „Różnych stanów piękne grono / gęstą śmiercią przepleciono / żyjąc wszystko tańcujemy / a że obok śmierć nie wiemy…”. „Szczęśliwy kto z tego tańcu / odpocznie w niebieskim szańcu / Nieszczęsny kto z tego koła / W piekło wpadłszy biada woła”. W górnych rogach głównej części obrazu widzimy Ukrzyżowanie i niebo, w dolnych – grzech pierworodny i piekło. „Taniec śmierci” wiąże się w ten sposób z Sądem Ostatecznym.
2006 - Antoon van Dyck - Święty Marcin dzielący swój płaszcz.jpg
Antoon van Dyck "Święty Marcin dzielący swój płaszcz", o ...
Antoon van Dyck "Święty Marcin dzielący swój płaszcz", olej na desce, ok. 1618 r., kościół St. Martin, Zaventem Święty Marcin był synem rzymskiego legionisty. Z woli ojca sam również obrał stan żołnierski. W roku 338 legion, w którym służył przeniesiono do Galii, w okolice miasta Amiens. Historię, która tam się wydarzyła, opisał w „Złotej legendzie” żyjący w XIII wieku dominikanin, Jakub de Voragine: „Pewnego zimowego dnia św. Marcin, przejeżdżając przez bramę Amiens, spotkał jakiegoś biedaka, który był nagi i nie dostał jeszcze od nikogo jałmużny. Zrozumiał tedy Marcin, że to on właśnie powinien pomóc biedakowi, wyciągnął więc miecz i rozciął na dwoje płaszcz, który miał na sobie. Następnie oddał biednemu jedną część, a drugą okrył się znowu. Następnej nocy ukazał mu się Chrystus, ubrany w tę część jego płaszcza, którą dał biednemu i tak rzekł do aniołów, którzy Go otaczali: »W tę szatę ubrał mnie Marcin, który jeszcze jest katechumenem!«”. Ta z pozoru błaha opowieść niesłychanie poruszyła wyobraźnię artystów. Od XIII do XVII wieku powstało wiele rzeźb i obrazów, przedstawiających świętego jako żołnierza na białym koniu, dzielącego się z żebrakiem swym płaszczem. Tajemnica popularności tej historii kryła się być może w tym, że wielu zamawiających dzieła sztuki było rycerzami. Ideał świętego rycerza, wspomagającego biedaków był zapewne im bliski. Nie wymagał też takiego heroizmu w naśladowaniu jak los męczennika. Charakterystyczne, że prawie zawsze św. Marcin ubrany jest według najnowszej mody, współczesnej malarzowi. Tak też jest na obrazie van Dycka. Młody szlachcic rozcina płaszcz siedemnastowiecznym rapierem. Ostrze wyznacza przy okazji linię ukośną, łączącą przedstawione osoby i nadającą kompozycji dynamikę.
2006 - Hans Memling - Sąd Ostateczny.jpg
Hans Memling, „Sąd Ostateczny”, olej na desce, środkowa ...
Hans Memling, „Sąd Ostateczny”, olej na desce, środkowa część tryptyku, 1467–1471, Muzeum Narodowe, Gdańsk Górną część kompozycji zapełniają postacie niebiańskie. W centrum znajduje się Chrystus, zasiadający na tęczy. Tęcza w Starym Testamencie była symbolem przymierza Boga i ludzi (Rdz 9, 12–16), a w Apokalipsie pojawia się w scenie sądu (Ap 10,1). Władca wszechświata trzyma nogi na złotej kuli, co oznacza Jego panowanie nad całym globem. Purpurowy płaszcz przypomina mękę Jezusa. Zbawiciel został przecież tak przebrany przez żołnierzy dla pośmiewiska. Narzędzia Jego męki trzymają w rękach towarzyszący Jezusowi aniołowie. Chrystus jest dobrym sędzią. Prawą rękę podnosi w geście błogosławieństwa, a lewą trzyma opuszczoną, nikogo nie potępia. Obok Jego głowy znajdują się dwa inne symbole: biała lilia, oznaczająca czystość i niewinność, oraz ognisty miecz, znak wygnania z raju, a także symbol kary. Po obu stronach zasiada dwunastu apostołów. Nieco niżej Maryja i św. Jan Chrzcicel wstawiają się za ludźmi. Górną część zamykają postacie czterech aniołów ogłaszających trąbieniem zmartwychwstanie umarłych. Dolny fragment kompozycji przedstawia sceny rozgrywające się na ziemi. Tutaj centralne miejsce zajmuje Michał Archanioł z wagą, na której waży ludzkie zasługi. Ten, kogo dobre uczynki przeważą, idzie do nieba. Na bocznych skrzydłach tryptyku ołtarzowego autor namalował właśnie niebo i piekło. Wśród potępionych szaleją diabły, przedstawione jako przerażające, dziwaczne stwory, symbolizujące ludzkie grzechy. Z tyłu, za Archaniołem, obserwujemy walkę pomiędzy aniołem i szatanem o duszę człowieka. Szatan ma skrzydła motyla – symbol niestałości w wierze. Zapewne zwycięży anioł, scena rozgrywa się bowiem na terytorium dobra.
2006 - Jacek Malczewski - Zmartwychwstanie.jpg
Jacek Malczewski, „Zmartwychwstanie”, olej na płótnie, 1 ...
Jacek Malczewski, „Zmartwychwstanie”, olej na płótnie, 1900, Muzeum Narodowe, Poznań Stary człowiek z przymkniętymi powiekami wsłuchuje się w coś, co słyszy tylko on. Tak jakby nasłuchiwał głosu stojącego obok anioła. W tle, w ponurym, niemal pustynnym krajobrazie widzimy odległe zarysy grobów. W lewej ręce stary człowiek ściska zawieszony na szyi szkaplerzyk. W prawej trzyma… szarańczę. Malczewski namalował człowieka umierającego. Dał mu swoją twarz, ale mogłaby to być twarz kogokolwiek z nas, bo każdy człowiek stanie kiedyś w obliczu śmierci. Szarańcza oznacza tu słabość, bezradność człowieka wobec tego, co nieuniknione. Tym symbolem posługiwano się już w Starym Testamencie: „Niknę jak cień, co się nachyla, strząsają mnie jak szarańczę” (Ps 109, 23); „(…) i ociężałą stanie się szarańcza (…) bo zdążać będzie człowiek do swego wiecznego domu i kręcić się już będą po ulicy płaczki” (Koh 12, 5). Pozostaje jednak wiara. Lewa ręka umierającego ściska szkaplerzyk, co pokazuje jego zwrócenie się ku Bogu. Bóg oznajmia człowiekowi jego los przez swego posłańca – anioła. Malczewski namalował go jako uskrzydloną postać kobiecą. Anioł trzyma w dłoniach dwie szklane miseczki, z których wyfruwają małe, niebieskie motyle. Od starożytności trzy fazy egzystencji tego owada (gąsienica, poczwarka, motyl), były symbolem – kolejno – życia, śmierci i zmartwychwstania. W tradycji chrześcijańskiej motyl wydostający się z kokonu poczwarki symbolizuje zmartwychwstanie duszy. Motyle zmartwychwstania są więc odpowiedzią, na którą czeka umierający człowiek. Nieprzypadkowo ludzka dłoń z szarańczą spotyka się z anielską dłonią trzymającą miskę z motylami. To najważniejsza część obrazu, mówiąca o śmierci i zmartwychwstaniu.
2006 - Rogier van der Weyden - Święty Łukasz malujący Matkę Bożą.jpg
Rogier van der Weyden „Święty Łukasz malujący Matkę Bożą ...
Rogier van der Weyden „Święty Łukasz malujący Matkę Bożą”, olej na desce, ok. 1450, Stara Pinakoteka, Monachium Święty Łukasz nie tylko napisał Ewangelię. Według tradycji, potrafił również malować. Teodor Lektor (VI wiek) podaje, że Ewangelista namalował obraz Matki Bożej, który zabrała z Jerozolimy Eudoksja, żona cesarza Teodozjusza II. Od tego czasu autorstwo św. Łukasza przypisywano wielu ikonom. Święty był często przedstawiany z przyborami malarskimi, namalowanym przez siebie obrazem lub w chwili jego malowania. Malarze uważali go za swego patrona. Portretując Łukasza, bardzo często myśleli o… sobie. O swojej pracy, o roli, jaka przypadła im w udziale – ludzi przekazujących i komentujących swym pędzlem najważniejsze prawdy, prawdy biblijne. Również Rogier van der Weyden jako Łukasza namalował siebie. Szkicując portret Matki Bożej, klęczy – co pokazuje jego pokorę. Ale twarz nie jest obliczem człowieka rozmodlonego. Łukasz – artysta patrzy na Maryję z uwagą i wnikliwością, stara się zgłębić to, co widzi, by jak najlepiej oddać to w swej twórczości. Maryja nie zwraca na niego uwagi. Karmi piersią swego Syna, z matczyną czułością skupia się na tej czynności. Van der Weyden zdaje się sugerować, że tak naprawdę, choć Ewangelista i Madonna są namalowani obok siebie, to w rzeczywistości w pokoju jest tylko Ona z Dzieciątkiem, a on studiuje jej macierzyństwo z oddali, obecny tylko swymi myślami. W tle pojawia się zresztą współczesny artyście krajobraz – anonimowe niderlandzkie miasteczko. Łukasz – van der Weyden maluje Matkę Bożą, by pokazać ją ludziom sobie współczesnym. Obraz istnieje w czterech wersjach, przechowywanych w muzeach w Bostonie, Sankt Petersburgu, Monachium i Brugii.
więcej plików z tego folderu...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin
W ramach Chomikuj.pl stosujemy pliki cookies by umożliwić Ci wygodne korzystanie z serwisu. Jeśli nie zmienisz ustawień dotyczących cookies w Twojej przeglądarce, będą one umieszczane na Twoim komputerze. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia. Dowiedz się więcej w naszej Polityce Prywatności