-
956 -
1756 -
7264 -
228
11749 plików
612,99 GB
Wszystkie prymitywne tradycje i teogonie uznawały za pewnik egzystencję całych pokoleń bądź nawet ras olbrzymów. Pozostałości tych wierzeń daje się wychwycić jeszcze w 20 wieku. Są takie miejsca, na przykład miasteczko Douai we Francji, gdzie w dalszym ciągu corocznie organizowane są barwne procesje, które niegdyś odbywały się dla uczczenia legendarnego miejscowego olbrzyma. W mitologii greckiej giganci zajmowali poczesne miejsce. Epika najpoważniejszych pisarzy starożytności uwieczniła ich walkę z bogami. Hezjod i inni ówcześni poeci opowiadali jak Zeus zmiażdżył na stokach Olimpu gigantycznych Tytanów, zrodzonych z krwi, która wyciekła z ran Uranosa. Dla starożytnych Greków giganci personifikowali kataklizmy i inne zjawiska naturalne, nie dające się wówczas wyjaśnić racjonalnie. Uważano ich za wcielenie gwałtownych i chaotycznych sił natury, zwyciężane przez boskie siły, stojące na straży porządku i harmonii. Schemat ten powtarza się w opowieściach o olbrzymach u wielu cywilizacji, na przykład u Hindusów, Egipcjan, Chaldejczyków i Skandynawów. W każdym z tych wypadków mityczni olbrzymi próbowali zniszczyć stworzony przez bogów porządek i prawie bez wyjątku zostawali zniszczeni, pokonani, zabici przez bohatera mniejszego i słabszego od siebie, ale broniącego słusznej sprawy. Tak więc, na przykład Dawid zabił Goliata, Ulisses oślepił Polifema, a Roland siostrzeniec Karola Wielkiego pokonał groźnego Ferraguta, potwora o wzroście dwudziestu kubitów, silniejszego od dziesięciu koni, który monstrualną maczugą miażdżył rycerzy jak mrówki. Przez całe średniowiecze "chansons de geste" i romanse rycerskie opowiadały o brutalnych i tępych olbrzymach, będących podporami pogańskich armii, którzy niezmiennie ponosili upokarzającą klęskę z rąk chrześcijańskich bohaterów. Niech posłużą na przykład literackie postacie gigantów Robatsu, Renuarta i Narkwillusa, którzy maszerowali ponoć na czele saraceńskich armii. Przez długie wieki władcy i książęta utrzymywali na swych dworach całe rzesze olbrzymów i karłów. Podczas gdy karły pełniły rolę trefnisiów i czasem doradców, olbrzymów zatrudniano prawie zawsze jako żołnierzy lub członków ochrony osobistej, żywe symbole potęgi ich pana. Francuskiemu królowi Franciszkowi I towarzyszył zawsze ogromny łucznik, znany w historii jako olbrzym z Bordeaux. Królowa Anglii Elżbieta I zawsze trzymała giganta na posterunku przed swoją rezydencją. Jakub I w tym samym celu korzystał z usług niejakiego Waltera Parsonsa, kolosa o wysokości 235 cm, pochodzącego ze Staffordshire, gdzie uprzednio parał się kowalstwem. By zmieścić się przy kowadle, musiał wykopać w podłodze kuźni głęboki rów. Gdy został członkiem ochrony osobistej króla, wymyślił sobie specyficzną rozrywkę: chwytał dwóch największych i najsilniejszych strażników, jakich udało mu się znaleźć i pod pachami przenosił gdzieś daleko, nie zwracając uwagi na ich gwałtowne protesty. Karolowi I towarzyszył zawsze Charles Evans, który był jeszcze wyższy niż Parsons. Kiedy w Anglii rozpoczął rządy Cromwell, korzystał ze służby niejakiego Daniela, lojalnego jajogłowego o wzroście ponad 225 cm. Daniel twierdził, że jest prorokiem i rzeczywiście udało mu się przewidzieć kolka ważnych wydarzeń, zwłaszcza wielki pożar, który zniszczył ogromną część City w Londynie. Skłoniło go to do przesadnej pobożności. Spędzał dni na modłach i wygłaszał publicznie kazania, aż w końcu Cromwell musiał zamknąć go w szpitalu Bedlam. Wilhelm Zdobywca posiadał w gwardii przybocznej z całą pewnością najwyższego giganta: mierzył on ponad 270 cm wzrostu! Jeszcze w 1904 roku cesarz Niemiec Wolhelm II zatrudniał olbrzymów w swej straży. Nawet zwierzchnicy Kościoła nie byli wolni od tej manii: papieże Juliusz II i Leon X zawsze mieli u boku kalabryjskich olbrzymów, którzy rozśmieszali i fascynowali swych rzymskich panów ogromną siłą i apetytem.
Człowiek, który nosił osła
Syn farmera w kornwalijskich posiadłościach sir Beville'a Granville'a, Anthony Payne, stał się sławny już w młodym wieku ze swego wzrostu, siły i zdrowego rozsądku. W wieku 21 lat wstąpił do służby u sir Beville'a jako pasterz. Miał wówczas 222 cm wzrostu. Pewnej zimowej nocy wysłano chłopca z osłem do lasu po drewno. Ponieważ zbyt długo nie wracał, w ślad za nim wyruszył Payne. Wkrótce oczom zdumionych gapiów ukazał się zabawny widok: wracał Payne, niosąc na plecach chłopca i objuczonego osła. Podczas rewolucji angielskiej sir Beville dołączył do sił rojalistycznych, a Payne, który służył mu wówczas za ochronę osobistą, uratował mu kilkakrotnie życie. Śmierć dosięgła jednak jego pana podczas bitwy pod Lantdown. Widząc rozpraszających się żołnierzy sir Beville'a, Anthony posadził na siodle ojca małego synka sir Beville'a i w ten sposób zachęcił wojsko do powrotu w wir walki. Po restauracji monarchii w Anglii młody Granville, który został wówczas gubernatorem Playmouth, wynagrodził olbrzyma patentem oficerskim w artylerii.
Charly Byrne 230 cm wzrostu
Życie Charly'ego Byrne'a, który później przybrał nazwisko O'Brien ze względu na legendarnego olbrzymiego króla irlandzkiego Briana Boru, było krótkie i niewesołe. Kiedy miał 21 lat, mówił o nim cały Londyn, a afisze krzyczały: "Koniecznie trzeba to zobaczyć! 230 centymetrów! Szybko stał się główną atrakcją w teatrach, galeriach i muzeach. Cała arystokracja i wszyscy członkowie Royal Society przychodzili i oklaskiwali go w muzeum Coxa, Haymarket i Picadilly. Płacili za ten przywilej po dwa szylingi od osoby. Dzieci i służący w liberiach - jeden szyling. Stał się tak popularny, że inni olbrzymi podszywali się pod niego i używali jego nazwiska, a procesy, które wytaczał szalbierzom, potęgowały tylko jego sławę. Zarobił mnóstwo pieniędzy, ale miał bardzo lekkomyślny zwyczaj noszenia przy sobie całych oszczędności w postaci grubych banknotów. Pewnej sierpniowej nocy w 1783 roku O'Brien upił się w sztok, a jakaś życzliwa dusza pozbawiła go trzech banknotów po 700 funtów, co było wtedy naprawdę ogromną sumą. Ten żałosny epizod spowodował, że Charley zaczął pić jeszcze więcej. Zimową nocą wracał do domu pijany, niekompletnie ubrany i nabawił się zapalenia płuc. Zdając sobie sprawę z bliskiego końca, kazał wszystkim swym przyjaciołom przyrzec, że jego ciało zostanie pochowane w morzu. Skąd tak dziwaczna prośba? Otóż już od wielu lat całe stado chirurgów krążyło dookoła niego jak sępy, błagając, by raczył im po śmierci udostępnić swoje szczątki. Jeden z nich, William Hunter, pionier w dziedzinie anatomii porównawczej, z determinacją dążył do zdobycia za wszelką cenę szkieletu gigantycznego Irlandczyka, aby stał się ozdobą jego prywatnej kolekcji, składającej się z największych rzadkości ludzkich i zwierzęcych. O'Brien przerażony na myśl, że mógłby spędzić wieczność wśród rozmaitych dziwadeł, przez całe życie przeżywał katusze, nieustannie dręczony usilnymi prośbami nieustępliwego lekarza. Hunterowi jednak tak bardzo zależało na osiągnięciu swego makabrycznego celu, że w końcu udało mu się to. Za olbrzymią sumę ośmiuset funtów przekupił przedsiębiorcę pogrzebowego i jego posługaczy. Po drodze nad morze wystarczyły dwie godziny, podczas których kondukt pogrzebowy zatrzymał się w pewnej wsi na obiad, aby trumnę umieszczono w wybranej uprzednio przez Huntera stodole. Tam zastąpiono ciało z workiem piasku o tej samej masie. Zaraz potem doczesne szczątki O'Briena pocięto na kawałki i ugotowano - była to wówczas standardowa procedura uzyskiwania czystych kości. Następnie Hunter na powrót złożył do kupy szkielet i biały i lśniący dołączył do swej kolekcji.
Nie ma plików w tym folderze
-
0 -
0 -
0 -
0
0 plików
0 KB