![obrazek](ImagePreview.aspx?id=493361018)
"Historyk", debiut literacki Elizabeth Kostovy wciąż przede mną. Nie mogłam nie skorzystać z okazji wypożyczenia drugiej powieści pisarki, o której nie słyszałam ani nie czytałam w złym świetle. Sama okładka i czcionki wypływające z ciemnego, mrocznego tła intrygowały i kusiły. Dopiero w domu przeczytałam opis z tyłu okładki i wiedziałam, że muszę przeczytać. To były cztery wieczory z 557 stronami utkanymi drobną czcionką, których uroku nie zabiło przeziębienie, ból mięśni i piekący od chusteczek nos. "Historyku", gdzie jesteś? Przybywaj!
Andrew Marlow jest psychiatrą, ale w domowym zaciszu pielęgnuje zamiłowanie do malarstwa. Kiedy John Garcia, kolega po fachu, podrzuca mu trudny przypadek, który rzucił się z nożem na obraz w National Gallery i był uznanym malarzem - nie zastanawiał się długo. Przypadek Roberta Olivera okazał się prawdziwym wyzwaniem, który kosztował go złamanie zasad, ale też odmienił życie niemłodego już doktora. Robert milczał, ale odezwał się pozwalając na rozmowę z dwiema kobietami Kate i Mary. Zgodził się rozstać na trochę z tajemniczymi listami napisanymi po francusku w drugiej połowie dziewiętnastego wieku. Kim jest na niezwykła, kobieca postać, którą Oliver maluje z pamięci?
Książka jest wspaniała, wciągająca i przemyślana. Kostova pokazuje przeszłość za pomocą Kate, byłej żony Olivera oraz Mary Bertison, jego kochanki. Między rozdziałami wetknęła korespondencję Beatrice de Clerval z Olivierem Vignotem, stryjem jej męża. Z czasem wymiana listów przechodzi w historię opowiadaną przez utalentowaną malarkę. Kostova precyzyjnie przeskakuje z jednej rzeczywistości do drugiej nie gasząc przy tym zainteresowania czytelnika. Wręcz przeciwnie, z wypiekami na twarzy obserwowałam bohaterów, wyczekiwałam momentu, w którym Marlow odkryje tożsamość przedmiotu obsesji Olivera.
Na początku skupia się wokół historii Roberta, który odmawia wszelkiej współpracy. W oczach kobiet jawi się jako wspaniały kochanek, ale mizerny materiał na męża i partnera. Wysoki brunet o ciemnych oczach, który zmaterializował się w mojej wyobraźni jako Eric Bana. Nie mogłam na to poradzić, a opisy i zachowania bohatera wprost mi to ułatwiały. Reszta postaci była intrygująca, nieszablonowa, ale też nie tak wbijająca się w podświadomość jak Robert Oliver - człowiek, którego można znać, ale nigdy tak naprawdę nie pozna. Można by było długo się zastanawiać skąd to obsesyjne, wręcz obłąkańcze uwielbienie dla kobiety żyjącej w dziewiętnastym wieku? Można by, gdyby nie wbijające w fotel opisy obrazów i emocji z nimi związanych. Nieznana kobieta o ciemnych, kręconych włosach spoglądająca z obrazów Olivera zachwyca Marlowa, niepokoi Kate oraz Mary. Kostova ma niesamowity dar, gdyż sama zapragnęłam zobaczyć te obrazy, poczuć to co ujęła słowami tak wspaniale, że w pewnym momencie obłęd Roberta uznałam za zrozumiały.