-
20050 -
5350 -
194360 -
21
219792 plików
496,23 GB
Poza laboratorium on zarabiał grosze na wykładach, ona dla niego uczyła się gotować, choć nie miała serca do kuchni. Poza wspólną pracą, a potem córkami, łączyło ich zamiłowanie do rowerowych wycieczek i zaufanie, o którym Maria wspominała niepokojąco często.
Sądzono, że wraz ze śmiercią męża Maria Curie straciła widoki na przyszłość. Nagroda Nobla dawała pewną stabilizację, ale sukces uważano za kupon odcięty od osiągnięć męża, choć właśnie ona skłoniła Pierre'a do rzucenia badań nad kryształami i zajęcia się nowym problemem. On mimowolnie potwierdził te podejrzenia, gdy w wykładzie noblowskim chwalił jej wsparcie jako partnerki życiowej, a nie naukowca – co Marię mocno ubodło.
Poważnie brzmiał tytuł dyrektora laboratorium, ofiarowany Marii Skłodowskiej-Curie przez Sorbonę, ale pracownia jeszcze przez lata gnieździła się w tej samej drewnianej szopie po dawnej kostnicy, do której Pierre Curie pozwolił wnieść szpargały młodej doktorantce. Jedyny prestiż stał za tytułem wykładowcy Sorbony, przyznanym po raz pierwszy kobiecie.
Po przeprowadzce do teścia w podparyskim Sceaux, gdzie Eugene Curie zajął się wychowaniem jej córek, Maria tym silniej pogrążyła się w pracy, niemal znikając z życia poza laboratorium i salą wykładową. Gdy rozpędzony furgon zmiażdżył jej męża, Maria nie miała skończonych 40 lat. Zbyt mało, jak na przyjęcie roli dożywotniej wdowy i strażniczki dokonań zmarłego geniusza, choć tego od niej oczekiwano. Jednak można było odnieść wrażenie, że wyrok przyjęła z pokorą, na lata kryjąc kobiecość w żałobnej czerni, podkreślającej jej chroniczne zmęczenie, skutki działania toksyn i drążącą ją od dzieciństwa depresję. Tym widoczniejsza była przemiana, jaka zaszła po czterech latach żałoby. Wdowa zaczęła nosić jasne stroje, a nawet koronki, wpinała w bluzkę kwiaty i pierwszy raz od skończenia studiów zmieniła fryzurę. Co więcej, nieoczekiwany kłopot sprawiał jej wygląd dłoni, zniszczonych odczynnikami. Tajemnica metamorfozy kryła się w młodszym o pięć lat Paulu Langevinie, niegdyś najzdolniejszym z doktorantów Pierre'a Curie, a teraz wybitnym profesorze fizyki, który wkrótce zdobył własnego Nobla. Langevin łamał stereotyp o nudnych uczonych z kozimi bródkami. Na fotografii z 1897 r., widać archetyp francuskiego uwodziciela z zabójczymi wąsami – i taką też miał reputację. Jego rozliczne romanse nie były tajemnicą nawet dla żony – tolerowała je wszakże, dopóki nie groziły rozwodem. Jednak skoki w bok nie uchodziły mu całkiem na sucho. Liczne siniaki i obrażenia tłumaczył upadkami z roweru, lecz Marii skarżył się w tajemnicy, że to skutki napaści żony i teściowej, które zwykły go bić, czym popadnie. Jego zdaniem nienawidziły go za miłość do nauki, która nie umiała sprostać ich finansowej chciwości.
Langevin przekonał Marię, że jego małżeństwo jest historią, po czym wynajął dla nich dwupokojową garsonierę w centrum Paryża. Ich romans trwał kilka miesięcy 1910 r. i nie umknął czujnej uwadze żony, zaniepokojonej wspólnym adresem kochanków, co mogło zwiastować formalną separację i rozwód. Śledząc każdy krok Marii, urządzała jej publiczne awantury, a nawet groziła morderstwem. Romans trwał, lecz zdesperowana Jeanne Langevin nie miała zamiaru się poddać. Opłaciwszy włamywacza, który z miejsca schadzek wyniósł intymną korespondencję, zdobyła narzędzie szantażu. Groziła opublikowaniem listów i skandalem, który skompromituje oboje, a gdy Skłodowska-Curie postawiła kochanka przed ostatecznym wyborem, Langevin położył uszy po sobie i potulnie wrócił do domu. Sprawa wyglądała na ostatecznie skończoną i zamkniętą na zawsze.
- sortuj według:
-
- 280 KB
- 30 sty 20 23:31
-
- 74 KB
- 30 sty 20 23:31
-
- 17 KB
- 11 paź 16 10:16
-
- 77 KB
- 3 cze 16 21:46
-
0 -
34 -
0 -
0
34 plików
7,54 MB