-
17831 -
844 -
2478 -
582
21907 plików
195,29 GB
Wewnętrzna walka
Był człowiekiem o otwartym umyśle, który bardziej żył przyszłością niż teraźniejszością. To zawsze powodowało niezrozumienie i inne konsekwencje. Na sobie doświadczył twórczego napięcia między posłuszeństwem i respektem wobec papieża z jednej strony, a szlachetną walką przeciwko prawom, które przeszkadzały większemu dobru z drugiej. Odczuł także ból rozdarcia między mylnymi decyzjami hierarchów kościelnych a swym synowskim posłuszeństwem.
Walczył z zakazem zatwierdzania nowych zakonów i wygrał batalię. Zabiegał o kolejne reformy, poprzez memoriały i nieustanne wizyty już to u papieża, już to u rzymskich kurialistów. Zbliżył się do ludzi pozostających w konflikcie z inkwizycją i oddał w ich ręce niektórych ze swych seminarzystów: jak w przypadku naukowca Galileusza, filozofa dominikańskiego Campanelli i filologa Gaspara Scioppio.
On sam, będąc już starcem, musiał stawić się przed Trybunałem Świętego Oficjum, dokąd był prowadzony pieszo przez oddział żołnierzy. Został złożony ze stanowiska przełożonego generalnego. A na koniec przyszło mu wysłuchać papieskiego dekretu rozwiązującego Zakon. Jego postawa wobec takiego nagromadzenia „ataków”, które trwały ponad pięć długich lat była następująca:
Ja, dopóki będę żył, nie zaprzestanę nigdy pomagać Zakonowi, mając nadzieję, że ujrzę go na nowo zatwierdzonym, podtrzymując się słowami proroka, który powiedział: «bądźcie wytrwali, a ujrzycie pomoc Boga nad wami».
Wreszcie ten końcowy gest, który potwierdził jego synowski szacunek dla hierarchii kościelnej. Opisują to jego sekretarze Berro i Caputi:
Dwa czy trzy dni przed śmiercią przywołał dwóch zakonników (Berro i Fedele) i prosił ich: «Uczyńcie mi tę przysługę ze względu na miłość, jaką mam do was. Idźcie do Watykanu: zdobądźcie odpust dla mnie; ucałujcie stopę figury świętego Piotra; proście go w moim imieniu o błogosławieństwo, aby wybłagał mi u Pana przebaczenie mych grzechów i dodajcie modlitwy, które uznacie za stosowne. Idźcie następnie do mistrza dworu u kardynała Cechini i proście go, aby uzyskał od Papieża odpust zupełny dla mnie i błogosławieństwo na godzinę śmierci».
Wyjaśnienia podobnego zachowania dostarcza nam list Kalasancjusza do królowej z Cardena:
Pragnę, aby Wasza Eminencja uznała za pewne, że to wszystko, co światu wydaje się uciążliwym umartwianiem ciała, bywa wielkim dobrodziejstwem z ojcowskiej ręki Boga, który jako przyczyna skuteczna wszelkiego dotkliwego nieszczęścia posyła go w tym życiu tym, których bardziej kocha, by wynagrodzić ich w życiu przyszłym. A kto potrafi je przyjąć, jako pochodzące z Jego nieskończonej mądrości, a nie od nieprzyjaciół, którzy są szczególnymi narzędziami woli Bożej, i umie się poddać z cierpliwością i uznaniem tej woli, osiągnie wielkie mnóstwo łask w tym życiu i najwyższą chwałę w przyszłym.
Promotor szczęścia
Teolog González Faus, jezuita, diagnozując przyszły XXI wiek, mówił: W krajach zachodnich, zgodnie z procesem naukowym i technologicznym ostatnich wieków oraz ewolucją idei, zaczyna się sądzić, że życie ludzkie, chociaż ograniczone, może być doświadczeniem przyjemnym i szczęśliwym. Kalasancjusz w ten sposób wyraził swoje genialne przeczucie:
Pamiętajcie, że jeśli od maleńkości będzie się pilnie zaszczepiać dziecku pobożność i naukę, należy przewidywać – nie bez racji – szczęśliwy przebieg całego jego życia.
Jego wskazania dotyczące radości były stałym elementem:
Proszę nie dopuszczać myśli melancholijnych, które mają to do siebie, że uciskają serce i niepokoją umysł, lecz należy myśleć o rzeczach, które mogą dać radość. (...) Proszę starać się żyć radośnie, aby to wraz z cierpliwością, złożywszy się na sumę radości, dokonało dzieł o wielkiej zasłudze. (...) Proszę pozostawać zawsze radosnym w Panu, a – jeśli zdarzy się jakaś rzecz – proszę mi to powiedzieć, abym i ja udzielił pocieszenia.
Otwarty na wszystkie rasy i wyznania
Szkoła, która istniała w zakrystii kościoła św. Doroty, po drugiej stronie rzymskiego Tybru, a którą Kalasancjusz opiekował się po śmierci proboszcza, kształciła bogatszych chłopców, a spośród biedniejszych tych, którzy mogli płacić pewną kwotę comiesięcznie. On jednak, od samego początku, zlikwidował opłaty, a od tych, którzy pragnęli się zapisać do szkoły wymagał poświadczenia o ubóstwie. Później Paweł V nadał szkole pijarskiej status dostępnej dla wszystkich [także bogatych], ale zachował ją bezpłatną. Są tacy, którzy uważają, że „Szkoły Pobożne” oznaczają raczej „bezpłatne” niż „pobożne”.
Ale jeszcze bardziej nowatorskim rozwiązaniem było przezwyciężenie wszelkiej dyskryminacji rasowej i religijnej: przyjmowano uczniów żydowskich i protestanckich. Kalasancjusz okazał się przychylny nawet wobec przyjmowania chłopców tureckich, w tamtych czasach wielkich nieprzyjaciół chrześcijaństwa.
Przyjaciel wszystkich
Począwszy od swych studenckich lat spędzanych w internatach, Kalasancjusz utrzymywał szerokie kontakty. Cztery uniwersytety, cztery kurie diecezjalne, archiprezbiter, wikariusz generalny, aktywny udział w dwóch reformach (augustianów z Aragonii i benedyktynów z Montserrat)... Wraz z przybyciem do Rzymu: pięć konfraterni, w których pracował i zajmował stanowiska. Współpracował ze świeckimi, którzy mu pomagali w pierwszych latach. Utrzymywał stałe, serdeczne stosunki z wieloma swymi zakonnikami. Pozostawał w związkach z kurialistami watykańskimi.
Wśród jego przyjaciół pojawili się tacy „ludzie pogranicza”, jak: reformatorzy karmelitańscy Dominik Ruzzola oraz Jan od Jezusa i Maryi, święci Filip Nereusz, Jan Leonardi i Kamil de Lelis.
Obrońca formacji nieustannej
Dzisiaj mówi się o potrzebie wewnętrznej formacji. Kalasancjusz ją wypełniał i zalecał. On sam wyznaje, że nauczył się przedmiotów i ich dydaktyki, będąc już dojrzałym człowiekiem:
Nauczyłem się perfekcyjnego pisania, jak również wielu działów arytmetyki, aby móc nauczać tego naszych współbraci.
O wychowawcach napisał:
Gromadźcie się przynajmniej raz w tygodniu, aby omawiać sprawy kolegium i sposoby jego ulepszania, wysłuchując zdania wszystkich.
Kalasancjusz nie akceptuje ani „uśpionego” grona pedagogicznego, ani obojętności profesorów. Jego wizja sięga dalej aniżeli po formację nieustanną. Prosi, aby po każdych sześciu, ośmiu latach udzielano wychowawcy odpoczynku (rok szabatowy), by odzyskał siły, dokonał rozliczenia z tym, co miało miejsce w przeszłości, przyswoił nowe osiągnięcia w swej specjalności i powrócił do pracy z większym zapałem.
Zatroskany o to, by dotrzeć nawet do rodziców uczniów, dał przykład szerszego wykorzystania druku – wówczas przecież nie tak rozpowszechnionego jak dzisiaj – ustanawiając:
Dla dzieci, aby nauczyły się czytać, proszę użyć książek nie tylko o pięknym druku, ale także o takiej zawartości, z której mogłyby korzystać i one same, i ich rodzice.
Duch misjonarza
Jest to rys mało znanej strony Kalasancjusza. Przeczuwał, że kultura, szkoła mogą być kluczem do wejścia misjonarzy na ziemie protestanckie i pogańskie. I tak było. Nie tylko posłał swych zakonników do miast protestanckich w Europie Centralnej, ale on sam pragnął tam iść jak napisał do kardynała z Nikolsburga:
Proszę być pewnym, że nie zaprzestanę czynić, co tylko mogę, aby wysłać więcej pijarów. Mam nadzieję posłać wkrótce następnych, między którymi chciałbym ogromnie znaleźć się i ja sam.
W następnym liście Kalasancjusz dostrzega znaczenie kleru rodzimego:
Jeśli pojawiłyby się powołania krajowe, to byłoby lepsze, zważywszy na to, że my napotykamy na wielką trudność, biorąc pod uwagę długość podróży i różnicę języka.
Swemu współbratu, niespokojnemu ojcu Melchiorowi Alacchi udzielił nawet pozwolenia na założenie misji na Wschodzie.
Człowiek nadziei
Z ufną nadzieją oczekiwał Kalasancjusz owoców pracy wychowawczej z młodzieżą. Poświęcił się jej cały, porzucając drogę, która miała poprowadzić go ku wysokim stanowiskom w Kościele hiszpańskim. Żył i umarł, mając nadzieję wbrew wszelkiej nadziei. W obliczu dekretu papieskiego stanowiącego o rozwiązaniu jego Zakonu napisał:
W końcu ukazał się dokument, który obwieszcza z całą jasnością ruinę naszego Zakonu. Ale ja mam nadzieję, że im bardziej uśmiercają go ludzie, tym bardziej wywyższy go Bóg.
Nie rozumiem, jak można zniszczyć nasz Zakon, tak upragniony w Europie. I dopóki starczy mi tchnienia, będę miał nadzieję ujrzenia go znów w stanie pierwotnym.
Chociaż przeciwnicy są wielcy i mocni, trzeba nam pielęgnować nadzieję, tym bardziej, że dobroć Boża nie pozwoli, aby zniszczono całkowicie taki Zakon jak nasz, zatwierdzony przez trzech Papieży, pochwalony i upragniony przez całą Europę i przez heretyków, którzy – Bóg raczy wiedzieć – co powiedzą, kiedy ujrzą wydane brewe. Tutaj, w Rzymie, wszyscy nam współczują, ale nikt nie chce być pierwszym w omawianiu go z Papieżem.
Sformułowanie Zakon, tak upragniony w Europie nie było żadną przesadą. W 1633 r. Kalasancjusz stwierdził:
...jeśli miałbym teraz 10 tys. zakonników, w ciągu miesiąca mógłbym rozmieścić ich wszystkich i to tylko w tych rejonach, z których nalegano na mnie najbardziej.
Nasz Zakon nie jest bowiem taki, jak wiele innych, które różnymi środkami starają się wcisnąć do miast. Ponieważ nasz jest poszukiwany i upragniony przez wielu kardynałów, biskupów, prałatów, wielkich panów i główne miasta, jak to mogę udowodnić na podstawie licznych listów.
Hiob Nowego Testamentu
Jego cierpliwa nadzieja połączona z ufną cierpliwością przyniosła mu tytuł Hioba Nowego Testamentu. Nadał mu go papież Pius XII, kiedy obrał go powszechnym patronem szkół podstawowych.
Poeta Ramón Castelltort w ten sposób wyraził postawę Kalasancjusza:
Niech Bóg zapomni błędy
które w mym długim życiu popełniłem...
Ufam, że (dzieci) będą tymi,
którzy mnie popchną ku niebu.
Jeśli nie byłem cały Boga
to dlatego, być może, że dzieci
ukradły mi moje uczucia
i trzeba mi było rozdzielić siebie na połowę...
Ale również w dzieciach będę starał
się szukać Boga!
Umieram szczęśliwy... Wzrastajcie
wytrwale w służbie...
Ja wam zostawiam gruzy.
Zbudujcie na nich nową budowlę,
bez zniechęcania się...
Poprzez
ruiny tych dni
widzę Szkoły Pobożne
trzysta lat później.
Dla tych pokoleń
z tego świata jeszcze tak odległego
kwitną mi w dłoniach
ojcowskie błogosławieństwa.
Jego sekretarz, ojciec Berro, opowiada, że wieczorem 17 marca 1646 r., kiedy wysłannik papieża Innocentego X zakończył czytanie brewe kasacyjnego, Kalasancjusz, powtórzył wiele razy słowa Hioba: Pan dał, Pan zabrał. Jak się Panu podobało, tak się stało. Niech imię Jego będzie błogosławione.
Berro pisze, że Kalasancjusz dwukrotnie wspomniał mu o źródle, które udzielało mu tej nadludzkiej siły, z którą jak drugi Hiob przyjmował zrujnowane dzieła swego życia, przy czym nie znamy dokładnej daty tego autentycznego doświadczenia mistycznego: Wiem o pewnej osobie, że dzięki tylko jednemu słowu, które Pan wypowiedział w jej sercu, zniosła z wielką cierpliwością i radością dziesięć nieprzerwanych lat cierpień i wielkich prześladowań.
Kalasancjusz, płodne ziarno pszeniczne, umarł dwa lata później – w niepowodzeniu, ale z nadzieją. Jak wielu innych założycieli. Jak Chrystus. Nie mogło być inaczej. Jego nadzieja spełniła się bardzo szybko. Obrzędy pogrzebowe były jego pierwszą gloryfikacją: za sprawą ośmiu przypadków cudownych uzdrowień, wobec przemarszu mnóstwa wiernych i ważnych osobistości. Drugą było przywrócenie Zakonu. Trzecią – beatyfikacja i kanonizacja Założyciela.
Intuicja Kalasancjusza
Człowiek wyraża siebie przez swoje dzieła. Te zaś bywają zazwyczaj konsekwencją jego intuicji, które też historia – wielka nauczycielka życia – później ocenia.
Dwie wypowiedzi definiują Kalasancjusza. Pierwsza z nich:
Już odnalazłem, tutaj w Rzymie, sposób naśladowania Boga: służbę dzieciom i młodzieży. I nie zostawię tego dla żadnej rzeczy na świecie.
Inną była następująca:
Apostolstwo wychowania jest najbardziej godne, najszlachetniejsze, najbardziej zasługujące, najbardziej dobroczynne, najpożyteczniejsze, najkonieczniejsze, najbardziej naturalne, najbardziej racjonalne, przysparzające największej wdzięczności, najprzyjemniejsze i przynoszące największą chwałę.
Przez tych jedenaście określeń Kalasancjusz przemienił kardynała M.A. Tonti z nieprzyjaciela w propagatora Szkół Pobożnych. Znalazły się one we wniosku, jaki napisał, by zawieszono zakaz tworzenia nowych zakonów. Sobór Watykański II, 345 lat później, oparł się na myślach Kalasancjusza:
Olbrzymie znaczenie wychowania w życiu człowieka i ciągle zwiększający się wpływ wychowania na współczesny postęp społeczny stanowi przedmiot bacznego rozważania świętego Soboru Powszechnego (...). Piękne więc i wielkiej doniosłości jest powołanie tych wszystkich, którzy pomagając rodzicom w wypełnianiu ich obowiązku i zastępując społeczność ludzką, podejmują w szkołach zadania wychowawcze...
Jest możliwa zmiana
Genialna intuicja Kalasancjusza polegała na tym, że poprzez szkołę powszechną, obowiązkową i bezpłatną, widział możliwość dokonania reformy społeczeństwa. Więcej, tym samym rozbił barierę między ubogimi a bogatymi, wyrównując u jednych i drugich szanse startu życiowego.
W jego czasach, ubodzy nie chodzili do szkoły, przez co nigdy nie mogli ubiegać się o godne zatrudnienie dające utrzymanie, nie mogli też starać się o przyjęcie na uniwersytet czy osiągnięcie wpływowego stanowiska, co umożliwiłoby dzielenie się z innymi tym dobrem, które sami posiadali:
W prawie wszystkich Państwach większość jego obywateli to ludzie ubodzy i tylko przez pewien krótki czas mogą posyłać swoich synów do szkół. Dlatego niech stara się przełożony posyłać tym chłopcom nauczyciela pilnego: nauczy ich pisma i rachunków; w ten sposób łatwiej będą mogli zarobić na życie.
Ubogie dziecko rodziło się napiętnowane. Dzięki pełnemu wykształceniu, jakie Kalasancjusz mu ofiarował, zyskiwało akceptację w klasach powszechnych oraz w społeczeństwie, które od tej pory będzie mogło wykorzystać wiele talentów wywodzących się spośród klas ekonomicznie słabych. Do takiego rozumowania przekonywał z uporem.
Wychowanie i duszpasterstwo
Od tej pierwszej instytucji Kalasancjusz przeszedł do drugiej. Jest to jego wkład kościelny, religijny – dzięki wychowaniu praca duszpasterska Kościoła staje się bardziej owocna:
Jeśli po poranku rozpoznaje się piękny dzień i z dobrego początku można domyśleć się, że będzie dobre zakończenie, to uzależniając resztę życia od wychowania w dzieciństwie, którego dobrego zapachu nigdy się nie traci, podobnie jak u amfory, która kiedyś zawierała stare wino, któż nie zgodzi się, że tym większego pożytku i mniejszych trudności doświadczą inni (duszpasterze) w wykonywaniu swych własnych posług, jeśli lepsze będzie przygotowanie osób dobrze wychowanych?
W efekcie proboszczowie, spowiednicy, kaznodzieje oraz ci, którzy opiekują się chorymi, osiągną lepsze owoce swej pracy u chrześcijan wychowywanych od dzieciństwa w pobożności i nauce.
Jego trafną ocenę uwidoczniają setki instytutów, męskich i żeńskich, późniejszych od Kalasancjuszowego, poświęconych sprawie wychowania. Potwierdza je także zainteresowanie rządów, samorządów i grup politycznych, podobnie jak liczne dokumenty Soboru Watykańskiego i Konferencji Episkopatów, które podejmują ten temat. Nie jest geniuszem ten, kto dochodzi do tej prawdy dzisiaj. Ale dalekowzroczny i przewidujący był ten, kto odkrył to przed czterema wiekami, mimo trudności i zagrożeń trzymał się tego przez 56 lat, a swoim życiem potwierdził prawdziwość swego zapewnienia: nie zostawię tego dla żadnej rzeczy na świecie.
Kapłani na świecie
Można wyszczególnić jeszcze więcej z odkryć Kalasancjusza. Miał odwagę stworzyć – na poziomie instytucjonalnym, a nie tylko poprzez przykład własnej osoby – typ kapłana przyszłości. González Faus ujął to następująco: Pijarzy reprezentują w Kościele oryginalną formę bycia kapłanem... W jej przeżywaniu wymiar kapłański nie jest oddzielony od wymiaru zakonnego i nauczycielskiego. W pewnym znaczeniu kapłaństwo zostaje wzbogacone... Rodzina pijarska może wejść w wiek XXI, wypełniając posługę kapłańską, która przypomina nam to, co u początku Kościoła miało być celebrowaniem tajemnic chrześcijańskich.
Posługiwanie niedoceniane
Porzucenie trydenckiej koncepcji kapłaństwa i poświęcenie całego zakonu kleryckiego nie tyle celebracjom liturgicznym, spowiadaniu i kaznodziejstwu, nie dorosłym, lecz nauczaniu dzieci i młodzieży, wymagało odwagi. Kalasancjusz wykazał na tym polu dużą śmiałość, bowiem szkoła dla najmłodszych – a do tego w małych wioskach prawie zawsze jeszcze ubogich – była wówczas służbą niedocenianą. Posłuchajmy jego słów:
Polecam wam, abyście troszczyli się z całym zaangażowaniem o prowadzenie szkół, co jest naszym posłannictwem. W tym jest większa zasługa, niż w troszczeniu się o osoby dorosłe. Te bowiem mają wiele zakonów, które im pomagają, a ci uczniowie mają tylko nasz Zakon.
Ojcowie jezuici nie posiadają zezwolenia ze strony swego Instytutu, aby obejmować miejsca oraz przyjmować osoby najmłodsze i ubogie, których jest najwięcej na świecie. Jeśli im było dane zostać Zakonem dla pożytku – mówiąc ogólnie – miast i osób dostojnych, dlaczego nam, Ubogim Matki Bożej, nie miałoby być dane istnieć dla miast i osób przeważnie małych i ubogich, a przez to bardziej potrzebujących pomocy.
Winno nam być obce zapuszczanie sierpa w cudzy plon. Nie jest to mało umieć zniżyć się aż do poziomu uczniów, do których nauczania posłał nas Kościół Święty.
Jesteśmy zobowiązani dać lepszy przykład, niż inni zakonnicy, albowiem jesteśmy ostatnim zaaprobowanym Zakonem, wykonujemy także posługi mniej chwalebne niż pozostałe, ale za to z większą pokorą niż inni.
Mam nadzieję, że nie braknie w naszym Zakonie tych, którzy potrafią dla wielkiego dobrodziejstwa innych uniżać się, by nie tylko nauczać kaligrafii i arytmetyki, lecz nawet uczyć malców czytania.
Jego listy wskazują, że nawet wśród pijarów nie wszyscy godzili się na tę pokorną i niedocenianą pracę. Ale on pozostawał nieugięty.
Szkoła obowiązkowa i bezpłatna
Największym odkryciem Kalasancjusza było stwierdzenie, że szkoła winna być obowiązkowa i bezpłatna dla wszystkich dzieci. Że winno się ją rozpoczynać od maleńkości. Że wewnątrz większej grupy trzeba oddać się nauczaniu zindywidualizowanemu i być roztropnym w wybieraniu momentu promocji do następnej klasy. Że rodzice uczniów także mogą być wspomagani przez szkołę, za pośrednictwem swych dzieci.
Oto niektóre cytaty, które to potwierdzają:
Proszę się starać, aby zastępca polecił woźnemu, by ten zabraniał chłopcom chodzić bezużytecznie po mieście, lecz niech udają się do zajęć albo do szkoły. Mówię oczywiście o ubogich. Ponieważ zamożni nie pozwolą, aby ich synowie się wałęsali.
Proszę zachęcić ojca Giovanni Battistę, by był pilny i dostosował się do pojętności uczniów, nie tylko przy wyznaczaniu tekstów języka ojczystego, ale także przy wyjaśnianiu lekcji.
Niech się poddaje nowych uczniów wstępnemu egzaminowi, w stopniu i z zasadami, które są im właściwe. Będą przechodzić przez egzamin przynajmniej dwukrotnie w roku i najpilniejsi dostaną się na stopień wyższy.
Czytaj dalej w Folderze Zycie Kalasancjusza 2
Nie ma plików w tym folderze
-
0 -
0 -
0 -
0
0 plików
0 KB