-
28840 -
1 -
1519 -
0
30365 plików
357,24 GB
Złota plaża pośród drzew.
Wszystko to w letnie dni
Przypomina Ciebie mi.
Szłaś przez step, z tyłu pies
»Głos Wybrzeża« w pysku niósł.
Wtedy to pierwszy raz
Uśmiechnęłaś do mnie się."
Zacytowana wyżej "Historia jednej znajomości" autorstwa J. Kondratowicza przyszła mi na myśl niemal przy pierwszych stronach powieści i nie opuszczała do ostatnich. Nuciłam ją sobie pod nosem kartka za kartką, bo idealnie wpasowała się w klimat tej książki. Co prawda ta tytułowa "jedna znajomość" z piosenki Czerwonych Gitar w tekście Fleszarowej zostaje zawarta dopiero gdzieś w połowie książki, ale za to od samego początku jest i morza szum, i złota plaża, i nawet pies jest, i to w całkiem ważnej roli. A letnie dni są tak sugestywnie upalne, że czytając ma się ochotę zdjąć buty i dla ochłody zanurzyć stopy w morskich falach.
"Lato nagich dziewcząt" to współczesna powieść obyczajowa. Piszę współczesna, chociaż to współczesność sprzed pół wieku, bowiem akcja toczy się w późnych latach sześćdziesiątych. Nie ma to jednak większego znaczenia, bo poruszane problemy (uczucia, ważne życiowe wybory) są jak najbardziej aktualne. Współczesnym jest też główny bohater powieści, rzeźbiarz Grzegorz, o którego względy zabiegają atrakcyjne kobiety i dziewczęta. Współcześni są również pozostali młodzi ludzie, a także atmosfera i wszystkie okoliczności towarzyszące, a więc lato, Sopot, plaża, kawiarnie i koncerty. Myślę, że wakacje dzisiejszych studentów, gdyby pochowali swoje komórki i laptopy, mogłyby wyglądać niemal identycznie.
Atutem tej książki jest fabuła, nieustannie i do końca intrygująca. Wspaniałe tło stanowią znakomicie opisane malownicze miejsca, urokliwe uliczki, oddające atmosferę letniej stolicy Polski. U Fleszarowej pełno jest intensywnych zapachów i smaków: "kuchnia pachniała naprawdę całym bukietem lata: ogórkami, koprem, jabłkami i miętą"[1]. Zaś w tej kuchni a to "krupniczek na żeberkach (...) i sznycelki cielęce w sosie pomidorowym"[2], a to smażące się konfitury, które trzeba mieszać, żeby nie przywarły. Dzięki tym sugestywnym opisom wielokrotnie zatęskniłam do lata i miejsc mojego dzieciństwa, gdzie "woń siana, rumianku i mięty, kopru i suszących się jabłek, intensywna i upajająca woń wsi i lata"[3].
Fleszarowa posługuje się piękną polszczyzną, z którą przyjemnie się obcuje. Język powieści jest żywy, często dowcipny; "zanosił oczy do góry i przyzywał cały sufit Grand Hotelu na świadka, że na świecie dzieją się rzeczy niepojęte"[4]. Dowcipne są również fragmenty narracji z perspektywy psa, który okazuje się świetnym obserwatorem i komentatorem. Uwagi o ludziach i ich zwyczajach widzianych z psiej perspektywy są nie tylko zabawne, ale też uderzająco prawdziwe: "Dlaczego ludzie mówią: »podły jak pies«, »zły jak pies«, »głodny jak pies«, a nikt nie powie: »samotny jak pies«? Ach, ludzie nie tylko o sobie niczego nie wiedzą"[5].
Podsumowując, książkę polecam nie tylko na zbliżający się czas urlopów i wakacji. To lektura lekka i przyjemna, ale zapewnia relaks na wysokim poziomie.
- sortuj według:
-
0 -
1 -
0 -
52
53 plików
407,97 MB