Czy chcesz zobaczyć zawartość tego folderu?
-
1718 -
56202 -
9489 -
5619
82030 plików
17841,65 GB
- Mój umysł ukształtowała filozofia. Ale jako nauczyciel zrozumiałem, jak bardzo jest ona niewystarczająca, by dotrzeć do najgłębszych obszarów naszej osobowości. Moje filmy to nieustanne stawianie pytań – mówił w festiwalowym "Klubie Trójki".
Na tegorocznej edycji Nowych Horyzontów Bruno Dumont ma retrospektywę swoich filmów. Ten nauczyciel filozofii i twórca filmów reklamowych od 1997 roku, gdy ukazało się debiutanckie "Życie Jezusa", niezmiennie porusza widzów, nie używając przy tym żadnych specjalnych środków.
W recenzjach każdego z filmów Dumonta oraz w analizach poświęconych jego twórczości pada słowo "ekstremalny". Ale nie w znaczeniu prezentowanej na ekranie agresji ani wulgarności towarzyszącej wszechobecnemu erotyzmowi.
- Zadowalam się filmowaniem ludzi, którzy się kochają, i tyle – odpowiedział Jerzemu Sosnowskiemu, gdy redaktor Trójki zapytał o słuszność podejrzenia, że celowo wywołuje w widzu podniecenie.
Powtórzmy – Bruno Dumont nie używa żadnych specjalnych środków, by pokazać to, co go szczególnie interesuje.
- Zawsze staram się najpierw zrozumieć istotę ludzkiej natury i jej potęgę, jeszcze zanim postawię pytania, co jest dobre, a co złe. Zanim pomyślimy o tym, co człowiek powinien, a czego nie, trzeba pomyśleć o jego instynktach – tłumaczył na antenie Trójki.
I od ludzkich instynktów, a nie ideologii czy nawet emocji, wychodzi w swoich dziełach.
- Filmy Dumonta rozgrywają się bardzo silnie na poziomie ciała. Jego nie interesuje konstrukcja psychologicznie wiarygodnych postaci i ich motywów. Interesują go ciała w interakcji z innymi ciałami, naturą, przedmiotami, ciała powodowane różnymi afektami przyciągania, odpychania, niszczone od wewnątrz słabością – mówi krytyk Stanisław Liguziński.
W rozmowie z Jerzym Sosnowskim podkreśla, że w filmach francuskiego reżysera nie ma konwencjonalnych historii miłosnych, nie ma romansu, jest kontakt cielesny. – Dumont dobiera też aktorów, którzy nie są atrakcyjni według tradycyjnych kryteriów. Bardzo uważnie przygląda się ich cielesności, która w swojej seksualności często powiązana jest z przemocą, z destrukcyjnymi afektami, ale nie ma tu eksploatacji ciał wystawionych na widok widzów i sprzedawanych jako towar.
Ale nie chodzi jedynie o seks. Zdaniem krytyków kino Dumonta pokazuje konieczność przypomnienia sobie o zmysłowości całego świata po to, by móc go zmieniać.
Jakub Majmurek, krytyk filmowy uczestniczący w rozmowie, dodał, że Dumont odwołuje się do koncepcji androginii, która głosi, że na początku człowiek był jednością łącząc w sobie pierwiastki kobiece i męskie. – Potem nastąpił tragiczny rozpad na dwie części, dlatego bohaterowie Bruno Dumonta wciąż czegoś poszukują. Jednym z kierunków tych poszukiwań wydaje się skierowanie zainteresowania, afektu na drugą osobę. Tragiczne jest to, że połączenie nigdy nie nastąpi – analizował.
Reżyser potwierdził, że próbuje przekazać obraz pożądania poprzez połączenie ciał i stwierdzenie, że jednak jest ono niemożliwe. Z jednej strony widzimy tragiczne pragnienie, a z drugiej czysto mechaniczną niezdolność do tego połączenia.
Podczas spotkania z widzami wspomniał także, że akt seksualny jest dla niego namiastką ekstazy mistycznej. W filmie "Hadewijch" główna bohaterka - młoda dziewczyna - pożąda kontaktu z Bogiem, w którym jest fizycznie, zmysłowo zakochana. - Ona szuka realnego doświadczenia, które wiarę zamieni w dotyk, jej radykalne działanie jest próbą wywołania takiej reakcji – podkreślił Jakub Majmurek. Podszyta erotyzmem świętość prowadzi do ekstremizmu.
- Gdzie są istoty ludzkie, tam są ci, którzy w imię Boga wchodzą w przemoc. Chciałem zbadać, jak to się dzieje, że ktoś może przechylić się z tego, co jest czystą miłością, w czystą przemoc. W tym filmie staram się podążać za taką osobą – opowiadał twórca.
- sortuj według:
-
0 -
0 -
6 -
0
6 plików
6,15 GB