Download: Fotoamator (1998).avi
W jednym z wiedeńskich antykwariatów w 1987 roku znaleziono kilkaset kolorowych slajdów z czasów II wojny światowej. Okazało się, że na slajdach utrwalono sceny z życia łódzkiego getta. Wykonał je - a były to pierwsze tego rodzaju prace w dziejach fotografii - Walter Genewein, obywatel austriacki w służbie niemieckiej machiny wojennej. Genewein był księgowym.Przez cały czas istnienia getta tak wytrwale pracował nad systemem księgowania, że na koniec awansował na stanowisko głównego księgowego w Zarządzie Getta. Niezwykle skrupulatnie zapisywano tam wszystko: tysiące wyprodukowanych przez łódzkich Żydów warkoczy słomianych, szczotek, kurtek, spodni, majtek, biustonoszy, gorsetów; tysiące zmarłych na gruźlicę, choroby serca, z niedożywienia; tysiące Żydów przywiezionych do getta spoza Łodzi; tysiące wywiezionych do Chełmna na śmierć. Wykonując swe urzędnicze obowiązki Genewein, zapalony fotoamator, przez kilka lat robił zdjęcia zarekwirowanym aparatem. Miewał z tym kłopoty: nie zawsze był zadowolony z osiąganych kolorów, korespondował więc w tej sprawie z "Agfą", firmą produkującą barwne klisze. Slajdy Geneweina realizatorzy filmu wykorzystali, by pokazać historię łódzkiego getta i zagłady jego mieszkańców. Kolorowe obrazy uzupełnili w komentarzu cytatami z prośby głównego księgowego o zwolnienie z więzienia i zachowanej w archiwach dokumentacji getta. Zderzyli je ze wspomnieniami jedynego już dziś żyjącego świadka zagłady, Arnolda Mostowicza, który był w getcie lekarzem, i czarno-białymi - na zasadzie kontrastu - zdjęciami zrobionymi obecnie na obszarze dawnego getta. Osiagnęli w ten sposób efekt wstrząsający. Utrwalona na slajdach księgowego rzeczywistość jawi się tak niewinnie, tak normalnie, że w gruncie rzeczy nie oddaje żadnej prawdy o tym wydzielonym z miasta żydowskim miasteczku, w którym kilkaset tysięcy ludzi doskonale zorganizowano podporządkowując jednemu celowi. Mieli produkować, produkować i jeszcze raz produkować. Kto nie był w stanie tego robić, ten nie jadł i ginął lub był wywożony na śmierć. A po pewnym czasie jego rzeczy wracały do getta, gdzie je naprawiano, prano, przerabiano... Właśnie dzięki temu, paradoksalnie, łódzkie getto istniało jeszcze wówczas, gdy wszystkie inne utworzone w Polsce Niemcy już zlikwidowali przewożąc więzionych w nich Żydów do obozów zagłady.