Autor : Ayaas
Link :
http://www.fanfiction.net/s/5815978/1/Drzewo_z_natury_zagmatwane
Nimue patrzyła ze zdumieniem jak drzewo, garść patyków, liści i pstrokatych kwiatów, zaczyna naginać świat do swoich na wpół tylko sformułowanych życzeń. Widziała jak zapomina jeden człowiek, jak zapominają wszyscy, jak ginie jedna postać, zmartwychwstaje druga, jak świat pręży się do granic wytrzymałości by przypodobać się czemuś, co nie miało nawet najmniejszego prawa posiadać świadomości. Czuła, paradoksalnie i niewytłumaczalnie, jak to drzewo, ta postać czy istota, czymkolwiek to teraz właściwie było, rośnie w siłę. Jakby za nic miało wszelkie prawa natury.
Gdy Artur Pendragon opuścił Wyspę Błogosławionych by spróbować szczęścia na wyprawie, której Nimue nie mogła mu odmówić, powietrze dookoła drzewa było gęste od magii. Coś miotało się zamknięte pod korą i Nimue miała wrażenie, że nie ona jedna wie, że wyprawa, na którą wyruszył książę nie skończy się dla niego szczęśliwie.
To koniec, powiedziała, podchodząc bliżej. Dotknęła pnia, pod jej palcami magia wybijała prędkie tempo. Miała wrażenie, że w stukocie tym rozpoznaje coś na kształt sylab.
(ar-tur-ar-tur-ar-tur-ar-tur-ar-tur-ar-tur-ar-)
- To na nic. Marnujesz tylko siły.
(-tur-ar-tur-ar-tur-ar-tur-ar-tur-ar-tur-ar-tur-)
- Zapamiętałbyś chociaż własne imię. To dość żałosne, tak dać się omotać żeby aż zapomnieć o samym sobie.
(ar-tur-ar-Ar-tur-)
- Czy jesteś pewien, że on jest tego wart?
(Ar-tur-Artur. Artur.)
I wtedy, właśnie wtedy, gdzieś w gąszczu korony drzewa, które zupełnie nie trzymało się zasad, pojawił się nowy pąk. Urósł duży, większy od pięści i większy od najdorodniejszego z wiszących na drzewie jabłek. Pod powierzchnią płatków coś szamotało się dziko, atakując ściany swego pachnącego więzienia. W końcu płatki zostały przebite i na zewnątrz wyjrzał czubek dziób. Za nim wychyliła się ptasia główka i chwilę później tułów, a gdy doszło do skrzydeł, wtedy Nimue musiała już uwierzyć w to, co widzi.
Człowiek stał się drzewem. Drzewo zmieniało bieg magii. Magia czyniła rzeczy niemożliwe.
Z pąka na drzewie wykluł się ptak.
Rozprostował skrzydła, zachwiał lekko, a potem rzucił do lotu, znikając w tym samym kierunku, który niedawno obrał książę. Z każdym uderzeniem jego skrzydeł, historia i przyszłość zmieniały się coraz bardziej.
Nimue nie mogła się chwilowo zdobyć na gniew.
Został jej tylko podziw.
Świetne opowiadanie. Gorąco polecam. Jedno z moich ulubionych !