-
700 -
383 -
2214 -
241
3929 plików
164,2 GB
Do romantycznych chwil, kolacji przy świecach, spacerów nad brzegiem morza w blasku księżyca, pasuje tylko jeden określony gatunek muzyki. Nowy album Diany Krall "Quiet Nights", jak twierdzi sama artystka, wcale taki nie jest! Podstawą nowej muzyki wokalistki są inspiracje płynące z Brazylii...
Diana Krall chciała nagrać album zmysłowy, erotyczny i namiętny, jak szept kochanka podczas upojnej nocy, co przyznała jeszcze przed premierą. I osiągnęła ten efekt – a nawet wiele więcej.
"Quiet Nights" jest pokłosiem fascynacji artystki muzyką brazylijską po podróży do Rio. Do współpracy zaprosiła Clausa Ogermana, którego miłośnicy bossa novy znają jako współtwórcę albumów najlepszego z przedstawicieli gatunku – samego Antonio Carlosa Jobima. Dianie Krall towarzyszy gitara akustyczna, kwartet smyczkowy i orkiestra, które we współbrzmieniu z nieodzownym fortepianem dają wrażenie subtelnej filmowości i tworzą bardzo ilustracyjną, księżycową aurę. Wybijające się ponad masę brzmieniową smyczków pojedyncze, krótkie pasaże klarnetów i oboi w wysokim rejestrze, pojawiają się jak odblaski na tafli jeziora podczas ciepłej nocy. Aranżacje orkiestry są pełne, a zarazem tak łagodne, jak najsubtelniejsze partie romantycznych poematów Liszta.
Krall przypomina o tym uwodzicielskim jazzie, którym dawniej urzekały takie legendy, jak Billie Holiday czy Sarah Vaughan. Trudno oprzeć się też wrażeniu, że nad "Quiet Nights" unosi się duch interpretacji "A Time For Love" z repertuaru Shirley Horn.
Stylistyką bossa novy Krall opracowała kilka standardów, jak choćby "Walk on by" Bacharacha, znalazły się też – rzecz jasna – standardy Jobima, w tym słynne "Girl From Ipanema", tu w wersji "Boy From Ipanema". Wszystkie utwory zaaranżowane zostały minimalistycznie i – takie jest wrażenie – jakby bez pośpiechu. Znane tematy są tu tylko punktem wyjścia do roztaczania lirycznych pejzaży. Poszczególne sekcje instrumentalne współpracują ze sobą z wyjątkową uprzejmością – kiedy orkiestra pozostaje przy pionach akordowych, które podkreślają, ale nie przyćmiewają głosu Diany, bądź cichnie ustępując miejsca fortepianowej solówce i nieustającym pulsie sekcji rytmicznej.
Na fortepianie Diana akompaniuje z typową dla siebie lekkością, ale też oszczędnie i delikatnie. Muska klawiaturę instrumentu tak, jak teksty utworów – matowym, melodyjnym szeptem. Na próżno szukać tu wirtuozerskich improwizacji. Tym razem fortepian dopowiada to, czego nie potrafią wyrazić słowa, a zmysłowy aksamit głosu sprawia, że najprostsze zdania poruszają jak wyborna poezja.
Diana Krall zadedykowała ten album swojemu mężowi, Elvisovi Costello. Teraz, za nią, każdy może zadedykować "Quiet Nights" ukochanej osobie. Ten album, zdaje się, powstał po to, by być ścieżką muzyczną do miłości.
Nie ma plików w tym folderze
-
0 -
0 -
0 -
0
0 plików
0 KB