Modlitwy do Św. Józefa z Kupertynu i do św. Filomeny.docx
-
♥ NAUKI O RODZINIE ♥ -
02. Choroby zębów -
365 rzeczy do zrobienia -
Anatomia i fizjologia człowieka -
Anatomia ogólnie -
Anatomia zebow -
Astro Boy z Dubbing PL avi -
Asystentka stomatologiczna -
Asystentka stomatologiczna - instruktaże -
Asystentka stomatologiczna - narzędzia -
Asystentka stomatologiczna - testy -
Asystentka stomatologiczna wiele -
Atlasy Anatomiczne -
Blondynka na językach -
Blondynka na językach(1) -
Bochenek, Reicher -
Bransoletki z muliny -
Dziecko -
egzamin pisemny czerwiec 2014 -
egzamin praktyczny styczen 2014 -
Farmakologia -
Higienistka stomatologiczna -
Higienistka stomatologiczna(1) -
inne -
Instrukcja obsługi człowieka -
JADWIGA KEMPISTY ZDROWE JEDZENIE -
kolorowanki -
Krucha jak lód -
Muzykoterapia -
Nauka języka ukraińskiego -
NAUKA RYSOWANIA -
Neurologia -
New Life M -
ODNOWA W DUCHU ŚWIĘTYM ;) -
patofizjologia -
Podręczniki AS -
Podręczniki stomatologiczne -
Pozostałe Medyczne -
Propedeutyka stomatologiczna -
Psychologia -
Psychologia Dziecka -
Słoneczka -
Stacyjkowo Bajki -
Stacyjkowo Bajki(1) -
Terapia Zajęciowa & Pedagogika -
terapia zajęciowa(2) -
terapia zajęciowa(3) -
terapia zajęciowa(4) -
terapia zajęciowa(4)(1) -
terapia zajęciowa(5)
http://www.wieniawska.franciszkanie.pl/jozef.html
http://www.piotrskarga.pl/ps,375,16,445,1,PM,przymierze.htm
Św. Józef z Kupertynu
"latający zakonnik"
patron lotników, astronautów i studentów
Józef Maria Desa urodził się w Kupertynie (Copertina) 17 czerwca 1603 r. Ojciec był stolarzem i pracował na zamku Pinelli, markiza z Kupertynu. Od wczesnych lat przejawiał chłopiec oznaki pobożności, a w 7 roku życia ciężko zachorował, uzdrowiony został cudownie za przyczyną Matki Najświętszej Łaskawej z Galatone. Matka uważała Józefa za utrapienie i obchodziła się nim bardzo szorstko. Wkrótce stał się bardzo ociężały i otępiały. Często wałęsał się bez żadnego celu po okolicy rozwartą buzią. Już od pierwszych klas szkoły podstawowej bardzo często przeżywał zachwycenia i to sprawiło, że go przezwano „gapą" (bocca aperta). Nie miał też najlepszych manier i nie był lubiany się przez otoczenie. Podjął naukę zawodu szewca, aby zarobić na życie, ale wkrótce musiał porzucić to zajęcie, gdyż zbyt często bywał roztargniony. Poprosił o przyjęcie do franciszkanów, ale odmówiono mu.
W 1620 r. przyjęli go kapucyni (otrzymał tam imię Stefan), ale po ośmiu miesiącach odesłali go z powrotem do domu, gdyż nie nadawał się do żadnych prac. Porozbijał w klasztorze całe stosy naczyń i wciąż zapominał o tym, co mu polecono do zrobienia. Pozostawił tam po sobie opinię niezguły. Jego matka nie była uszczęśliwiona powrotem syna do domu. Po dalszych staraniach został przyjęty przez konwentualnych w Grottella jako brat zakonny. Powierzono mu pracę w stajni, by opiekował się końmi. Od tego czasu Józef zaczął się zmieniać. Stawał się coraz bardziej skromny i uprzejmy, nadto bardziej uważny przy wykonywaniu obowiązków i wreszcie udawało mu się je dobrze wykonywać. Podejmował również dzieła pokutne.
Widząc tyle zmian w Józefie, przełożeni pozwolili mu stać się w pełni członkiem zakonu. Pozwolono mu również rozpocząć naukę, by mógł przygotować się do przyjęcia kapłaństwa. Nauka jednak nigdy nie była jego mocną stroną, toteż kolejne egzaminy zdawał z wielką trudnością. Niejednokrotnie egzaminatorzy po prostu przymykali oko na jego niewiedzę praktycznie „przepychając” go przez tok studiów. Jego mocną stroną w trakcie studiów była dobra znajomość Pisma św. Był też gorliwym naśladowcą św. Patriarchy Po złożeniu ślubów zakonnych w 1627 r. otrzymał święcenia niższe i wyższe, a 28 marca 1628 został kapłanem. Oddał się gorliwie pracy duszpasterskiej, przy tym Bóg obdarzył go licznymi charyzmatami. Wiele osób znakomitych duchownych i świeckich za jego pośrednictwem uzyskiwało łaski od Boga.
Całe jego życie było naznaczone wieloma wizjami i nadnaturalnymi darami. Wszystko, co w jakikolwiek sposób odnosiło się do Boga albo rzeczy świętych mogło wprowadzić go w stan ekstazy: dźwięk dzwonów, muzyka kościelna, wspomnienie imienia Bożego, Błogosławionej Dziewicy lub też któregokolwiek ze świętych, wspomnienie wydarzeń z życia Chrystusa, Męki Pańskiej, święte obrazy lub myśl o chwale nieba – wszystko to mogło wprowadzić św. Józefa w stan kontemplacji i nic nie mogło go z tego wyprowadzić: ani poszturchiwanie, ani nakłuwanie igłą, ani nawet podpalanie świeczką. Z ekstazy mógł go wyprowadzić jedynie głos przełożonego, któremu zawsze był posłuszny. Takie sytuacje zdarzały się w każdym czasie i miejscu, a zwłaszcza podczas sprawowania Mszy św. czy też odmawiania modlitwy brewiarzowej. Często też odrywał się od ziemi i zawisał w powietrzu. Ponadto czasami słyszał dźwięki anielskiej muzyki. W oczywisty sposób takie nadzwyczajne stany, których świadkami było wielu ludzi, powodowały zadziwienie i ciekawość, co w negatywny sposób odbijało się na rytmie życia wspólnoty klasztornej. Dlatego też św. Józef przez 35 lat nie mógł uczestniczyć we wspólnym oficjum w chórze klasztornym. Aby nie powodować widowisk, zabroniono mu też spożywać posiłki w refektarzu, uczestniczyć w procesjach i odprawiać Mszę św. w kościele. Przez cały ten czas musiał przebywał w swojej celi i modlić się i oraz sprawować Eucharystię w specjalnie dla niego przygotowanej kaplicy. Ze względu na dar lewitacji powszechnie nazywano go „latającym zakonnikiem” (the Flying Friar”). Aż siedemnaście przypadków lewitacji zostało udokumentowane w aktach procesu beatyfikacyjnego.
Pierwszy wypadek lewitacji wydarzył się w kościele podczas modlitwy. Św. Józef nagle wzbił się w powietrze z okrzykiem ekstazy i wylądował na ołtarzu. Potem wydając jeszcze jeden okrzyk radości, ponownie wzniósł się ponad ziemię i powrócił na miejsce, gdzie modlił się poprzednio. Wieść o jego nadzwyczajnym charyzmacie dotarła do Rzymu i papież Urban VIII i wezwał młodego zakonnika do Watykanu. Przebywanie w obecności Namiestnika Chrystusowego napełniła Józefa taką radością, że wpadł w trans i na jego oczach wzleciał w powietrze. Papież był oszołomiony i pod wpływem tego, co zobaczył, osobiście poręczył niezwykłość i świętość daru, jakim Bóg obdarzył Józefa. Sława latającego zakonnika szybko obiegła całe Włochy, a nawet z innych krajów ludzie przybywali, by zobaczyć tak niezwykłe cuda. Jeszcze będąc na łożu śmierci, we wrześniu 1663 r. 60-letni Józef, na jeden dzień przed odejściem do Pana, wpadł w trans i poszybował do schodów kaplicy.
Józef, jako prawdziwy syn św. Franciszka, nieustannie pielęgnował nabożeństwo do Chrystusa cierpiącego i ukrytego w Eucharystii oraz do Matki Najświętszej, układał piękne hymny i modlitwy w uniesieniu ducha. Pan Bóg doświadczał go też licznymi cierpieniami z powodu chorób. Ostatnia z nich, złośliwa febra, na którą zapadł 10 sierpnia 1663 r. zabrała go z tego świata w dniu 17 września tegoż roku w Osimo, gdy liczył sobie 60 lat życia. Przeszedł przez życie jakby w jednej ekstazie, zatopiony w Bogu. Grób jego zasłynął niezliczonymi cudami. Już w dniu 24 lutego 1753 r. został zaliczony w poczet błogosławionych, a 16 lipca 1767 r. ogłoszony uroczyście świętym Ciało jego spoczywa w bazylice wzniesionej ku jego czci w Osimo.
Oprac. o. Paweł Blok
http://www.wieniawska.franciszkanie.pl/jozef.html