battlefield_1942_server_v1.6.19.exe
+ Patch v1.6
Wymagania sprzętowe:
Procesor: Pentium III 800 MHz (lub kompatybilny),
Pamięć RAM: 256 MB RAM,
Karta Graficzna: 64 MB (GeForce 3 Ti200 lub lepsza),
Wolne Miejsce na Dysku: 1.2 GB HDD,
System Operacyjny: Windows 98/Me/2000/XP
Opis:
Po samym tytule łatwo zorientować się, że „rzeźnię” rozpoczniemy w na polach bitew 1942 roku. Data ta nieodłącznie kojarzy się każdemu graczowi z II Wojną Światową, szczególnie po sukcesie „Medal of Honor”. Bynajmniej oba tytuły prócz uzbrojenia i tła historycznego nie mają ze sobą wiele wspólnego. Różnią się diametralnie rozgrywką... no ale nie będę porównywał tych tytułów, nie o to tu chodzi.
Popularność tematyki II WŚ w ostatnich czasach wzrosła dość gwałtownie. W zasadzie zaczęło się to w 1998 roku po sukcesie filmu „Szeregowiec Ryan” (który swoją drogą dostał 5 Oskarów, a reżyser Steven Spielberg, został odznaczony najwyższym medalem wojskowym jaki może otrzymać cywil). Teraz z kolei podziwiać możemy „Kompanię Braci” oraz łupać namiętnie w „MOHAA: Spearhead” i właśnie w omawianego B1942. Niestety w grze niewiele jest z wojennego klimatu filmu. Zdawałoby się, że przecież to to samo; Thompson w łapie, kilku (chwilowych) kumpli i znacznie więcej szwabskiego pomiotu (lub na odwrót, bo w B1942 można wybrać m.in. niemiecką stronę konfliktu). Jednakże w MOHAA mamy fabułę i konkretne cele do realizacji zależne od misji, co sprawia, że gra się bardziej namiętnie i jest ciekawie. W B1942 ciekawie niestety nie jest ani trochę. Ciągle wykonujemy podobne do siebie misje. Zmienia się tylko krajobraz, czasem wróg. Jedyny cel jaki został w tej grze postawiony, to zdobywanie kolejnych przyczółków.
Wygrać można na dwa sposoby. Pierwszym jest zajęcie większości stanowisk przed upływem określonego czasu. Drugi sposób to całkowita eksterminacja wroga. A jest czym eksterminować: czołgi, samoloty (w tym myśliwce i bombowce), transportery, jeepy, łodzie i okręty. Do tego oczywiście broń ręczna: bazooki, pistolety, karabiny, snajperki, ładunki wybuchowe, miny przeciwpiechotne etc. Cały ten arsenał zmienia się w zależności od strony po której walczymy i od wybranej przez nas narodowości. Tych z kolei jest pięć: Niemcy, Brytyjczycy, Rosjanie, Amerykanie i Japończycy. I tak Amerykanie mają Shermany, Niemcy Tygryski, Brytyjczycy latają Spitfire`ami, a Japończycy Zerami.
Załogi wszelkich pojazdów ograniczono do minimum, więc np. do czołgu wsiadają najczęściej dwie osoby. Jedna do obsługi działa, kaemu i jako kierowca, a druga do kaemu "zewnętrznego". Podobnie jest w samolotach, choć tu mniej jest takich, które biorą dwóch pasażerów, najczęściej są one jednomiejscowe. Cały ten arsenał jest odpowiednio śmiercionośny. Mały oddziałek piechoty, który natknie się na transporter z kaemem, zostanie szybko i pięknie zmieciony, no chyba że piechurzy mają ze dwie bazooki ;). Dzięki Bogu strzelać z kaemu w nieskończoność się nie da, ponieważ sprzęt się grzeje i staje się bezużyteczny. Jak już strzelać to małymi, krótkimi seriami. Żeby nie było zbyt lekko strzelanie z czołgu zostało dość mocno (i sensownie) utrudnione. Nie da się po prostu wycelować i strzelić na wprost - pociski na grawitację nie się odporne i trzeba wziąć pod uwagę ich balistyczny tor lotu. Rzecz jasna uwzględniono długi czas ładowania działa i obrotu wieżyczki. Samoloty uzbrojono w bomby, torpedy i standardowe karabiny maszynowe. O tyle o ile sterowanie czołgiem czy transporterem jest dosyć proste, o tyle nauka latania jest znacznie trudniejsza. Mój rekord w długości lotu to jakieś 3 min. solo i 10 min. jako tylny strzelec. Niestety do gry nie dołączono żadnego tutoriala, treningu etc. Radzić musimy sobie sami. Cały sprzęt ciężki regeneruje się w czasie trwania bitwy, więc strata pojazdu nie jest dotkliwa, choć odczuwalna.
Jeśli chodzi o piechotę odwzorowano system znany z nowego Wolfenstaina. Mamy woęc podział na klasy: medyk, inżynier, piechur, anty-czołgista :P, snajper (tu zwany "scout") Każdy charakteryzuje się innym typem uzbrojenia, różnią się tylko ekwipunkiem nie posiadając jakichś specjalnych umiejętności. Krótko mówiąc nic nowego.
Pola bitew na jakich zmierzymy się z wrogiem są dość urozmaicone: wyspy wschodniej Azji, zbombardowane miasta Rosji, pustynie Afryki, plaże Pacyfiku. Większość map obejmuje dość duży obszar terenu, co potrafi często doprowadzić do szewskiej pasji, szczególnie gdy biegniemy od 10 minut w poszukiwaniu wroga, a tu nagle strzał znikąd... i leżymy. Aby nie tracić czasu na szukanie wroga można oczywiście zwiększyć liczbę przeciwników i stosunek sił, ale mocno zaważy to na płynności gry. Pamiętać też należy, że jeżeli dodano do gry masę sprzętu zmechanizowanego trzeba powiększyć obszar gry, gdyż w przeciwnym razie przejechanie z jednego krańca pola walki na drugi zajęłoby zaledwie chwilkę. Dodam jeszcze, że tereny na jakich prowadzimy nasze działania wojenne są teoretycznie nieskończenie wielkie. W praktyce wygląda to tak, iż za krawędzią mapy widzimy płaski teren, bądź monotonne morze. Jeżeli wsiądziemy do samolotu i będziemy chcieli polecieć poza granicę planszy, zostaniemy uznani za dezertera, a co się z tym wiąże łatwo się domyślić.
Do generowania wszelkich obrazów wykorzystano dosyć stary już (ale jary :) engine „Quake 3” i jeżeli nie przesadzimy z detalami i liczbą botów, rozgrywka winna być dość płynna. Lecz jeżeli zechcemy zaszaleć i zrobić na ekranie monitora jedną wielką rzeźnię, to będziemy musieli zwolnić obroty swego mózgu do 10 fps. Rzecz jasna prezentowane krajobrazy wyglądają więcej niż elegancko - jak zwykle przy enginie Q3.
Podsumowując: w „Battlefield 1942” warto zagrać, zwłaszcza ze względu na niezły tryb multiplayer. Spragnionych wojennego klimatu uprzedzam, że tu go nie skosztują. Brak adrenaliny i emocji - oto czego można oczekiwać. Mimo wszystko nie gra ta nie jest kolejnym przeciętniakiem. Wnosi całkiem sporo świeżości do zatęchłego już światka FPP. Szkoda tylko, że tak dobry pomysł jakim jest symulacja pola walki IIWŚ, tak słabo zrealizowano - to mógł być prawdziwy hicior.
Screeny: