-
3092 -
6 -
53 -
4
3189 plików
16,39 GB
A - CD 1 (10 utworów)
B - CD 2 (9 utworów)
Paweł Orkisz śpiewa pieśni Leonarda Cohena zapis mojego koncertu w studio Radia Gdańsk, 9 czerwca 2007
18 pieśni, z których prawie każda trwa 5-6 minut to łącznie ponad 95 minut muzyki, stąd wydanie albumowe, dwupłytowe. Bogata, staranna aranżacja na sekcję rytmiczną, akordeon, skrzypce i piano. Ten koncert to była znakomita zabawa, uczta dla publiczności.
Akompaniowali mi wtedy: Artur Jurek - piano, Jacek Ronkiewicz - skrzypce, Olek rzepczyński - bas, Adam Skrzyński - perkusja i Wiesław Wódkiewicz - akordeon. W studio dograliśmy chórki (Monika Wołowczyk, Magda i Marian Mędralowie, Robert Klepacz) i gitarę w jednym utworze (Jakub Kotynia).
Płytą tą składam hołd kolejnej z moich trzech wielkich balladowych fascynacji. Po płytach monograficznych Okudżawy i Wysockiego przyszła pora i na Cohena.
Kanadyjski bard, Leonard Cohen, jest znany doskonale w Polsce dzięki wieloletniej pracy i pasji Macieja Zembatego. Pieśni Cohena są wyjątkowo metaforyczne, bogate w znaczenia, podteksty, uczą tolerancji i dostrzegania piękna tam, gdzie inni widzą tylko smutek, brud, samotność, ból. Są też bardzo niestandardowe, oryginalne w harmonii. Cohen nie boi się inności, niezrozumienia, powtórzeń, nudy. Nie zabiega o popularność, o komfort słuchacza. Potrafi na 3 akordach zbudować całą piosenkę, potrafi w 32 wersach pomieścić 16 pozornie niepołączonych ze sobą metafor, a słuchacz i tak potrafi doszukać się sensu w obrazie, który sam sobie "namaluje"... Ale Cohen potrafi też skomponować melodie, które skrzą się i wręcz porywają żydowską witalnością, rytmem, wolnością i radością życia, jak w Hallelujah, Tonight will be fine, czy Dance me to the end of love.
Śpiewam pieśni Cohena na swój własny sposób, inaczej niż Zembaty.
U Zembatego jest magia, głos - głęboki bas, jakby z czeluści, z samej głębi człowieczeństwa i surowy, wręcz ponury świat, w którym słowa pieśni są jak światło. Zembaty jest jak wczesny Cohen, z okresu, kiedy ten śpiewał głównie z gitarą.
Ja śpiewam radośniej, jaśniej, cieplej, co lepiej koresponduje ze współczesnym Cohenem, gdy ten występuje z bogatszym instrumentarium, sekcją rytmiczną i chórkami. Nie naśladuję sposobu śpiewania Cohena, ani Zembatego.
Dla mnie najważniejsza jest sama ballada, fabuła, sama pieśń. Wyszukuję w tych magicznych tekstach nieco innych znaczeń, innych kolorów. Bawię się tą muzyką, metaforami, śpiewam delikatnie, chętnie opowiadam o zachwycie tymi pieśniami, czasem wyjaśniam, pokazuję gdzie "trzeba szukać w śmieciach, szukać w kwiatach" (Suzanne). No i moje tłumaczenie In my secret life...(Gdzieś na serca dnie - piosenka tytułowa)
1. Goście
2. Zielony ogarek
3. Przemijanie (Passing Throw)
4. Ptak na drucie
5. Zuzanna
6. Prawo
7. Tańcz mnie po miłości kres
8. Żona cygańska
9. Błękitny prochowiec
10. Gdzieś na serca dnie
11. Kochałem Cię dziś rano
12. Kto
13. Siostry miłosierdzia
14. Nancy
15. Tej nocy będzie nam fajnie
16. Alleluja
17. jako bonus Okno (muz. L. Cohen, słowa P. Orkisz)
18. Partyzant
- sortuj według:
-
0 -
1 -
0 -
0
1 plików
13 KB