Download: Życie wewnętrzne_by_adam_xyz.avi
(1986) Jak co dzień po pracy Ja jedzie windą. Na próbę zatrzymania windy przez sąsiadkę z niższej kondygnacji reaguje błyskawicznie naciśnięciem guzików. Jego ucieczka powoduje pełen furii odwet słowny: "z dzieckiem na ręku tu jestem hołoto jedna wredna wściekła". Podobna zasada obopólnej agresji określać będzie wszystkie dalsze relacje Ja z otoczeniem. W drodze ze zsypu, skąd zabiera butelkę po whisky, by następnego dnia odnieść ją z powrotem jako własną, przez siebie opróżnioną, zostaje zaatakowany przez psa sąsiada. Przerażony Ja rzuca się do ucieczki i w panice forsuje wiecznie zepsute drzwi do mieszkania, gdy tymczasem Tenodpsa z nieskrywanym uśmiechem zadowolenia wykrzykuje: "ale nie bać się, nie bać się!". W czasie obiadu żona opowiada o swoim spotkaniu z postrachem okolicy, "wampirem". Ja nie słucha, idzie pożyczyć sól od sąsiadki Ewci. Przy kolacji z towarzyszeniem włączonego bez dźwięku telewizora Ja roztrząsa problem różnicy w kolorze skóry u Murzynów i Szwedów. Nadchodzi noc, a wraz z nią rojenia o erotycznych kontaktach - wyłącznie z sąsiadkami i wyłącznie w miejscach, w których spotyka je na co dzień: w windzie, na strychu, na korytarzu. Każdy następny dzień w życiu Ja jest repryzą dnia poprzedniego: winda, wyjście ze śmieciami, obiad, majsterkowanie przy szafie, kolacja, pokrzykiwania na żonę, wieczorny spacer, a w nocy sen z jedną z sąsiadek w roli głównej. Zmieniają się tylko osoby napotykane na klatce schodowej: raz Młodybyk, raz Tenodpsa; mężczyźni towarzyszący Blondewci: raz Arab, raz Murzyn; przyczyny awantury z żoną: raz niedogotowane jajko, raz zgubiona skarpetka. Zdawkowe rozmowy krążą wokół grasującego w okolicy "wampira" i romansów sąsiadek, a kończą się na ogół krzykiem i wyładowywaniem wzbierającej wciąż agresji. Nagabnięty na klatce schodowej przez reportera o wynik meczu, Ja gwałtownie wykrzykuje, że kibicuje Włochom, bo: "po co nam wygrana! Żebyśmy ją roztrwonili?!"