Co słychać u Beaty Pawlikowskiej.bmp
-
⊱✿ZNANE TWARZE⊱✿ -
⊱✿ZNANI Z TELEWIZJI⊱✿ -
♥ Calineczka -
♥ Dzielny Ołowiany Żołnierzyk -
♥ Dziewczynka Z Zapałkami -
♥ Głupi Jasio -
♥ Kalosze Szczęścia -
♥ Krzesiwo -
2 Ania z Avonlea -
3 Ania na uniwersytecie -
4 Ania z szumiących topoli -
5 Wymarzony dom Ani -
6 Ania ze złotego brzegu -
adrenalina100 -
Agnieszka Lingas-Łoniewska -
Ania z Zielonego Wzgórza - polskie napisy -
Ania z Zielonego Wzgórza (karolinkafud) -
Ania z Zielonego Wzgórza(1) -
avon 2014 -
avon 2015 -
avon 2016 -
Avon 2017 -
Avon 2018 -
Avon 2019 -
Bajki Andersena -
Bake of-ale ciacho -
BOŻE NARODZENIE -
ĆWICZenia KRĘGOSŁUP -
Egzorcyzmy -
JAN PAWEŁ II -
KALENDARZE 2014 RÓŻNE -
Katarzyna Michalak -
Katarzyna MICHALAK✿ -
Kroniki Ferrinu -
Kurs Samoobrony video -
Kwiaty-Wiosenne -
Literatura kobieca-ulubione -
Magda Gessler -
Monika SZWAJA -
Natasza Socha ✿ -
NOWY ROK -
okładki -
Pipi -
Pipi Langstrumpf (całość) -
SAMOOBRONA KOBIET -
Sekrety dobrego szycia -
Seria owocowa -
SZYCIE - Kulisy kroju i szycia - Zofia Hanus -
Wiem, co jem i wiem, co kupuję sezon 2 -
Wiem, co jem i wiem, co kupuję sezon 3
Co słychać u Beaty Pawlikowskiej ?
GALA: Zawsze mówiłaś „tam gdzie jestem, jest mój dom”. To Ci przestało wystarczać i kupiłaś mieszkanie?
Beata Pawlikowska: Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć własne miejsce, gdzie będę mogła powiesić zdjęcia z podróży, amazońskie wiosła, łuki i strzały zdobione piórami papug, maski i inne magiczne przedmioty, które od prawie dwudziestu lat przywożę z podróży po świecie.
To nie są pamiątki, tylko rzeczy, które są częścią świata. To maleńkie fragmenty życia ludzi, z którymi spędziłam część mojego życia w Ameryce Południowej, Azji czy Afryce. Mając te przedmioty, mam także ich blisko siebie. Ale swój dom nadal noszę w sobie.
GALA: A dom rodzinny, czy jest dla Ciebie ważny?
B.P.: Urodziłam się i wychowałam w Koszalinie, ale od kilkunastu lat mieszkam w Warszawie. A moim drugim domem jest dżungla amazońska. Jako podróżnik gdziekolwiek jadę, staram się poczuć jak tubylec. Zawsze mnie to fascynowało – jak wyglądałoby moje życie, gdybym się urodziła jako Indianka w wiosce nad Amazonką, gdzie o świecie wiadomo tyle, że cały jest porośnięty dżunglą poprzecinaną rzekami. Przecież byłabym wtedy zupełnie innym człowiekiem! Dlatego zaczęłam jeździć po świecie – bo chciałam sprawdzić jak wyglądają te inne miejsca, jak pachną, jak smakują. Lubię też wracać do Polski i do mojego słonecznego mieszkania. Kiedy się budzę, patrzę na rzekę Orinoko. Kiedy pracuję, naprzeciwko biurka mam zdjęcie Indianina wynurzającego się z błękitnej mgły na Amazonce. Jestem tu i tam jednocześnie.
GALA: Rok temu udzielałaś wywiadu „Gali” razem ze swoim partnerem, Rafałem Jędrzejewskim. W Twoim pięknym mieszkaniu nie widzę miejsca dla partnera.
B.P.: (śmiech) Lubię mieszkać sama, bo mój dom to jednocześnie moja pracownia. Tu piszę nową książkę i przygotowuję audycję „Świat według Blondynki” do Radia ZET. Potrzebuję samotności, żeby się skupić.
GALA: Jesteś szczęśliwa?
B.P.: Jestem.
GALA: Łatwiej znaleźć piranię, z którą można sobie poradzić, niż sympatycznego mężczyznę, powiedziałaś kiedyś. Nadal tak uważasz?
B.P.: Ja tak powiedziałam?... Naprawdę? Chyba powiedziałam inaczej: że łatwiej poradzić sobie z piranią niż znaleźć mądrego mężczyznę. Nie wieczne dziecko, które chce ciągle coś dostawać od życia w prezencie, tylko człowieka, który jest dojrzały emocjonalnie, panuje nad swoim życiem i odważnie rozwiązuje problemy.
A jeśli chodzi o sympatycznych mężczyzn, to jest mnóstwo dookoła. Ja znam ich także z tej nieco ciemniejszej strony, bo co roku zabieram ich na wyprawy do Amazonii. Na początku muszą przełknąć fakt, że dziewczyna jest ich przewodnikiem, ale po pierwszych spotkaniach z pająkami, skorpionami i wężami ta kwestia przestaje być dla nich problemem. W dżungli trzeba być silnym. Nie mam na myśli bicepsów na ramionach, tylko siłę charakteru. W otoczeniu groźnej dziewiczej puszczy turyści szybko tracą pewność siebie i nie są w stanie zapanować nad strachem, zmęczeniem, słabością. Te wyprawy dużo mówią o ludziach.
GALA: Czego nowego się dowiedziałaś?
B.P.: Nie dzielę ludzi na kobiety i mężczyzn, tylko na wojowników i leniwców. Ci ostatni pozornie mogą być aktywni: biegać, ćwiczyć, jeździć na snowboardzie, prowadzić własny biznes. Wydaje im się, że skoro przez trzydzieści lat radzili sobie w życiu, to są „dojrzali”. Ale tak nie jest. Dojrzałość emocjonalna nie rośnie z człowiekiem tak jak jego serce czy stopy. Jeżeli ktoś nie pracuje świadomie nad swoim charakterem, nie będzie dojrzały emocjonalnie, czyli nie stanie się wojownikiem. Bo wojownik zwalcza słabości, które ograniczają go w działaniu, i nie odsuwa problemów, tylko je rozwiązuje. Zna swoje wady i stara się ich pozbyć. Jest odważny i konstruktywny. Ma siłę wewnętrzną, a poza tym może mieć również siłę mięśni. Same bicepsy to często za mało. Większość uczestników moich wypraw do dżungli to mężczyźni. W trudnych sytuacjach, a jest ich tam wiele, czasem po prostu pękają. Kobieta mówi: „Może jednak spróbuję” albo „Ciężko mi, ale dam radę!” A facet: „ To wy wiosłujcie dalej, a ja się przesiądę do łodzi z silnikiem.”
GALA: Mogłabyś mieć za partnera leniwca?
B.P.: Nie, to absolutnie nie wchodzi w grę, bo sama nim nie jestem. Nie sposób się dopasować do takiej osoby. A i leniwiec ma problem z dopasowaniem się do silnego wewnętrznie partnera. Leniwiec powie: „Nie zajmujmy się trudnymi sprawami, po co szukać dziury w całym.” I będzie próbował zamiatać problemy pod wycieraczkę, a one będą tam rosły i puchły, aż w końcu wyskoczą w najmniej spodziewanym momencie. Łatwo przewidzieć taki rozwój sytuacji. Leniwiec jednak będzie udawał, że tego nie rozumie, a potem będzie narzekał, że świat jest podły. A wojownik nazwie problem po imieniu, znajdzie jego przyczynę i będzie się starał konstruktywnie rozwiązać.
GALA: Co Ty teraz rozwiązujesz?
B.P.: Właśnie o leniwcach i wojownikach piszę nową książkę. To będzie ciąg dalszy najważniejszej książki w moim życiu, czyli „W dżungli życia”. Od kilku lat codziennie dostaję listy od czytelników, którzy piszą, że to jest książka o nich. A ja napisałam po prostu jak szukałam szczęścia w życiu i w jaki sposób je odnalazłam. A teraz zrozumiałam dlaczego ludzie są nieszczęśliwi ze sobą w związkach i dlaczego co trzecie małżeństwo w Polsce kończy się rozwodem. I o tym będzie książka „W dżungli miłości”.
GALA: Są nieszczęśliwi, bo wojownicy łączą się z leniwcami?
B.P.: Tak. Wbrew stereotypom wcale nie chodzi o to, że mężczyźni i kobiety różnią się sposobem myślenia i reagowania. To nieprawda, że kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa. Problem polega na tym, że człowiek o osobowości leniwca nie jest w stanie uszczęśliwić ani samego siebie, ani tym bardziej dać szczęścia drugiej osobie.
GALA: Jednak świat nie składa się z wojowników. Oni stanowią zaledwie ułamek.
B.P.: Też tak myślę, ale wiesz dlaczego? Dlatego, że od dziecka uczy się nas, że dojrzałość i dorosłość to procesy, które się dokonują samoistnie. „Człowiek dorosły staje się dojrzały”. Nie mówi się nam, że trzeba pracować nad sobą. Mnie nikt nie powiedział. Odkryłam to po latach zmagań ze sobą. Jeśli nie masz silnej woli, to ją w sobie wypracuj. Jeśli jesteś słaby, to znajdź w sobie siłę. Każdy człowiek ma w sobie wielki zapas siły, wystarczy tylko nauczyć się z niej korzystać. Nie wiem skąd wzięło się takie przekonanie, że wystarczy „być”. Leniwiec ma wieczne poczucie, że świat go prześladuje. Nie może nadążyć za swoim czasem. Ciągle czuje, że czegoś mu brak. Marnuje czas na narzekania i żale, trwoni energię na pogoń za tym, co inni uznają za pożądane. Męczy go zazdrość, kompleksy, poczucie niższej wartości. Wiesz dlaczego warto być wojownikiem?
Bo wojownik sam tworzy swoje szczęście i panuje nad swoim życiem. Nie ulega lękom, stresom i niepokojom. Jest samodzielny i odważny. Nie gubi się w bałaganie myśli ani celów. Posiada siłę, dzięki której może realizować swoje zamierzenia i stać się takim człowiekiem, z jakim sam chciałby się zaprzyjaźnić.
GALA: Efekty są nadzwyczajne, zważywszy przez co przeszłaś: próba samobójcza, anoreksja, bulimia, gwałt, picie alkoholu, nałogowe palenie papierosów.
B.P: To wszystko było powiązane. Kiedy człowiek nie lubi siebie, jest słaby i pobłaża swoim wadom i słabościom, to właśnie takie rzeczy do siebie przyciąga.
GALA: Co było najtrudniejsze do przezwyciężenia?
B.P.: Najtrudniejsze było chyba to, co nie wiązało się tylko ze mną. Człowiek o osobowości leniwca poprawia sobie nastrój, używając alkoholu albo narkotyków i szybko przestaje być panem siebie. Bo uzależnienie jest chorobą duszy. Najgorsze jest to, że emocjonalnie zaraża innych. Kiedyś związałam się z mężczyzną, który był uzależniony od alkoholu. Pozornie niczym nie różnił się od innych mężczyzn – był kulturalny, kochający, wykształcony, ładnie pachniał i zawsze nosił czyste koszule. I był czarujący. Z jednej strony miałam dowody na to, że jest uzależniony, ale po rozmowie z nim zaczynałam w to wątpić. Ludzie uzależnieni od alkoholu to mistrzowie manipulacji. Wyrwanie się z tego zaklętego kręgu było bardzo trudne.
Chyba trudniejsze niż pokonanie anoreksji i bulimii, bo łatwiej jest przestać oszukiwać samą siebie niż odkryć, że jest się oszukiwaną przez kogoś, kto ma chorą duszę.
GALA: Rodzice mieli z Tobą niełatwo. Wagarowałaś, potrafiłaś przyjść do szkoły w spodniach od piżamy a zamiast kapelusza nałożyć na głowę deskę klozetową, studia rzuciłaś zanim się na dobre rozpoczęły. Czy teraz są z ciebie dumni?
B.P: To straszne mieć takie dziecko! Już w drugiej klasie podstawówki chciałam rzucać szkołę a potem miałam inne niesamowite pomysły. I nie można mi było niczego wytłumaczyć. Mama tylko wzdychała „Boże, co z ciebie wyrośnie!” Na lekcjach zamiast uważać, pisałam opowiadania i rysowałam. Angielskiego nauczyłam się tylko po to, żeby zrozumieć piosenki Beatlesów. Jak mnie cos pasjonowało, to oddawałam się temu bez reszty. Gdyby ktoś mnie wtedy zapytał, co będę robić, nie potrafiłabym odpowiedzieć. Wiedziałam tylko, że nie chcę robić rzeczy, wobec których czuję wewnętrzny sprzeciw. Poszłam za głosem mojej duszy. Kiedy ukazała się moja trzecia książka, wydana przez renomowane wydawnictwo National Geographic, moi rodzice odetchnęli z ulgą. Potem było sześć następnych, myślę więc, że teraz Cieszą się z tego, że znalazłam własną drogę i jestem szczęśliwa.
GALA: Realizowałaś ją z konsekwencją i determinacją. Pukałaś do wydawnictw, przenosiłaś się z radia do radia. Jesteś popularna, ale utraciłaś anonimowość. Czy dobrze się z tym czujesz?
B.P.: Nieśmiało pukałam do różnych drzwi. Nie było tak, że napisałam książkę i od razu mi ją wydano. Przed pierwszą podróżniczą opowieścią „Blondynka w dżungli”, napisałam siedem innych książek, które dostały nagrody w konkursach literackich. Pisze książki po to, żeby podzielić się z ludźmi tym wszystkim, co wiem, co myślę i co przeżywam. Jeśli odkrywam coś ważnego o życiu albo o miłości, jak najszybciej chcę się tym podzielić z czytelnikami i słuchaczami. Oni są częścią mojego życia, więc w ogóle nie ma mowy o „utracie anonimowości”. Miałam wiele spotkań z nieznajomymi i zawsze były to spotkania bardzo miłe albo inspirujące .
GALA: Czy jest jeszcze w życiu coś, czego się boisz ?
B.P.: Nie boję się, bo każda przerażająca sytuacja to chwila próby. Wojownik będzie umiał zapanować nad swoim strachem i zachować się racjonalnie. Podczas podróży wiele razy musiałam walczyć ze swoim strachem. Kiedyś obudziłam się z wężem zwiniętym obok mojego ramienia. Innym razem w dżungli stanęłam oko w oko z ogromnym jaguarem. Przeżyłam tropikalne choroby i atak choroby wysokościowej. O mało nie utonęłam na statku na Ukajali i prawie rozbiłam się samolotem w Afryce. W takich chwilach, kiedy myślałam, że to mój ostatni moment na Ziemi, patrzyłam w wyobraźni wstecz. I zawsze wtedy myślałam: „Miałam świetne życie! Jeżeli to ma być koniec, to trudno.”
GALA: Wyjazdy były dla ciebie kiedyś ucieczką. Czy teraz nie stały się uzależnieniem?
B.P.: O nie, bo uzależnienie to coś, nad czym nie można zapanować. A ja zawsze na początku roku ustalam priorytety, czyli decyduję co będzie dla mnie w najbliższym czasie najważniejsze. W zeszłym roku prawie bez przerwy byłam w podróży – bo tak chciałam.
Ale moim priorytetem na ten rok jest napisanie nowej książki. I nigdzie nie wyjadę dopóki jej nie skończę.
GALA: Czy nie sądzisz, że organizując turystyczne wyprawy do pierwotnych, dzikich miejsc, jednocześnie je komercjalizujesz?
B.P.: Dżungla nie jest zamknięta na klucz. Każdy może do niej wjechać. W różnych miejscach świata, np. w Brazylii czy Wenezueli są biura podróży, organizujące wycieczki do dżungli. Turyści nic tam już nie mogą już zepsuć, bo jeżdżą utartym szlakiem. To dobre rozwiązanie, bo turyści przywiozą do domu mrożące krew w żyłach zdjęcia piranii, a jednocześnie dziewicza puszcza pozostanie nietknięta.
Ja organizuję wyprawy do prawdziwej dżungli, nie turystycznej. Mój przyjaciel ornitolog wybudował tam drewniane schronisko dla naukowców z całego świata. Trzeba tam używać ekologiczne mydła, szamponu i środka przeciw owadom. A ja przez cały czas czuwam nad uczestnikami wyprawy, więc nie mam wrażenia, że cokolwiek tej dżungli ubywa.
GALA: Czy Twoje rodzeństwo zaraziło się od ciebie podróżowaniem?
B.P.: Siostra i brat mieszkają w Gdańsku, więc rzadko się widujemy. Ale przy okazji nagrywania programu dla telewizji oboje zostali zaproszeni do Warszawy. Siedzimy przy stole i pada pytanie o podróże. Już chciałam odpowiedzieć za nich, że nie, a oni nagle mówią: „Ależ tak!”. Brat niedawno skończył AWF, a podczas wakacji jeździ po Europie autostopem. Poznaje kraje od podszewki, więc nie jest turystą, tylko podróżnikiem. Siostra na swoim wydziale antropologii kultury zaczęła się zajmować Indianami w Ameryce Południowej i dwa razy była w Ekwadorze. A więc oboje podróżują.
GALA: Nigdy nie byliście razem?
B.P.: Nie wpadliśmy na taki pomysł. Mamy zupełnie inny rytm życia i pracy. Dla mnie praca i pasja to jedno, więc w każdej wolnej chwili zajmuję się tym co lubię najbardziej – pisaniem nowej książki i felietonów, przygotowaniem niedzielnej audycji w Radiu Zet, rysowaniem, fotografowaniem. A potem znikam w podróży.
GALA: Nie padło w naszej rozmowie słowo, które zawsze było dla ciebie istotne: „wolność”. Rozumiem więc, że ją masz.
B.P.: Poczucie wolności zawsze było i wciąż jest dla mnie najważniejsze. Dla mnie oznacza to, że sama decyduję o sobie. Uznaję co jest dla mnie najbardziej istotne, ustalam priorytety, a potem sama przed sobą się rozliczam z ich realizacji. W życiu trzeba być sobą.
GALA: Czy nie myślisz, że to dobra pora na taki obrazek: dom, piękny ogród, a w nim Ty i dzieci?
B.P: Nie mam takich planów, ale uważam, że wszystko jest możliwe.
GALA: Ile Ci jeszcze zostało nieotworzonych listów, które pisałaś do siebie w młodości, wyznaczając daty ich przeczytania?
B.P.: Cztery albo pięć, bo niektóre są na rok 2050 (śmiech). Nie wiem, co w nich napisałam. Ale są też takie z napisem „Często otwierać”. Chodziło o to, żebym nigdy nie zapomniała co jest najważniejsze dla człowieka młodego duchem. Niedawno byłam u wróżki, która mi powiedziała, że jestem i zawsze będę młoda. Chcę, żeby tak było.