Czy chcesz zobaczyć zawartość tego folderu?
-
65 -
2844 -
1384 -
142
5524 plików
1520,95 GB
- Ja jebię - zajęczał Królik - ale musiało być zajebiście, nic nie pamiętam.
- Nawet tego jak pomyliłeś gniazdko z jakąś cipką i potem cały fiut ci się iskrzył?! - nie mógł się nadziwić Tygrysek.
- Faktycznie, osmalony jakiś - stwierdził beznamiętnie Królik - chuj z tym...
- Bez wątpienia - zarechotał Prosiaczek.
- Kurwa, ale tu syf, znowu trzeba będzie wyjebać dywan na dwór - jak spadnie deszcz to się sam wypierze - stwierdził Puchatek.
- Brygada, idziemy do sklepu, takie ochlajparty trzeba uczcić kolejną popijawą - rzucił hasło Prosiaczek
- A skąd, pojebusie, weźmiesz na to pieniądze - sprowadził go na ziemię Królik - przecież już wszystko przechlaliśmy.
- Oł szit, Hjuston, łi hew e problem! - wykazał się swym angielskim Tygrysek - co robimy?
- Dobra, dajcie mi co macie, a ja coś wykombinuję - postanowił Prosiaczek.
- Masz, ale jak zgarniesz kasę i sam wszystko wychlejesz, to będziesz miał taki wpierdol, że będziesz nas błagał żeby cię dobić - ostrzegł go Puchatek. Prosiaczek wyruszył z pieniędzmi w drogę. Nim brygada zaczęła się niecierpliwić był z powrotem.
- Kompletnie ochujałeś?! Do końca cię pojebało?! Masz nasrane do głowy?! Pieprznęło cię?! Coś ty kupił w mordę jebany?
- Panowie, spokojnie. Puchatek, dawaj ACE - uspakajał ich Prosiaczek.
- Ty posrańcu, tobie nawet ACE nie pomoże, zresztą ono jest i tak bez alkoholu - rzucił Puchatek.
- Dawaj i nie pierdol, wiem co robię, piszczelówka nie jest taka zła, tylko trzeba ją odpowiednio przyrządzić. Gówno prawda że denaturatu nie można pić! - wydarł się Prosiaczek.
- Patrzcie, do jagodzianki dolewamy trochę ACE, to strąca barwnik, a na dnie powstaje osad. Tera delikatnie przelewamy, tak by osad pozostał w środku. Bierzemy chlebek, przekraiwamy i przesączamy zlany płyn. Dodajemy kwasek cytrynowy, żeby tak nie śmierdziało i gotowe!
- Dobra, Einstein, pij pierwszy - rozkazał Tygrysek. Prosiaczek wprawnym ruchem wychylił pięćdziesiątkę wyprodukowanego trunku.
- No i jak? Dorze się czujesz? Nie chcesz zakąsić? - brygada uważnie przyglądała się Prosiaczkowi.
- Pa pierwym nie zakąszaju - powiedział z dumą Prosiaczek - To chcecie złamasy, czy mam wypić resztę sam?
- No nie, co ty, kolegom byś nie dał? - Wszyscy ochoczo przyssali się do wynalazku. Po chwili wszystkim zrobiło się cieplej i lżej na duszy.
- Pić życia rozkosz, a cóż nam to szkodzi... - zanucił Królik.
- Dobra, dobra, ty się tu kurwa nie rozczulaj - zgasił go Puchatek - 0,5 na tyle osób to trochę mało.
- Wszystko, co dobre szybko się kończy - stwierdził filozoficznie Kłapouchy.
- Wiem! Wiem, co zrobimy! - wydarł się Tygrysek - pójdziemy po Krzysia! Ta zafajdana pipa zawsze ma jakąś kasę!
Po chwili cała brygada raźno się zataczając brnęła przez zaśnieżony las. - Pierdolę to, co za pojebany klimat! Albo leje, albo jest kurewsko gorąco, albo taki mróz, że fujara zmniejszyła mi się do rozmiarów fistaszka - biadolił Puchatek, oglądając z troską swoje przyrodzenie.
- Co, kurwa, chcesz - nikt ci nie obiecywał, że będziesz żyć w normalnym kraju - zauważył Królik.
- He, he pojebusy, trzeba myśleć zawczasu i się umieć zabezpieczyć - cieszył się Prosiaczek, który na swojego fleta założył wełnianą skarpetkę.
- O widzę chuja! Tam jest! - wykrzyknął Tygrysek, który zauważył idącego z naprzeciwka Krzysia.
- Cze, pipa, masz szluga? - zaczepił Krzysia Puchatek.
- Nie mam, przecież wiecie, że nie palę - powiedział przestraszony Krzyś.
- To dorzuć się do wina, daj dwa złote - podsunął się Kłapouchy. Reszta brygady zaczęła otaczać frajera.
- Nie mam! - krzyknął przestraszony Krzyś, patrząc którędy uciec.
- A wiesz, że jak znajdę, to masz wpierdol? - ostrzegł go Puchatek.
- Ale ja naprawdę nie mam! - krzyknął ze łzami w oczach Krzyś i zaczął uciekać.
- Łapać pipę! - wykrzyknął Puchatek. Najszybszy był Tygrysek, dogonił zbiega i wprawny ciosem w skroń powalił go na ziemię.
- Ty gnido, przed nami będziesz uciekał?! Teraz dostaniesz wpierdol! - Tygrysek zaczął kopać Krzysia po głowie, reszta też kopała gdzie popadło.
- Spokój już, mówię kurwa, że starczy - przywołał ich do porządku Puchatek - żywy nam się bardziej przyda. Poza tym nie potrzeba nam tu żadnych czarnych marszy. Obszukać go!
- Klucze, dokumenty, pluszowy miś, zdjęcie Szadiego z przyklejonym różowym serduszkiem - zaczął wymieniać Królik - o, jest i portfel. Brygada! Wciąż jesteśmy młodzi, piękni, a teraz jeszcze bogaci! Frajer miał 150 zeta!
- Zaraz, zaraz, niech policzę - zaczął gorączkować się Tygrysek - jeśli Wisienka kosztuje 3,40 to...
- Pamiętaj o chujowej kaucji - uświadomił go Prosiaczek
- No tak, czyli 3,90 to starczy nam na... 36, nie 41... - na mordzie Tygryska malował się straszliwy wysiłek - nieważne, no na dużo butelek! - zakończył.
- Eee, ciągle te syfiaste jabole - skrzywił się Kłapouchy, który miał wrzody - pojedźmy na Stadion i nakupujmy ruskiego spirytusu!
- Kurwa, to jest myśl - ucieszył się Królik - wyjdzie taniej, a lepsze na te jebane mrozy!
Brygada udała się na Stadion. Mieli pewne problemy z dostaniem się na samą górę, bo wszędzie stali policjanci. Kupowali płyty po 10 zł i najnowsze przygody Lary Croft po 20 zł.
- A jak pan władza kupi jeszcze jedną, to trzecią dam gratis - przymilał się jeden z handlarzy.
- Spirit, cigariety, rużje, spirit, cigariety, rużje - powtarzał jak zaklęcie Rosjanin.
- Te, Wania, a skolko tego spiryta u tebja? - zaczął Puchatek.
- Pjac litrow - odparł ruski
- A po skolko?
- Kak dlja was - dwiesti złotych
- To kak dlja tjebja - sto piacdziesiat. U nas niet bolsze.
- Choroszo - przypieczętował transakcję Rosjanin.
Brygada powiększona o baniak powędrowała do domu. Pierwszy trunku spróbował Prosiaczek.
- O żesz chuj, no ja nie wiem czy to na pewno jest spirytus! - stwierdził - Patrzcie! - i wylał parę kropli na stół, po czym zbliżył zapałkę. Domkiem targnęła eksplozja, drzwi wyleciały na dwór, a na suficie pojawił się osmalony krąg.
- Kłapouchy, ty masz najdłuższy jęzor, oceń co to za zajzajer - zakomenderował Tygrysek. Kłapouchy pociągnął spory łyk, poczerwieniał, zbladł, zzieleniał, w końcu doszedł do siebie.
- Spoko, można pić, to normalny spiryt - w większości, poza tym wyczuwam politurę, domieszki paliwa z rakiet, chyba balistycznych, parę procent HCl, spirytus drzewny, tradycyjny metanol, a co najważniejsze to wersja syberyjska - nie zamarza do minus 70 stopni, bo robili to na bazie borygo. Trzeba tylko rozcieńczyć wodą i obficie zagryzać ogórami. A w ogóle to robili go nie w Rosji tylko na Ukrainie.
- A jak to kurwa poznałeś?! - wszyscy nie mogli wyjść z podziwu dla umiejętności Kłapouchego.
- To proste, ćwoki, spójrzcie jaką daje poświatę - musieli go robić koło Czarnobyla.
- No, dobra nie ma co gadać, trzeba polewać - zauważył trzeźwo Królik - szczególnie, że strasznie piździ przez te wyjebane drzwi.
- Spoko, niedługo ten jebany śnieg i tak zasypie całe wejście, przynajmniej nie będzie wiało - rzucił Puchatek zajęty rozcieńczaniem spirytu - Kłapouchy, ile to może mieć procent?
- Mnie się widzi, że jak nic z 80.
- Dobra, to daję 4 litry wody, będziemy mieli 9 literków ostrojebnej wódeczki.
Trzeba tylko wystawić na dwór, żeby się zmroziła.
- A jak nam ją ktoś zapierdoli? - zatroszczył się Królik.
- A niby kto?! - zaśmiał się Kłapouchy - przecież wszyscy się nas tu boją, że ich zajebiemy. Jak ostatnio zobaczyło mnie Kangurzątko, to tak spierdalało, że się rozjebało o drzewo. Zęby to teraz może nosić na sznurku, jako wisiorek.
Śmiejąc się nasza brygada rozsiadła się na podłodze, zapijając wódą i obficie zagryzając konserwowymi ogórami. Na dworze zapadała mroźna, grudniowa noc.
Nie ma plików w tym folderze
-
0 -
0 -
0 -
0
0 plików
0 KB