-
5783 -
389 -
12446 -
4388
24147 plików
114,01 GB
Gdy usłyszałem singiel “Psychosocial” wiedziałem, że muszę mieć ten album. Ponadto, mając za sobą wielokrotne seanse z płytami „Slipknot”, „Iowa” oraz „Vol. 3: The Subliminal Verses” nauczyłem się, że zespół ani przez chwilę, w trakcie swojej wieloletniej kariery, nie stał w miejscu. Tym bardziej byłem ciekaw, czym zaskoczą tym razem.
Pierwsze wrażenie, jakie odniosłem było takie, że „All Hope Is Gone” jest pewnego rodzaju pomostem pomiędzy ultrabrutalnymi pierwszymi dokonaniami grupy, a wyraźnie delikatniejszą i subtelniejszą płytą nr 3.
Tym razem proporcje zostały wyrównane. „Gematria (The Killing Name)” z powodzeniem mogłaby znaleźć się gdzieś pomiędzy „People=Shit”, a „Heretic Anthem” z “Iowa”. Z kolei już, kolejny w zestawie, “Sulfer” zachwyca niesamowitym refrenem spod znaku Stone Sour. Co więcej, takich kontrastów jeszcze parę znajdziemy.
Jednak, o ile w przypadku innych zespołów moglibyśmy mówić o stylistycznym rozchwianiu, o poszukiwaniu własnej muzycznej drogi, tak najnowsze dzieło Slipknot wydaje się być niezwykle spójne. I na tym właśnie polega fenomen zamaskowanych chłopców. Wszystkie zasłyszane przeze mnie inspiracje, odniesienia i pomysły zastosowane na „All Hope Is Gone”, w teorii automatycznie się wykluczają.
„Vendetta” - utwór łączący w sobie death metalowy ciężar oraz rock’n'rollowy luz Hellyeah. Niemożliwe? A jednak wypaliło! „Psychosocial” - dla mnie to szczery, krwisty thrash metal z tradycjami sięgającymi słynnego Anthrax. Ponad sześciominutowa „Gehenna” przywodzi na myśl Deftones, a początek „Dead Memories” spokojniejsze kompozycje Metallici. Typowa dla Slipknot sieczka zaczyna się dopiero w okolicach „This Cold Black”. Perkusyjna nawałnica, „ściana gitar” i wrzask. W tę konwencję spokojnie wpisać można także „Wherein Lies Continue” i, choć z death metalowymi inklinacjami, utwór tytułowy.
Na „All Hope Is Gone” zespół nie pozwala nam zapomnieć też o swoim drugim obliczu. Rockowych romantyków, potrafiących z prawdziwym przejęciem mówić o ludzkich emocjach. Zadziwiające jest to, że grupa, która, stosunkowo niedawno, swoim wizerunkiem i tekstami wzbudzała wszechobecne oburzenie i kontrowersje, dziś potrafi nas prawdziwie wzruszyć.
Na „Vol. 3″, z 2004 roku, znalazły się takie perełki, jak „Circle”, czy „Vermillion pt. 2″. Z kolei w 2008 otrzymujemy piękny „Snuff”. Corey Taylor już dawno, występami w Stone Sour, przyzwyczaił nas do podobnego nastroju, jednak dobrego nigdy za wiele. Osobiście, uwielbiam barwę głosu Taylora. No i wydziera się, jak nikt inny.
„All Hope Is Gone” ewidentnie trzyma poziom. Płyta niezwykle charakterystyczna i charakterna zarazem. Jest na niej wszystko to, czego wymaga się od metalowego albumu. Agresja, tempo i żywioł. Utwory ułożone są logicznie, tak by wyzwalać, lecz w odpowiednich momentach poskramiać, emocje słuchacza. Wszystko jest wyważone: czad i melancholia, krzyk i melodia, pędzące riffy i gitarowe solówki. Wciąż są kreatywni i rozpiera ich energia. Kolejny krążek i kolejny krok naprzód. Wielka klasa, wielki szacunek. Status Slipknot jest niezagrożony.
recenzja z: www.muzyczna.pl
Nie ma plików w tym folderze
-
0 -
0 -
0 -
0
0 plików
0 KB