Download: Spis cudzołożnic_by_adam_xyz.avi
(1994) "Nigdy nie dano mi szansy zagrania inteligenta, którym się czułem. Chciałem opowiedzieć, może po raz ostatni w moim filmowym życiu, o bohaterze swojego pokolenia, przekazać to wszystko, czym się zaraziłem w filmach Kieślowskiego w latach siedemdziesiątych i co potem, z różnymi odcieniami, od ostro komediowego do dramatycznego, próbowałem przedstawiać. To był los polskiego outsidera, którym rodzimy inteligent często bywał. Tak się cudownie złożyło, że Witold Adamek podsunął mi powieść Jerzego Pilcha. Nie zastanawiałem się, czy "Spis cudzołożnic" to dobra książka czy zła. Napisano w niej o mnie, o moich rozterkach, kompleksach, "moich" kobietach... Bohater "Spisu cudzołożnic" nie jest cyniczny, może trochę z drugiej linii, jakby zapomniany, jak ludzie mojego pokolenia" - mówił o genezie swego reżysersko-scenariuszowego debiutu Jerzy Stuhr. Krytyka szybko uznała kinową wersję prozy Pilcha za "bilans postaw bohaterów kina moralnego niepokoju". Dostrzegając ułomności autorskiego filmu Stuhra, zwrócono też uwagę na specyficzną poetykę dzieła, bliską dokonaniom twórców tej miary, co Nanni Moretti czy Jim Jarmusch. Znanemu aktorowi udało się w przewrotny i groteskowy sposób ukazać stan świadomości polskiego inteligenta lat dziewięćdziesiątych. Inteligenta, dla którego pokoleniowymi wydarzeniami były wypadki marcowe w 1968 roku; któremu PRL kojarzy nie tylko z kartkami i czołgami na ulicach, lecz także z normalnym życiem, studiami, młodzieńczymi flirtami. Idąc śladami Gombrowicza i Mrożka Stuhr dowodzi, że polskie doświadczenie wciąż pozostaje "nieprzekładalne" na obcy grunt językowy i kulturowy. Zniknięcie "żelaznej kurtyny" nie było równoznaczne z utratą skazy prowincjonalności. Wzruszający, nostalgiczny, czasem bardzo osobisty utwór Stuhra nie każdy zrozumie i zaakceptuje.