Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich potrzeb.

Jeśli nie zmienisz ustawień dotyczących cookies w Twojej przeglądarce, wyrażasz zgodę na ich umieszczanie na Twoim komputerze przez administratora serwisu Chomikuj.pl – Kelo Corporation.

W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia dotyczące cookies w swojej przeglądarce internetowej. Dowiedz się więcej w naszej Polityce Prywatności - http://chomikuj.pl/PolitykaPrywatnosci.aspx.

Jednocześnie informujemy że zmiana ustawień przeglądarki może spowodować ograniczenie korzystania ze strony Chomikuj.pl.

W przypadku braku twojej zgody na akceptację cookies niestety prosimy o opuszczenie serwisu chomikuj.pl.

Wykorzystanie plików cookies przez Zaufanych Partnerów (dostosowanie reklam do Twoich potrzeb, analiza skuteczności działań marketingowych).

Wyrażam sprzeciw na cookies Zaufanych Partnerów
NIE TAK

Wyrażenie sprzeciwu spowoduje, że wyświetlana Ci reklama nie będzie dopasowana do Twoich preferencji, a będzie to reklama wyświetlona przypadkowo.

Istnieje możliwość zmiany ustawień przeglądarki internetowej w sposób uniemożliwiający przechowywanie plików cookies na urządzeniu końcowym. Można również usunąć pliki cookies, dokonując odpowiednich zmian w ustawieniach przeglądarki internetowej.

Pełną informację na ten temat znajdziesz pod adresem http://chomikuj.pl/PolitykaPrywatnosci.aspx.

Nie masz jeszcze własnego chomika? Załóż konto

Uzdrawiające regresje - L.Żądło, M. Ozimek, M. Wiech.txt

Ylayda / Parapsychologia / Regresing / Uzdrawiające regresje - L.Żądło, M. Ozimek, M. Wiech.txt
Download: Uzdrawiające regresje - L.Żądło, M. Ozimek, M. Wiech.txt

381 KB

0.0 / 5 (0 głosów)

Komentarze:

Nie ma jeszcze żadnego komentarza. Dodaj go jako pierwszy!

Aby dodawać komentarze musisz się zalogować

O reinkarnacjach i regresjach inaczej

Są osoby, które mają tzw. pamięć poprzednich wcieleń. Pamiętają, co robiły i z kim się spotykały. Najczęściej jednak takim osobom przypominają się niemiłe, bolesne i traumatyczne przeżycia. Wiele osób mówi wtedy w rodzaju: „zrobiłem to i to”, albo „zaznałem tego i tego”. Jest to ważne, aby zauważyć formę wypowiedzi lub uczuć – np. czuję zimno. Według moich przemyśleń, to po pierwsze warto wyraźnie zaznaczyć, że dana osobowość, którą współtworzy tzw. „dusza” (o niej kiedy indziej), która się teraz inkarnowała i żyje, dopuszcza do swej świadomości, czyli „przypomina się jej” to z czym jej przeszła – chwilowa i ograniczona czasowo poprzednia lub jedna z poprzednich osobowości – nie dała sobie psychicznie i duchowo rady oraz – co ważniejsze – z czym się mocno identyfikowała.

Jeżeli ktoś uważa, że to dusza wciela się i ona tworzy osobowość, więc mówiąc – „ja byłem tym rycerzem” wypowiada się z poziomu duszy, to co tutaj jeszcze robi? Jeżeli by taki ktoś utożsamiał się z duszą i jej poziomem energetycznym, to raczej by tu nie był i nie mówił tych słów.
Zaznaczę tu również, że rozumiem, że dla wielu osób to o czym piszę może być niezrozumiałe lub w ich pojęciu błędne, bo przyzwyczaili się do innego rozumienia tych kwestii. Warto słuchać mędrców, mistrzów i nauczycieli, ale od pewnego czasu bardziej polegam na swoim ograniczonym umyśle i swojej ograniczonej duszy, intuicji czy wyczuciu, niż na innych, choć ich uważnie słucham i się inspiruję wyrażaną przez nich mądrością i wiedzą. Nauczyłem się też, obserwując swoje życie, że czasem przychodzą do mnie idee, które dla osób wokół mnie są przez pewien czas nie przyjmowane. Może – jak powiedzą niektórzy powinienem przeafirmować to, że „Przyciągam rozumiejących mnie i umiejących skorzystać z moich porad i idei ludzi”. To prawda. Ale może też moje Wyższe Ja chciało, abym zasiewał pewne ziarna, które mają wzejść po kilku latach. Trudno powiedzieć. Dopuszczam to, choć nie było to w sensie zawodowym np. przyjemne. Jeżeli nie zgadzasz się zatem i masz inne zdanie, zachowaj je proszę dla siebie. A swoją energię spożytkuj na napisanie podobnego artykułu po swojemu lub inną twórczą i pozytywną działalność. Czasem też się zdarza, że to ja chwytam coś później i inni przodują w jakichś obszarach. Ja wyrażam siebie. Cokolwiek to znaczy:)

Warto zwrócić na to uwagę, bo często równie ważnym – moim zdaniem procesem jest podczas takich nieprzyjemnych wspomnień czy odczuć „karmicznych” nie tylko uwolnienie się od bólu emocji, wpływu i uzależnienia, co zrozumienie kwestii – z czym się kiedyś utożsamiała poprzednia osobowość. Ma to sens zarówno dla osób wierzących (czy też „wiedzących”) w reinkarnacje linearne (następujące jedna po drugiej) lub randomowe (hi hi – random incarnation, moja nazwa, po polsku losowa inkarnacja) czyli inkarnacje następujące bez związku czasowego pomiędzy sobą oraz w przypadku mojej ulubionej – inkarnacji „herenow incarnation”, gdzie wszystkie inkarnacje - wcielenia dzieją się dokładnie równocześnie „tu i teraz” ale na rożnych poziomach wibracyjnych lub przestrzeniach – wymiarach, które są dla osobowej jaźni pozornie od siebie oddalone. W tym ostatnim przypadku jaźń osobowości najczęściej obejmuje w danym momencie jedną z inkarnacji. Problem jest szerszy, bo jeśli forma energetyczna „osobowej jaźni” utożsamia się z kilkoma osobami, to dana osoba może odczuwać, że jest wcielona w kilka osób – najczęściej z różnych „czasowo” inkarnacjach, ale może też danego, jednego, fizycznego wcielenia. Wykluczam tutaj opętanie oraz telepatyczne czy inne połączenia. Tak wiem, że to budzi opory, ale już chyba coraz więcej osób zgadza się na możliwość istnienia czegoś takiego jak umysł zbiorowy w przypadku pewnych grup ludzi oraz dusze zbiorową u zwierząt.
To z czym się dana osobowość utożsamia, to „trzyma”. To co trzymamy powtarza się dotąd, aż jaźń zrozumie, że to czego się trzyma nie jest prawdą o niej samej i nie jest rzeczywiste czyli stałe i niezmienne.

Puszczenie tego utożsamienia się osobowości z danym problemem, sytuacją, osobą czy bólem jest według mnie sednem terapii regresywnych.

Bardzo delikatną kwestią jest sprawa zranień psychicznych, upokorzeń, bólu zadawanego i doświadczanego psychicznie, mentalnie, np. za pomocą słów czy lekceważenia. Często wywołuje on dużo większe rany, poczucie krzywdy, niż razy fizyczne. Dzieje się tak dlatego, bo właśnie utożsamiamy się z pewnymi cechami psychicznymi lub z wyobrażeniami o tym kim kiedyś ktoś był lub jest.

Podobno Budda w wyniku wglądu odkrył, że nie ma czegoś takiego jak osobowość. Stwierdził prawdopodobnie, że nie ma czegoś, co można by znaleźć i nazwać jako osobowość lub jednostkową jaźń. A skoro odkrył, że czegoś takiego nie ma, to nie miał się już z czym identyfikować. Skoro nie identyfikował się z niczym i nikim (choć jak wiemy do końca życia przejawiał się w ciele fizycznym:), to nie mógł być zraniony przez nikogo na zewnątrz, co najwyżej przez siebie samego. Bo cokolwiek by o Nim ktokolwiek powiedział, to nie naruszało to „Jego” osobowości, uczuć, myśli, ani tożsamości, bo się z nimi nie utożsamiał.

Osobowość broni się przed utratą identyfikacji ze sobą, bo wtedy „przestaje istnieć”, choć wielce prawdopodobne, że bardziej prawdziwe jest stwierdzenie – „uwaga świadomości przenosi się na inny obiekt – strukturę energetyczną i się z nią utożsamia”. I tak aż do oświecenia – braku tożsamości z jakąkolwiek formą, czyli utożsamianie się ze wszystkim co istnieje.

Tak naprawdę według mnie w terapiach regresywnych czy psychoterapii chodzi o to, aby zrozumieć z czym się nadmiernie utożsamiamy (lub na początku – z czym się nie utożsamiamy). Z czym łączymy się w swoim wyobrażeniu o tym, kim jesteśmy. Jest to złożony problem, bo zarówno w tzw. rozwoju duchowym jak i w trakcie rozwoju osobowości – psychofizycznego przechodzimy prawdopodobnie od nieutożsamiania się, niewiedzy na temat siebie, tego kim jesteśmy, poprzez kolejne kroki identyfikacji z określonymi ideami, cechami czy działaniami, aż do momentu w którym postrzegamy, że nie ma identyfikującego się, a zatem nie tyle, że nie warto czy nie potrzeba się identyfikować, co nawet – że jest to niemożliwe:)

Osoby, które sobie przypominają coś z „innych żyć” w moim rozumieniu utożsamiają się z określona osobowością, którą wtedy przejawiała ich „dusza”. Jest to poziom osobowości a nie duszy, która wg mnie – mówiąc w uproszczeniu „wysyła” część siebie, która to część wraz z innymi czynnikami tworzy jaźń osobowości.
Gdyby taka osoba była na poziomie duszy, pamiętałaby nie tylko doświadczenia swoich osobowości, z którymi się utożsamiała i które miała, ale również swoje plany i nadzieje jako duszy związane z poszczególnymi inkarnacjami i życiami – zarówno „przeszłymi”, jak i „przyszłymi”. Być może poznawanie poszczególnych inkarnacji jest również procesem obejmowania świadomością duszy. Jednak mówienie np. „byłem królem Pcimlandii” pokazuje raczej poziom identyfikacji się z określonym problemem, zjawiskiem, który pociągał wtedy za sobą określone działania związane z przejawianiem tego wyobrażenia o tym, za kogo dana osoba się wtedy uważała. Nie dusza – nie cała jej energetyka była wtedy królem, ale jej część.

Dusza najprawdopodobniej „przydziela” inkarnacjom pewne zadania do rozwiązania. Na przykład ktoś musi się zmierzyć z odrzuceniem, bo gdyby tego nie zaznał, to zbyt by się utożsamiał z innymi cechami i działaniami, które nie służą „rozwojowi” osobowości, świadomości duszy, rozwiązywania karmy zbiorowej rodu, ani swobodnemu przejawianiu się Wyższego Ja.

Zatem to, co często rozpatrujemy jako moc duchowa – pamięć poprzednich wcieleń, to może być bardziej zwróceniem uwagi osobowości poprzez duszę, z czym się jednostkowa jaźń niepotrzebnie identyfikuje, co powoduje jak wspomniałem określone działania i napięcia.
Czasem też może bardziej chodzi o pokazanie pewnych pragnień, które mogły spowodować to, że zeszliśmy ze ścieżki, jaką proponowało nam nasze Wyższe Ja. I gdy to zrozumiemy i zmienimy pragnienia, być może otworzymy się na coś lepszego.

Niektóre osoby mają sporo obciążeń , bo naprzenosiły na kolejne inkarnacje nieprawidłowe wyobrażenia i identyfikacje o tym kim/czym są i co mają robić. Inne osoby mają tego mniej.

Czy Budda opowiadał dużo o swoich poprzednich wcieleniach? Nie jestem buddystą (choć może dlatego jestem właśnie najlepszym buddystą:), więc nie znam zbyt wielu przekazów z tego kręgu, które na dodatek można by uznać za wielce prawdopodobne. Myślę jednak, że gdyby o tym barwnie opowiadał, to byłoby to szerzej znane. Ludzie uwielbiają takie tajemnicze opowieści, nawet buddyści czy hinduiści. Jeśli zatem w buddyzmie nie kładzie się aż tak dużego nacisku na konkretne wcielenia (poza przywódcami duchowymi i ich „odszukiwaniem” w kolejnych życiach, co również nie jest takie proste, bo buddyjska koncepcja bardziej mówi o umyśle niż duszy, który inkarnuje) a jest to przecież religia – filozofia opierająca się na reinkarnacji, to być może nie to jest najważniejsze. Budda bardziej tłumaczył zasadę pracy umysłu i tego, jak osobowość nie zaprzestając identyfikacji z zadaniami przydzielonymi przez duszę-umysł, „daje impuls” wszechświatowi do stworzenia kolejnej osobowości, która w spadku dostaje po poprzednich osobowościach zadania do rozwiązania. Dzięki temu umysł o określonych cechach jest odtwarzany na nowo w nowych życiach. Trwa coś, co nie istnieje. To znaczy istnieje, ale tylko do określonego poziomu energii i świadomości.

Wydaje mi się również, że czasem wbrew pozorom – część istot, którzy pamiętają dużo swoich inkarnacji, a zwłaszcza okresów, kiedy przejawiali się również w formach ciał fizycznych, mogą mieć większe problemy z pozbyciem się utożsamiania z tymi przeżyciami i osobowościami, które wcześniej miały, niż osoby, które pamiętają mniej lub też w ogóle nie doświadczają takich stanów. To podobnie jak w przykładzie, gdy mądre, doświadczone osoby, które żyły długo i wiele widziały oraz robiły, nie wiedziały, co zrobić, aby ciężarówka przejechała pod mostem (nie było innej drogi) a zabrakło jej tylko ok. 3 cm, aby się pod nim zmieściła. Wszyscy chodzili wokół, narzekali i nic sensownego nie wymyślili. Wtedy odezwał się mały chłopczyk, który niewiele widział poza własnym podwórkiem. I powiedział, że przecież mogą spuścić trochę powietrza z wielkich opon samochodu. Wszyscy stanęli jak wryci. Popatrzyli na chłopca, na most, na wielkie opony i…posłuchali go. Spuszczono nieco powietrza z wszystkich opon i ciężarówka powoli przejechała pod mostem. Oni wiedzieli wszystko, widzieli wszystko i rozumieli wszystko, on nie wiedział za dużo, widział niewiele i niedużo rozumiał, ale rozwiązał to zadanie. Po prostu nie utożsamiał się ze zbyt wieloma rzeczami, sytuacjami. Spojrzał świeżym okiem i jasną jaźnią na aktualna sytuację.

Warto się zastanowić, dlaczego w tylu podaniach ludowych przewija się postać Głupiego Jasia, pomiatanego przez jego środowisko, najczęściej wieś. Gdy jednak trzeba wykazać się męstwem, odwagą i pomysłowością, na przykład stawiając czoła jakiemuś zagrożeniu (smokowi), to właśnie on wtedy przoduje, podczas gdy inni uciekają lub się boją, nie wiedząc, co zrobić. A często nawet Jaś dostaje skarb w nagrodę i rękę oraz jak mniemam, całą resztę królewny za żonę:). Widać coś w tym musi być. Może to przekaz pewnej formy nieprzywiązywania się, nie utożsamiania, nie identyfikowania się przy równoczesnej otwartości na rozwiązania, prostotę i inspiracje wyższego rzędu.
Wszyscy geniusze mają takie momenty, w których nagle coś na nich spływa – inspiracja, myśl, idea, często sprzeczna z tym, co dotąd wiedzieli, lub…zadziwiająco prosta.
Być może za bardzo komplikujemy, za bardzo „pakujemy” jak kulturysta ciało mentalne, umysł. A przecież, aby być dobrym, wygimnastykowanym, nie trzeba mieć klaty jak Arnold w Conanie, zwłaszcza, że po wielu latach jego wygląd nie różni się niczym od osób, które w ogóle nie ćwiczyły kulturystyki a siedziały przez 20 lat z pilotem przed telewizorem.

Być może po zrozumieniu tego, jak działa umysł i jak ślicznie kreuje, warto zrozumieć, że to tylko narzędzie i nie ma sensu się z nim, jego poziomem i wytworami zbyt długo utożsamiać. Oczywiście wszystko warto robić w swoim czasie i nie należy skakać do wody, jak się nie czuje gotowym.
W ciekawym materiale pokazującym odkrycia z dziedziny ludzkiej fizjologii w połączeniu z zaawansowaną wiedzą duchową Dan Winter mówi, że w porównaniu z siłą umysłu (a przecież tym się obecnie zajmuje i emocjonuje ludzkość, sprawdzając siłę kreacji i oddziaływania na innych) to siła dobrze ukształtowanego serca jest 5 000 (pięć tysięcy) razy większa. Wielu podnieca się wykreowaniem za pomocą umysłu tego i owego, a tymczasem blisko nas jest siła wielokrotnie większa. Oczywiście mniej osób ma do niej teraz dostęp (choć potencjalnie wszyscy) i o ile dane, które On przytacza są bliskie prawdy. Może się też mylić, bo na razie tego typu odkrycia są w 1/3 spekulacjami. Tyle, że jak każda myśl, idea, one również kształtują naszą rzeczywistość. Warto się zatem nad tym zastanowić. Oczywiście można tworzyć za pomocą umysłu, bo jest to przydatne, mądre i twórcze. Pociąga jednak za sobą często silną identyfikację ze sferą mocy mentalnych i myślami. Takie osoby stają się tym co myślą, zamiast postrzegać umysł i myśli jako jedno z narzędzi, którym może posłużyć się jednostkowa lub kosmiczna – zbiorowa – całościowa jaźń. A można iść dalej o ile czuje się ochotę. W końcu jeden dociera do podnóża góry, inny do schroniska w jej połowie, a jeszcze ktoś dociera na szczyt, by cieszyć się największą wg niego bliskością słońca.

Zapewne to czeka nas jako rasę ziemian w przyszłości – przejście z ery energii mentalnej do ery energii serca. A potem będzie coś jeszcze bardziej subtelnego i znając strukturę fraktalną świata – to może być energia o wiele większa od energii serca i umysłu razem wziętych. Tylko jak dotrzeć do obszaru, po wniknięciu do którego jest się „inną osobą”, bo drastycznie zmienia się utożsamienie z tym, co rozumie się jako „jaźń” jednostki? Jak się odważyć na tą zmianę?

Być może słynne pytanie: „kim jestem”? jest o tyle ważne, że należy znaleźć na nie odpowiedź, ale o tyle, że ta odpowiedź wciąż się zmienia, co doprowadza inteligentną osoba do stwierdzenia, że nie ma na nie odpowiedzi w sferze umysłu i że pora wyjść w inną przestrzeń niż mentalna, aby choć uchwycić inne możliwości odpowiedzi na to pytanie.
Wiele przekazów mówi, że „już tam jesteś i nie musisz nigdzie iść”. Może chodzi o to, że wystarczy tylko „wyjść” z umysłu czyli przestać utożsamiać się jako istota z tą sferą. Najprawdopodobniej wtedy otwiera się inna rzeczywistość, inne postrzeganie siebie i świata. Inne wibracje. I wtedy, pod pewnym względem jedyne, co można zrobić, to zadziwioną minę i powiedzieć: „Ooo”!, jak dwulatek, który po raz pierwszy zobaczył żabę. A żaba jak wiemy, może okazać się wspaniałą księżniczką – wystarczy tylko ją pocałować:).

Źródło: http://www.cudownyportal.pl/article.php?article_id=1493
Zgłoś jeśli naruszono regulamin
W ramach Chomikuj.pl stosujemy pliki cookies by umożliwić Ci wygodne korzystanie z serwisu. Jeśli nie zmienisz ustawień dotyczących cookies w Twojej przeglądarce, będą one umieszczane na Twoim komputerze. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia. Dowiedz się więcej w naszej Polityce Prywatności