-
1474 -
110768 -
196 -
507
168823 plików
6360,75 GB
W "Drogówce" Wojciecha Smarzowskiego mamy w zasadzie trzy różne filmy. Pierwszy to śmieszno-straszny wideoblog z życia warszawskich policjantów. Drugi – kino akcji z niesłusznie oskarżonym bohaterem, stającym w obronie swojego dobrego imienia. Wreszcie trzeci: kolejna historia o "domu złym" – tutaj rozdętym do skali całego miasta – w którym pajęczyna układów i zależności skutecznie dławi wszelkie przejawy ludzkiej przyzwoitości.
Pomysł jest intrygujący: od mikroscenek w stylu "Wesela" przeskakujemy niespodziewanie do kina akcji, które ostatecznie zderza się ze ścianą bezwładności i stacza do zwyczajowego, smarzowskiego szamba. Z początku zanosi się, że dostaniemy po prostu wiązankę skeczy ukazujących codzienną rutynę stróżów prawa: zakrapiane alkoholem przekomarzanki z kierowcami, zakrapiane alkoholem wycieczki po burdelach, zakrapiane alkoholem kulisy policyjnej pracy podczas pielgrzymki papieskiej… Ale reżyser bardzo umiejętnie zasiewa tu ziarenka intrygi, które niespodziewanie kiełkują w schemat "zabili go i uciekł". Warsztatowa biegłość Smarzowskiego sprawdza się w rygorach tej konwencji, jednak ten chwilowy heroiczny zryw, otoczony z dwu stron przez kolejne dowody polskiej beznadziei, wydaje się jakoś nie na miejscu. To oczywiście zamierzone – najpierw trzeba podbudować ideał, żeby później ze skutkiem sprowadzić go na bruk. Problem w tym, że w świecie Smarzowskiego nie ma mowy o ideale, a nasz "ostatni sprawiedliwy" sierżant Król (Bartłomiej Topa) nie jest nieskazitelnym herosem. Wariant moralitetu, jaki opowiada nam autor, charakteryzuje się bowiem przesunięciem punktu ciężkości: alternatywą dla zła może być tylko mniejsze zło. Być może dlatego rażą momenty, kiedy Topa skacze po dachach i przemyka tunelami metra niczym lokalny Jason Bourne (choć i tak o niebo lepsze niż parkur Żebrowskiego w "Sępie").
Film będzie dodany gdy tylko się ukaże w internecie.
Nie ma plików w tym folderze
-
0 -
0 -
0 -
0
0 plików
0 KB