Darker than BLACK ~ Ryuusei no Gemini - 06.ass
-
Amanda Rose Intryga z Czasem -
Angel Beats! -
Atlantic Journey Lost Brother -
BLUZKI -
Controller -
Crash -
Darker than BLACK ~ Gaiden -
Darker than BLACK ~ Ryuusei no Gemini -
Denpa Onna to Seishun Otoko -
Departament 42 Tajemnica Dziewieciu -
Direct_X -
Durarara!! -
DZIECIAKI -
Echa Udrek -
en-us -
Error_Message -
Es -
Fi -
Fortune Arterial ~ Akai Yakusoku -
fr-fr -
FRYZURY -
Getting_More_Help_Online -
Gierki -
Graphics -
Hu -
INNE -
Install -
It -
K -
Kannagi -
Klątwa Wilkołaków. Edycja kolekcjonerska -
Kore wa Zombie desu ka -
Lock-up_and_Freeze -
M -
MM! -
NL -
No -
Online_Connectivity_and_Performance -
Pol -
Sound -
SUKIENKI -
Tegami Bachi -
THE SIMS 4 -
UBRANIA -
WebHelp_Skin_Files -
whdata -
Whitepages -
whxdata -
WINCHESTER -
XP_Silver
Nadzieja na wyjaśnienia wielu kwestii umarła w momencie zakończenia przeze mnie seansu odcinka specjalnego, który dołączono do ostatniego DVD z pierwszą serią. Wiara w scenarzystów zmartwychwstała w momencie pojawienia się pierwszych potwierdzonych informacji na temat kontynuacji. Wraz z przypływem kolejnych nowinek na temat Ryuusei no Gemini rzeczona nadzieja czuła się całkiem dobrze, jednak z czasem zaczęła podupadać na zdrowiu. Po rozpoczęciu emisji jej stan nieznacznie się pogorszył, ale nadal był w miarę stabilny i, mimo pobytu w szpitalu, pacjentka nadal wierzyła, że to tylko przejściowy kryzys. Niestety, wraz z rozwojem fabuły było coraz gorzej. Mniej więcej w połowie serii nadzieja trafiła w ciężkim stanie na intensywną terapię. Chora gasła w oczach i w okolicach dziewiątego odcinka lekarze musieli stwierdzić jej zgon.
Tyle tytułem wstępu, czas przejść do konkretów. Zgodnie z zapowiedzią seria jest o ponad połowę krótsza od poprzedniczki, a co za tym idzie, zrezygnowano z epizodycznej fabuły i zastąpiono ją akcją ciągłą. Spowodowało to dość drastyczną zmianę klimatu, co zapewne odczują wszyscy fani (o nie, już nie uświadczymy różnych historyjek, w których nasza ulubiona drużyna przez większość czasu grała drugie skrzypce). Można by takie posunięcie bez problemu zaakceptować, gdyby wynagrodziła je wypełniona po brzegi akcją i dobrymi pojedynkami ciekawa fabuła. Niestety, w tym przypadku scenarzyści w liczbie pięciu duszyczek wyjątkowo nie popisali się swoimi umiejętnościami. Po pierwsze: nie otrzymujemy jakichkolwiek odpowiedzi na pytania, które tak nurtowały fanów po końcówce pierwszego sezonu. Co gorsza, pojawiają się kolejne tajemnice, również pozostawione bez wyjaśnienia. Po drugie: chaos i masa niedopowiedzeń. Ryuusei no Gemini to tak naprawdę całkiem nowa historia z kilkorgiem bohaterów łączących obie części. Na początku można jeszcze było się łudzić, iż twórcy mieli jakiś pomysł na scenariusz, jednak dość szybko wszelkie wątpliwości zostają rozwiane, pozostawiając jedynie nakładające się na siebie kolejne warstwy nielogiczności. Przez cały serial przewija się motyw potężnej broni i potencjalnego zagrożenia z nią związanego, lecz zamiast skupić się na tym aspekcie, mnóstwo czasu poświęcono na bezsensowne gonitwy bohaterów i całkiem zbędne wątki poboczne. Napisałam „gonitwy”, ponieważ zwyczajną podróżą w poszukiwaniu Prawdy tego nazwać nie można. Jedni siedzą drugim na ogonie, gdzieś w tle pojawiają się jeszcze inni, z którymi współpracują ci pierwsi, a których gonią drudzy… i tak dalej. A co gorsza, ze wszystkich tych powiązań nic konkretnego nie wynika. Po trzecie: przetasowania w załodze. Obsadzenie w roli protagonistki wchodzącej dopiero w okres nastoletni Suou i zdegradowanie Heia do roli niańki/zboczonego trenera (niepotrzebne skreślić) spowodowało, że anime znacznie straciło na mroczności, a w zamian „zyskało” na infantylności. Co prawda, uchowała się czteroosobowa „drużyna marzeń” (oczywiście nie w tym samym składzie), ale nie oszukujmy się – to już nie to samo… Po czwarte: zasada „trup ściele się gęsto” wiecznie żywa. Tak, tej spuścizny po pierwszej części twórcy się nie pozbyli. Na czym to właściwie polegało? Przypomnijmy sobie ten schemat: pojawia się ciekawa postać poboczna, pokazuje kły (albo coś innego) i… najczęściej kończy w kostnicy/dole/rzece/nie zostaje z niej nic (opcja do wyboru). Najbardziej przygnębiające jest to, że właśnie ci bohaterowie do odstrzału mieli o wiele większy potencjał od tych, którzy żyli dłużej niż ustawa przewiduje (tutaj macki zapuściły upodobania indywidualne recenzentki, więc niektórzy mogą się z tym twierdzeniem nie zgodzić). Po piąte: tajemnica, tajemnica, tajemnica i… tajemnica, potem czas na zakończenie i… bum (tak, odpowiedzi na wszelkie pytania wyleciały w powietrze, więc trzeba było wypchać ostatni odcinek z kosmosu wziętymi zwrotami akcji). Po szóste: jakiekolwiek zalety? Zapowiedź czteroodcinkowej serii OAV, dodawanej po odcinku do kolejnych DVD z drugą serią (ach, te chęci zysku…). Dodatek ten ma przedstawić wydarzenia z okresu między pierwszą częścią a kontynuacją. Jak to będzie – zobaczymy. Wszak wiadomo, kogo za dzieci ma nadzieja…