RECENZJA

Pewne filmy nie powinny mieć swoich kontynuacji i tak niestety jest również w przypadku Lake Placid. Obrazów o zabójczych krokodylach/aligatorach było sporo, jednak tylko kilka z nich zasługuje na uwagę. Temat jest jednak otwarty i kolejni reżyserzy próbują swoich sił.

Tym razem producenci poszli na ilość, a nie jakość. Zamiast jednego czy dwóch krokodyli jak w poprzednich odsłonach, dostajemy ich kilkanaście. Szkoda tylko, że zamiast stworzyć film przyciągający widza, o którym pamięta się na długo po jego obejrzeniu, po raz kolejny zaserwowano nam papkę pozostawiającą sporo do życzenia.

Właśnie krokodyle, czyli to na co wszyscy czekają, powinno być tu wyróżnikiem. Niestety do tego droga daleka. Całość zrobiono oczywiście komputerowo. O ile wynurzające się z wody bestie wyglądają jeszcze w miarę realistycznie, to w momencie gdy kogoś zaatakują robi się żenująco. Momentami sztuczne ruchy gadów aż biją w oczy, choć niekiedy jest całkiem dobrze.

Kolejnym minusem są oczywiście aktorzy. Produkcja telewizyjna więc na wiele liczyć nie można, ale pewne standardy powinny zostać zachowane. Tymczasem sztuczni do bólu bohaterowie, dokonują wręcz debilnych decyzji, by za chwilę zostać zjedzonym. I tu pojawiają się nieścisłości i bzdury w scenariuszu. Niekiedy krokodyle są ogromne, a innym razem znacznie mniejsze. Podczas ataku gad może pożreć ofiarę w całości, albo ugryźć w nogę pozostawiając na niej ledwo widoczne ślady.

Całość dopełnia równie przeciętna oprawa muzyczna. Żaden z przewijających się w filmie utworów nie tylko nie zostaje w pamięci, to po prostu się ich nie zauważa.

Kolejny hit kanału SyFy, okazał się jak wiele przed nim po prostu kiepską namiastką filmu z przed lat. Sukcesem jest i tak fakt, że jest lepszy od części drugiej.

• Pobierz folder
• Zachomikuj folder