-
5369 -
7140 -
8469 -
180
21408 plików
1819,49 GB
Perypetie małżeńskie. Pierwszą żonę doprowadził do obłędu, nie pozwalając spełnić jej macierzyńskiego instynktu. Zachorowała na chorobę psychiczną, niańczyła lalkę. W międzyczasie okazuje się, że jest ojcem 12-letniego chłopca. Nie uznaje go za syna, lecz łoży na jego wychowanie. W roku 1922 po raz wtóry zawarł związek małżeński. Decyzja zaznaczyła się dramatycznie w perypetiach jego życia, prowadząc je do okrutnego finału. Ożenił się niezbyt szczęśliwie, jego żoną jest piękna kobieta, która rujnuje go finansowo, przy tym nie spełnia artystycznych nadziei mistrza. Junosza wciąga ją w granie z nim paru sztuk teatralnych i trochę w filmie; ani jedno ani drugie rezultatu nie dało. Okazało się, że zupełnie nie ma talentu. Potem małżonka oświadcza, że w ojczyźnie brak pedagoga, który mógłby wyszkolić jej głos i wyjeżdża do Włoch. Opłacił jej kilkuletni pobyt w Mediolanie. Nadal wierzy w tę karierę, potrafi odezwać się z uśmiechem, że będzie mógł zarzucić aktorstwo, bo stanie się impresariem swej małżonki. Gdzieś tam na szosie przy alpejskiej małżonka rozbija bezpowrotnie jego samochód. Po powrocie do Warszawy wyjednał jej debiut w operze, występ ten okazał się kompletną klapą. Jakiś zagraniczny przyjaciel wciągnął Junoszową w uprawianie podniety morfinowej. Nałóg, przez kilka lat przygasły, znacznie się potem rozwinął, wreszcie Jadwiga nie mogła wyżyć bez zastrzyków narkotyku, wywołując rosnące przygnębienie bezradnego męża i bardzo poważne kłopoty finansowe. Wreszcie doszło do separacji, gdy okazało się, że nie jest w stanie zerwać z nałogiem.
Kino. Z kinematografią związał się już w 1902, występując w "Powrocie birbanta", jednym z pierwszych polskich filmów w reż. K. Prószyńskiego. Mimo wysokiej pozycji, jaką osiągnął w polskiej kinematografii, często krytykował krajowy przemysł filmowy za nieudolność scenarzystów i reżyserów, za brak profesjonalnej organizacji na planie i odpowiednich funduszy. W 1921 pragnął się nawet przenieść na stałe do filmu niemieckiego, ale ze względu na panujący w branży filmowej kryzys, pertraktacje nie doszły do skutku. Jak sam twierdził, w filmie grał wyłącznie ze względów finansowych. Był najlepiej opłacanym przedwojennym aktorem polskim. Do 1939 wystąpił w 57 filmach polskich (w tym 22 niemych), tworząc w nich wiele wybitnych kreacji. Był niezwykle sugestywny w grze aktorskiej. Doskonale czuł specyfikę gry przed kamerą filmową. Do dziś uznawany jest za najwybitniejszego i najwszechstronniejszego aktora przedwojennego kina polskiego.
Mimo wszystko, mówił dziennikarzom bez ogródek, że w filmie gra tylko ze względów pieniężnych: O filmie mówię w ogóle niechętnie. W naszych nędznych warunkach materialnych niepodobna marzyć o dobrym filmie. Taki film wymaga wielkiego nakładu funduszów. Reżyseria?.., Scenarjusze?... Ach, godne pożałowania. Brak nam wykwalifikowanych, utalentowanych reżyserów, a już co dotyczy scenarjuszów — sam pan przecież potrafi osądzić. Wciąż w kółko to samo, od roku 1917-go, kiedy to po raz pierwszy grałem do filmu..."
W 1939 odbyła się premiera filmu Romualda Gretkowskiego, poświęconego pracy artystycznej Ludwika Solskiego, pt.„Geniusz sceny”. Film, a właściwie dokument, składał się z zestawu trzynastu wybitnych kreacji teatralnych Ludwika Solskiego, jednego z czołowych mistrzów polskiego aktorstwa.
Miał to być pierwszy utwór z cyklu, drugi – z Kazimierzem Junoszą-Stępowskim – był już w przygotowaniu. W dalszej kolejności planowano uwiecznienie ról Stefana Jaracza i Stanisławy Wysockiej. Wybuch wojny przekreślił te plany.
U kresu drogi. W roku 1934 grając Henryka IV w Żywej masce Pirandella skaleczył palec o brzeg mosiężnego łańcucha spinającego średniowieczny płaszcz, co spowodowało ostre zakażenie krwi - w metalu tkwiła zieleń hiszpańska - i życie jego przez tydzień było zagrożone, to cóż się okazało? Oto ten poza sceną i filmem nie udzielający się publice artysta, nie drukujący wywiadów i innych wypowiedzi, nie odbywający „spotkań", rozniecił żywe i poważne zatroskanie. Gdy codzienny biuletyn w gazetach brzmiał niepokojąco, ze stolicy i spoza niej płynęły serdeczne listy z życzeniami ozdrowienia do lecznicy „Omega" w Alejach Jerozolimskich, gdzie przy ciężko chorym bez przerwy czuwał jeden z najznakomitszych lekarzy jakich mieliśmy, Anastazy Landau. Działano skutecznie, Saturnin Butkiewicz oświadczył gotowość ofiarowania swej krwi do transfuzji. Kiedy walczył ze śmiercią w lecznicy Omega w Alejach Jerozolimskich, zjawiła się - będąca z nim w separacji - żona, poprosiła o pielęgniarski fartuch. Nie odstępowała go w dzień ani w nocy. I kiedy niebezpieczeństwo minęło, nie mógł nie udzielić wywiadu. Powiedział wówczas, krasząc słowa swoim szelmowsko ufnym uśmieszkiem: „Ja jednak czułem w sobie tyle sił żywotnych, że nie wierzyłem ani przez chwilę, że mogę nie żyć." Po szczęśliwie zakończonej chorobie, pogodzeni małżonkowie zaczęli wieść wspólne życie. Drogi małżeństwa znów się zeszły. Ale jak mówiono, Junosza był przygnębiony i nieswój.
Małżeńskie piekło. Jadwiga bynajmniej nie wyratowała się z nałogu morfiny. Rozwinął się on na nowo przed samą wojną. Pożycie nie mogło być łatwe i trzeba było niemałych zasobów spokoju, by znosić straszliwie złe traktowanie, w którym zdarzał się nawet żoniny policzek. Zbierał pieniądze na leczenie żony, podczas gdy jej kosztowny nałóg utrwalał się (a do budżetu należało również wychowanie pasierba, któremu Junosza stał się ojcem). Nie wystarczały najwyższe w ówczesnym aktorskim świecie zarobki, rezygnacja z wypoczynków i z urlopów, sprzedawanie najwyższej miary kunsztu szmirom kinematografii. Lichwiarze zgarniali swoje należności niczym krupierzy w domu gry. Był czas, gdy najsławniejszy pośród nich miał w swoim ręku cały pakunek niewykupionych weksli Junoszy, co upoważniało inkasować zarobki i wyliczać sumy na egzystencję. Kiedy znakomity aktor wyjeżdżał poza Warszawę na gościnne występy, poddawał się atmosferze koleżeńskiej dawnych lat, znaczonej miłymi gestami, ale chmurniał gdy zlatywała niewiasta, z którą połączony był ślubnym węzłem. Zabierała jego honoraria za występy. Jeśli odjeżdżała, zostawiając go, to zdarzało się, iż brakło na zwykły obiad temu, co kiedyś stale obiadował i wieczerzał w wykwintnej restauracji Hotelu Europejskiego. Coraz częściej popadał w przygnębienie, o swoich zmartwieniach, o chorobie żony rozmawiał z kolegami, choć przez wiele lat poprzednich obca mu była taka otwartość.
Okupacja. Jego postawa podczas okupacji hitlerowskiej do dziś nie jest całkowicie wyjaśniona i nadal wzbudza wiele kontrowersji. Po wybuchu wojny, która zastała go na występach w Wilnie, powrócił do Warszawy. Był krytycznie nastawiony do kampanii wrześniowej, m.in. oskarżał Polaków o doprowadzenie do wybuchu wojny. Początkowo pracował jako barman w kawiarniach "Fregata" i "Złota kaczka". Wynajmował pokój niemieckiemu naczelnikowi stacji Warszawa Gł. w randze pułkownika, często goszcząc go przy własnym stole. Równocześnie mimo grożących represji kategorycznie odmówił udziału w antypolskim filmie propagandowym "Heimkehr". Od VIII 1940 grał w jawnych teatrach polskich (T. Komedia, Złoty Ul) pod zarządem niemieckim.
Zmarł tragicznie na skutek postrzelenia we własnym mieszkaniu przy ul. Poznańskiej 38 podczas próby likwidacji przez polskie podziemie (AK) Jagi Juno, jego żony morfinistki, prawdopodobnie konfidentki gestapo, która od rodzin aresztowanych wyłudzała pieniądze, obiecując w zamian zwolnienie z więzienia lub obozu. Śmiertelnie postrzelony zmarł po kilku godzinach w lecznicy "Omega".
W XI 1946 wskutek listu (opubl. w "Życiu Warszawy" z 16 XI 1946), podpisanego przez anonimową kobietę "w imieniu grona pracownic fabryki w Kaliszu", atakującego wyświetlanie filmów z Junoszą-Stepowskim, Sąd Weryfikacyjny ZASP przystąpił do pośmiertnej weryfikacji aktora. Ponownie sprawą zajął się SPATiF w 1954. W obu sprawach nie zajęto jednoznacznego stanowiska i nigdy nie ogłoszono werdyktu.
- sortuj według:
-
0 -
3 -
0 -
0
3 plików
288 KB