-
0 -
1087 -
106 -
308
1572 plików
183 GB
Anime zaczyna się w miarę ciekawie, jeśli ktoś nie oczekuje nic ponad przeciętnego shounena. Rin Okumura – standardowy zestaw A: w gorącej wodzie kąpany, pyskaty, inteligentny poniżej średniej, nadrabiający sympatyczną mordą, silnym poczuciem sprawiedliwości i pewną dozą empatii – wraz z bratem bliźniakiem, Yukio (standardowy zestaw B: kontrast do zestawu A) – wychowywani są przez przybranego ojca, księdza‑egzorcystę Shirou Fujimoto, który przygarnął ich pod swój dach po tym, jak stracili rodziców. Pewnego dnia Rin odkrywa, że może widzieć rzeczy nie z tego świata, ale ze świata demonów (Gehenny). Nieco później zaś, w wyniku niefortunnych wydarzeń, zostaje przed nim odkryta prawda o jego urodzeniu – jest bowiem synem ludzkiej kobiety oraz szatana, o czym świadczą odziedziczone w linii po mieczu charakterystyczne niebieskie płomienie oraz demoniczna siła (których jego bliźniakowi poskąpiono). Po otrzymaniu magicznej broni i obowiązkowej traumy w postaci utraty ukochanej osoby, trafia do szkoły dla egzorcystów, akademii True Cross, przyjęty przez samego dyrektora i znajomego Fujimoto, Mephisto Phelesa, aby tam się szkolić i pewnego dnia zabić rodzonego(?) ojca. Jest w miarę dobrze mniej więcej do 17 odcinka. Nie rewelacyjnie, bo to jednak nie ten poziom, ale można oglądać z przyjemnością. Rin trafia do nowej szkoły, uczęszcza na specjalny kurs dla egzorcystów, poznaje kolegów i koleżanki, zaprzyjaźnia się, walczy z demonami itd. Zmienia się to jednak w momencie, w którym anime całkiem odchodzi od fabuły mangowej. Wbrew pozorom nie mam nic przeciwko takim zabiegom, jeśli są dobrze poprowadzone. W tym jednak przypadku twórcy anime się nie wykazali. Wręcz przeciwnie – zrobili wszystko, co w ich mocy, aby uczynić serię jeszcze bardziej przeciętną niż była na początku. Zabawne wydaje się więc to, że im się ten zabieg nie udał. Nigdy bowiem nie widziałam anime tak ponadprzeciętnie nielogicznego i tak pospiesznie skleconego z najprostszych schematów: w efekcie koszmaru, którego jeden odcinek ogląda się trzy godziny z obawy, aby zbyt duża na jeden raz dawka nie odbiła się trwale na zdrowiu. Pisanie scenariusza po 17 odcinku wyglądało najprawdopodobniej tak: reżyser zarządził zebranie, dał każdemu ołówek i kartkę, odliczył do trzech i kazał w ciągu trzydziestu sekund wypisać wszystkie zwroty fabularne, jakie zebranej grupce przyjdą na myśl. Następnie wrzucił pomysły do pudełka, wylosował, ponumerował wylosowane od pierwszego do ostatniego i według tej kolejności zanimował, luźno ze sobą łącząc z pomocą tego, który podobał mu się najmniej. Lub nie łącząc wcale. Zastanawianie się nad przyczynowością wydarzeń i motywacją bohaterów nie ma żadnego sensu, ponieważ twórcy w momencie, w którym zaczęli pisać własną historię, całkiem zatracili rozsądek, galopując na łeb, na szyję, aby prędzej, więcej i bardziej dramatycznie (nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać przy tych „dramatycznych” momentach wrzucanych naprędce na ruszt i równie szybko kończonych). Umieszczają przy tym bohaterów w różnych dziwnych a nierealnych sytuacjach. Postaci, które do tej pory odgrywały istotną rolę w serii lub do takiej roli dopiero dorastały, teraz są przerzucane z miejsca na miejsce tylko po to, żeby co jakiś czas można było pokazać, że walczą, są… I że ich wyraźnie odczuwalna zbędność to tylko urojenia widza. Już we wcześniejszych odcinkach było pokazane, że z fabułą twórcy robią, co chcą – bez wytłumaczenia usuwają z ekranu niewygodne postaci (np. nauczycieli, kiedy uczniowie muszą mieć wolną rękę, żeby się pokłócić albo zaszlachtować jakiegoś demona), a w każdą możliwą szczelinę wpychają deus ex machina. Znikąd pojawiają się nowi knuje, wyłażą zombi, mnożą się nieprzywoływane nigdy familiary, wyskakują zza krzaka dziadkowie. A wisienką na torcie staje się fabryka broni nukle…, przepraszam, antydemoniej. Przedstawiony świat rozpada się w gruzy i nie zostawia suchej nitki na sensie. A mogło być tak pięknie. Miasto akademickie miało bowiem potencjał, tak samo jak rzeczywistość, w której żyją bohaterowie – niesamowicie barwna i ciekawa. Gdyby nieco zwolnić, wyciąć drugą połowę (i przynajmniej jedną postać), wstawić wątek, który by się nie rozpadał w szwach, to mogłoby to być całkiem dobre wprowadzenie do dłuższej historii. Ale po co się wysilać, skoro i tak trzeba skończyć w 25 odcinkach? Wraz z fabułą także postaci straciły cały swój urok. Stały się laleczkami bez charakteru, skaczącymi w takt układu zdarzeń pozbawionego związków przyczynowo‑skutkowych. Zanim się jednak tak stało, poznaliśmy gromadkę całkiem sympatycznych osobników. Charakter Rina nie jest nowością w seriach tego typu i nie trzeba tu wiele dodawać. Wiemy, jak to jest – co myśli, to mówi, łatwo traci panowanie nad sobą, często służy jako element komediowy, jest porywczy, dziecinny i łatwo daje sobą manipulować, choć jeśli się uprze, to jak osioł. Trzeba lubić ten typ, żeby go oglądać z przyjemnością, ale nie da się o nim napisać niczego więcej. Jego brat bliźniak Yukio nie jest już tak sympatyczny. Pan „połknąłem kij” to główny generator melodramatyzmu i piętrzących się na stosunkach między dwoma braćmi schematycznych zagrywek. Schemat schematem pogania także na linii Rin – Shiemi. Ta ostatnia to jedna z koleżanek głównego bohatera, będąca uosobieniem niewinności, naiwności, nieporadności, przekonania o dobroci wszystkiego i wszystkich dookoła wbrew zdrowemu rozsądkowi. Panienka należy do tych, które z całych sił starają się dla innych, nigdy nie myślą o sobie, miłują świat, przyjaciół, wrogów, kwiatki (dlaczego to zawsze muszą być kwiatki?) i grają na nerwach widzom. Całej grupki uczniów nie ma sensu wymieniać, ale należałoby jeszcze wspomnieć o postaci równie sympatycznej, co Rin, tak samo porywczej i pełnej pasji, ale przy tym niezapominającej, do czego służy mózg, czyli o Ryuujim Suguro, zwanym Bon. Poza uczniami z ich oczywistą wyższością nad nauczycielami (nie od dziś wiadomo, że jeśli z demonem walczyć będzie żółtodziób, który dopiero wyrósł z pieluch, i dorosły, wyszkolony przez lata egzorcysta, to ten ostatni nie ma absolutnie żadnych szans, dzieciak zaś rozniesie wroga na strzępy w trzy sekundy) w anime znajdzie się też parę innych postaci, ale wspomnieć warto jeszcze tylko o jednej. Dyrektorem tego całego cyrku jest Mephisto Pheles, rasowy knuj, manipulant grający we własną, sobie tylko znaną grę, nigdy nieodkrywający wszystkich kart ani tego, co myśli: innymi słowy ktoś, przed kim należy się mieć na baczności. Na sam jego widok bohaterom powinny się zapalić lampki ostrzegawcze, ale chyba nikogo nie zdziwi, jeśli się dowie, że uczniowie nie widzą nic szczególnie ponad normę w tej chodzącej kwintesencji wszystkiego, co podejrzane.
Rok: 2011
Odcinki: 25+5 Special
Gatunki: Przygodowe
Widownia: Shounen; Postaci: Anioły/demony, Magowie/czarownice, Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Manga; Inne: Magia
- sortuj według:
-
0 -
0 -
25 -
0
25 plików
10,43 GB