Tomasz Rabsztyn, AudioBook.plKryminał Zły jest - obok rewelacyjnych Dzienników - najbardziej znaną i równocześnie najważniejszą pozycją w dorobku literackim Leopolda Tyrmanda. I choć przeszedł do klasyki polskiego kryminału, tak naprawdę klasycznym kryminałem do końca nie jest. Można powiedzieć, że sam autor już na początku swego dzieła zaznacza, że standardowe podejście do wspomnianego gatunku będzie w przypadku Złego błędne. Tyrmand aluzję tę umieszcza w słowach jednego z bohaterów, w scenie, w której słusznie zauważa on, że wobec specyfiki rozgrywających się przestępstw tradycyjne metody śledcze nie przyniosą efektów.
W opisanej przez artystę Warszawie lat pięćdziesiątych nagłe napady i pobicia dotykają zresztą zawsze samych - notabene bardzo licznych - przestępców. Licznych i dość bezkarnych, przynajmniej do czasu, kiedy w mieście pojawia się tajemniczy mściciel o przenikliwych białych oczach, nazwany później tytułowym Złym.
W powieści Tyrmanda na plan pierwszy wysuwa się zatem nie tyle sama intryga kryminalna, ile przenikliwa, socjologiczna ocena społeczeństwa, a także doskonała z punktu widzenia psychologii analiza ludzkiej natury. Brzmi dość poważnie, lecz wszystko ubrane jest w kostium literatury jak najbardziej rozrywkowej, dzięki czemu też książka nie miała specjalnie problemów z cenzurą. Oczywiście, w dobrym i klasycznym kryminale wspomniane czynniki także muszą się znaleźć, tak jak musi się w nim znaleźć opis miasta, w przypadku Złego - Warszawy, oddanej tutaj z pietyzmem i całym swoim niepowtarzalnym klimatem. Tyrmand jest na tyle dokładny, że opisując konkretne środowiska, dba o charakterystyczny dla nich żargon, przeważnie żargon ulicznych rzezimieszków.
Wszystko, o czym wspomniałem, zostało już niejednokrotnie omówione i docenione, warto się zatem teraz przyjrzeć, co Zły zyskuje w - od razu zaznaczmy, że mistrzowskiej - interpretacji Marka Kondrata. Otóż zyskuje jeszcze szybsze tempo, chaotyczne, zmuszające do intelektualnego wysiłku nagłe zwroty akcji, oraz niezwykle nowoczesny sposób przedstawiania bohaterów, polegający na wspominaniu krótkich wycinków z ich życiorysów, lub po prostu na niedopisywaniu dalszych losów postaci, nawet w obrębie opowiadanej historii... Przykładowo postrach Warszawy, niejaki ,,Kudłaty", bezpośrednio ukazany jest właściwie w jednej tylko scenie, w której jawi się on czytelnikowi niczym epizodyczna postać ,,Pokraka" z filmu Pulp Fiction Quentina Tarantino. Zresztą są i inne skojarzenia ze słynnym dziełem wspomnianego reżysera: Tyrmand także nie wydaje się zwolennikiem klasycznej formy, woli swoją powieść zakończyć w sposób przykładowo wręcz otwarty - na tyle otwarty, że spokojnie można by czytelnikom tej recenzji zakończenie książki zdradzić. Finał Złego nie tylko bowiem wszystkiego nie wyjaśnia, ale nie zamyka kluczowych nawet wątków, stając się właśnie standardowym zakończeniem postmodernistycznej powieści, równającym się nawet z zakończeniem powieści 49 idzie pod młotek Thomasa Pynchona.
Wszystkie te najnowsze ,,atuty" Zły zawdzięcza oczywiście nie samemu Tyrmandowi, nie Markowi Kondratowi, lecz wydawcy, który powieść po prostu w olbrzymim stopniu pociął. Marek Kondrat nie czyta zatem Złego, tylko fragmenty Złego, i taka informacja powinna być zaznaczona dużymi literami na opakowaniu. Sama adnotacja, że mamy do czynienia z nagraniem według adaptacji Polskiego Radia, nie jest tu chyba wystarczająca. Jeśli ktoś tę rewelacyjną książkę zna, cena za naprawdę świetną interpretację aktora i bardzo przyjemne opakowanie z książeczką, nie będzie wygórowana, sama zaś płyta stanowić będzie z pewnością miłą ciekawostkę w kolekcji. Jeśli jednak ktoś oryginału wcześniej nie czytał i nieświadomie sięgnie od razu po skróconą wersję, temu - niczym tytułowemu Złemu - z pewnością oczy rozpalą się białą wściekłością.
Leopold Tyrmand wczesna wiosna 1985 roku
Historia powstania i wydania
Dziennik powstał ponad pół roku po tym, gdy Tyrmand stracił pracę w Tygodniku Powszechnym – wraz z całą redakcją – za odmowę druku nekrologu Stalina w wersji podyktowanej przez władze. Został wtedy, podobnie jak inni pracownicy Tygodnika obłożony nieoficjalnym zakazem druku. Utrzymywał się z przypadkowych zajęć: korepetycji, pisania reklam i sprzedaży własnych opowiadań na scenariusze filmowe.
Zapiski prowadzone były niemal codziennie w dniach 1 stycznia – 2 kwietnia 1954 i zajmowały 800 stron. Ostatni akapit urywa się w połowie zdania, Tyrmand wyjaśniał to po latach: Ostatniego wieczoru, zmęczony pisaniem, jak zdarzało się często, urwałem zdanie zamierzając nazajutrz do niego wrócić. Lecz już nie wróciłem. Następnego dnia "Czytelnik" zaoferował mi kontrakt na napisanie "Złego". Z początku zamierzałem kontynuować dziennik, lecz mijały dni, nagle wypełnione odmienną sytuacją i wymaganiami.[1]
W 1956 Tygodnik Powszechny opublikował fragment dziennika. Po emigracji w 1965 Tyrmand dziennik zdeponował w redakcji paryskiej Kultury, odebrał go po czterech latach.
Ponowne redagowanie swoich zapisków rozpoczął Tyrmand w 1973. Fragmenty opublikowane zostały przez londyński periodyk Wiadomości w latach 1974-1978. Pierwsze wydanie książkowe ukazało się w Londynie w 1980 nakładem Polonia Book Fund. Wstęp do pierwszego wydania zawierał zdanie: niniejsza książka zawiera całość dziennika, nie naruszoną przez względy edytorskie, rozterki moralne, polityczne konieczności, towarzyskie koncesje. Tymczasem na okładce znajdowało się zdjęcie rękopisu, na którym tekst był niezgodny z treścią książki. Zwracano też uwagę na kalki z języka angielskiego i niezręczności stylu.[2] Wielu rozmówców Mariusza Urbanka (autora książki Zły Tyrmand) było przekonanych że książka powstała niemal w całości w Stanach Zjednoczonych. Z kolei "Literatura Polska 1939-91"[3] określa publikację jako apokryf.
Dopiero w 1999 ukazała się wersja oryginalna Dziennika w oparciu o notatki udostępnione przez żonę Tyrmanda i przechowywane na uniwersytecie Stanforda.
z chomika Kuberski
Siedem dalekich rejsów Leopold Tyrmand powieść romans
To powieść skrojona po mistrzowsku. Wartka, choć kameralna akcja, błyskotliwe dialogi, barwne niejednoznaczne postacie. A wszystko rozgrywa się na tle malowniczego portowego miasteczka, Darłowa, zanurzonego w powojennej atmosferze niepewności i strachu w obliczu nowej władzy, likwidującej krok po kroku prywatną własność. W centrum zaś dwoje bohaterów zainteresowanych tym samym zaginionym dziełem sztuki: tryptykiem Eryka Pomorskiego.
Ona – historyk sztuki z Warszawy, on – człowiek znikąd, zwany Nowakiem, myślący o ucieczce z komunistycznego kraju i potajemnym wywiezieniu tryptyku. Niespodziewana miłość komplikuje wszystkie zamiary.
Tyrmand stworzył romans, który w dialogach znakomicie oddaje atmosferę egzystencjalizmu. Stworzył też bohaterów, których los budzi rosnące w miarę czytania pragnienie – by im się powiodło, by potrafili przełamać wszelkie bariery, a kapryśny los nie pokrzyżował planów... Udowodnił również, że język polski znakomicie opisuje erotykę. To, że tak emocjonalnie czyta się dziś tę powieść, najlepiej świadczy o kunszcie jej autora.
z chomika Kuberski
- Odtwórz folder
- Pobierz folder
- Zachomikuj folder