pelanowski.txt
-
BĄDŹ POLAKIEM -
Bogdan Woronowicz -
Chazarska konspiracja -
chemitrails,HAARP -
Cienie PRL-u -
Dachau -
Dzieci tułacze -
EuroKołchoz -
Filmy z Louis de Funes -
Hubal -
ideologia gender -
Kazimierz Moczarski - Rozmowy z katem -
Ks. Piotr Skarga Kazania Sejmowe -
ks.Waldemar Chrostowski -
My Cichociemni, Głosy żyjących -
Nazistowskie plakaty propagandowe -
neo-eugenika i wojna przecie -
Ojcowie chrzestni Rosji (3 odc) -
Oszustwo Kodu Leonarda da Vinci -
PANORAMA RACŁAWICKA -
Plakaty propagandowe III rzesza -
Plk Ryszard _Kukliński Gry wojenne -
Polski plakat propagandowy -
prof. Wolniewicz przystępnie -
prof.Wolniewicz akademicko -
Pułkownik Dąbek. Obrona Gdyni 1939 -
Rakowiecka -
Reakcjonista -
Rebellion - The Litvinenko Case -
RELIGIJNY -
Rosja - Długie ręce władzy -
Rozmowy z Ojcem Krąpcem -
różne -
Sny stracone, sny odzyskane -
socjalistyczny plakat propagandowy -
State of Mind - The Psychology of Control -
System Putina = The Putin System -
Tajemnice Enigmy(1) -
Totalitaryzm -
Totalitaryzm niemiecki -
Upside down - polskie obozy koncentracyjne -
Wielka ucieczka cenzora -
Wołyń -
Za obce pieniądze -
Zabić Papałę -
Zanim stąd odejdę proszę was -
Zdjęcia, Grafika -
Zeitgeist - Moving Forward -
Zwiariowałam -
ŻYCZENIA DLA OSÓB DUCHOWNYCH ITP
o. Augustyn Pelanowski
Robimy wszystko, by nie czuć samotności. A jednak to, co robimy, pogłębia naszą samotność"
Jezus widział, że Jego słuchacze są bardzo samotni. Poszukują oparcia i nie znajdują go w nikim. Poszukiwanie miłości doprowadza człowieka na skraj pustyni nienawiści, dopóki nie zrozumie, że żaden człowiek nie wypełni jego pustki. Pełnią jest tylko Bóg! On jest opieką, troską, ramionami.
Izrael spotkał się z Bogiem na pustyni. Nie tylko dlatego, że trzeba wszystko porzucić, by dojrzeć miłość Boga, ale również dlatego, że Bóg chciał uświadomić człowiekowi jego sytuację: opuszczenie, znękanie, rozdarcie wewnętrzne.
Tak jest z nami dopóki nie otworzymy oczu, by zobaczyć, że Boże oczy nigdy nie są zamknięte na nas. My jesteśmy tymi znękanymi przez uczucia i rozszarpanymi w sercu. Złupieni przez siły mroku, niemający sił do stania o własnych nogach, jak mówi List do Rzymian: bezsilni i żyjący jak wrogowie Boga! Bóg to widzi, ale czy my potrafimy dostrzec to w sobie?
Ewangelia nie tylko objawia miłość Boga, ale także prawdę o człowieku. Szukamy miłości wszędzie, tylko nie w Bogu. Jak powiedział św. Jan od Krzyża, szukamy niczego w niczym! Mimo tego, że porzuciliśmy Boga, On nas kocha. Wyprowadza z pustyni do ziemi obiecanej, zachowuje od karzącego gniewu.
Najbardziej zdumiewa to, że Jezus, pragnąc zaradzić ludzkiej nędzy, powołał Apostołów – robotników żniwa, udzielając im władzy nad duchami nieczystymi, nad wszelkimi chorobami i słabościami. W Biblii obraz żniw to często symbol końca świata! Apostołowie mieli obowiązek wyganiać złe duchy. Niewielu jest takich, którzy są wierni temu powołaniu. Wielu nawet zwątpiło w istnienie demonów, uważając ich obecność w Biblii za „gatunek literacki”. W jaki sposób Apostołowie mieli wyganiać złe duchy? Przez głoszenie czułości Boga! Człowiek potrzebuje miłości i czułości, ale nie sięga po nią tam, gdzie ona naprawdę na niego czeka, nie sięga po ramiona Boga.
Każde inne ramiona, tylko nie Boga! Tak, niestety, myślimy i dlatego oplatają nas swymi ramionami demony. Ludzie nie potrzebują psychologów, którzy wytłumaczą im ich pustkę i samotność. Potrzebują czułości i miłości. I tylko Bóg może ich nasycić. Kto jednak uwierzy, że Bóg ma więcej ciepła niż najczulsza matka? Kto uwierzy, że u źródeł ludzkiego zagubienia jest zawsze brak miłości i czułości? Kto uwierzy, że właśnie po to Jezus wysłał Apostołów, aby głosili tę czułość, udostępniali ją w sakramentach, wskazywali w rozmowach, by namaszczali olejem w taki sposób, by namaszczeni czuli łagodne dotknięcie Ducha, kojące i leczące?
Robimy wszystko, by nie czuć samotności. A jednak to, co robimy, pogłębia naszą samotność. Samotność budzi potrzebę zbliżenia się do kogoś. Tracimy dystans i wolność, tracimy siebie dla kogoś, wreszcie tracimy kogoś! To nie jest wyjście z samotności, tylko zatracenie. Bóg potrafi kochać w tak doskonały sposób, że nawet ktoś, kto zwątpił w to, że może być kochany, nie zostanie przez Niego porzucony.
Bóg potrafi dostrzec ciebie nawet wtedy, gdy wydaje ci się, że nie jesteś godny zauważenia przez kogokolwiek.
________________________________________________________________________________
Znosić grzechy -o. Augustyn Pelanowski OSPPE
Skarć mędrca, a będzie cię kochał, skarć głupca, a będzie cię nienawidził. Powiedz, czy kochasz tych, którzy cię skarcili?
W czasie mszy świętej rozbrzmiewa nasz głos: Ecce Agnus Dei, qui tollit peccata mundi. – Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata. Trzeba wiedzieć, że słowo łacińskie tollo znaczy nie tylko gładzić, ale też znosić – stąd od słowa tollo pochodzi znane nam pojęcie tolerancja jako znoszenie czegoś lub kogoś.
Baranek Boży przez to gładzi grzechy świata, że bierze je na siebie, podnosi je w górę, znosi – toleruje – nie w sensie obojętnego przyzwolenia, tylko cierpliwego znoszenia ciężaru tych nieprawości. I jeśli Jezus znosi moje grzechy, to czy ja nie powinienem mieć odwagę znoszenia czyichś grzechów, albo tym bardziej czyichś defektów, wad, pomyłek, słabości?
Zastanawiasz się czasami, dlaczego wracają do ciebie wstrętne grzechy, poniżające cię, mimo że wyspowiadałeś się szczerze? Powiem ci, dlaczego: bo nie znosisz czyichś grzechów. Jeśli ty nie znosisz – czyli nie gładzisz czyichś grzechów, to jak możesz wymagać, żeby Jezus znosił twoje grzechy? Jeśli Jezus znosi twoje, to ty znoś czyjeś – bo Jezus znosząc cię jako grzesznika, gładzi twoje grzechy. Podobnie i ty, znosząc grzesznika, przyczyniasz się do gładzenia tych grzechów. Kiedy się oburzasz i pretensjonalnym głosem osądzasz swoich bliskich, gdy mówisz, że już tego nie zniesiesz, co dzieje się wokół ciebie, to wiesz, co się stanie?
Skarć mędrca, a będzie cię kochał, skarć głupca, a będzie cię nienawidził. Powiedz, czy kochasz tych, którzy cię skarcili?
Twoje stare grzechy mogą powrócić – twoje nałogi, twoje nieczyste sprawki, twoje uzależnienia. Im bardziej skupiony jesteś na swoich grzechach, tym mniej interesują cię grzechy innych i tym więcej masz mocy do ich zniesienia. Ale my łatwo zapominamy, że jesteśmy pokoleniem wiarołomnym, dlatego osądzamy, przypisujemy winy, których jedynie się domyślamy, nie mamy tolerancji i nie znosimy się nawzajem.
Tymczasem lepiej być karconym i osądzanym, niż osądzającym i karcącym. Bo nawet gdy ktoś niesprawiedliwie cię osądzi i skarci – jeśli to zniesiesz i przebaczysz – czeka cię nagroda nie tylko w postaci zdobytej cnoty cierpliwości i nabycia siły znoszenia czyichś osądów.
Święty Cyprian mówi: „Skarć mędrca, a będzie cię kochał, skarć głupca, a będzie cię nienawidził”. Powiedz, czy kochasz tych, którzy cię skarcili? Jeśli tak, to jesteś mędrcem, jeśli nie, to wiesz, kim jesteś?
Człowiek o sercu gotowym znosić czyjeś grzechy, nawet w niewoli, doczeka się wyniesienia i nawet wrogów zamienia w przyjaciół. O Mojżeszu czytamy: „Uważał bowiem za większe bogactwo znoszenie zniewag dla Chrystusa niż wszystkie skarby Egiptu, gdyż patrzył na zapłatę” (Hbr 11,26). Wspólnota Kościoła nie jest tylko po to, by doświadczać przyjemności, ale też po to, by uczyć się znoszenia grzechów innych i błagać za nimi u Boga.
____________________________________________________________________________
Bóg przegnany jak złodziej- Augustyn Pelanowski OSPPE
Jezus w ogromnym spokoju przeszedł pomiędzy ludźmi, którzy Go chcieli strącić z góry. Ludzie, którzy Go tam wypędzili, zamienili za- chwyt w szał wściekłości. Fałszywa miłość łatwo przekształca się w prawdziwą nienawiść. Czasem tragedie zdarzają się nam po to, abyśmy opuścili środowisko, w którym są one możliwe.
Gdyby Jezus nie komentował Biblii, zapewne nie doznałby takiego potraktowania, ale ponieważ to uczynił, prawda nie mogła się już ukryć. Najlepszym lekarzem jest ten, kto pozwala pacjentowi wyleczyć się z chorego mniemania, że jest zdrowy. Jeśli świat jest zakłamany, to prawda nie może się podobać. Prawda pociąga za sobą konsekwencję odrzucenia. Odtrącenie przez najbliższych wywołuje w nas lęk, pozostawia okaleczenie w uczuciach, wycofanie z życia, zamknięcie w obronnych schematach. Niekiedy czyni z nas ludzi nadskakujących innym. Nagłe odkrycie czy zdemaskowanie wspomnień związanych z odrzuceniem może wywołać wylew agresji, która jest uwolnieniem zagnieżdżonej złości. Najboleśniej odrzucają odrzuceni, którzy nie przebaczyli. Jednak jeszcze boleśniej ci, którzy skrzywdzili i nie chcieli tego w sobie uznać.
Jaki siniak na duszy ludzi z Nazaretu odsłonił Jezus swoimi słowami? Ci ludzie od lat nie mogli sobie przebaczyć, że odtrącili tak naprawdę Boga i uczynili z Niego „bozię!”. To daleka droga, najpierw uznać, że się przez wiele lat kpiło ze Stwórcy, później poprosić Go pokornie o przebaczenie, a wreszcie przyjąć siebie samego w skrusze i w końcu przebaczyć to sobie. Kiedy ktoś nam nagle uświadamia, że całe nasze staranie religijne jest imitacją czy podróbką, nie możemy tego znieść.
Największą nienawiścią człowiek jest w stanie obdarzyć tego, którego najbardziej skrzywdził, gdyż jego krzywda jest dowodem popełnienia niegodziwości. Potrafimy nienawidzić Boga, ponieważ udowadnia nam właśnie to, że traktujemy Go jak żebraka, którego wyrzuca się za drzwi, jak złodzieja, którego trzeba przegnać, jak złośliwca, który jest odpowiedzialny za całe nasze nieszczęście. Gdybyśmy zobaczyli, jak naprawdę traktujemy Boga w naszych modlitwach, zdziwilibyśmy się, dlaczego ciągle na nas się nie obraża. Kiedyś, na pewnych rekolekcjach, spytałem słuchających, jak poczuliby się w czasie rozmowy z kimś, kto bezczelnie okazuje oznaki zniecierpliwienia, obłudnie nas okłamuje i wmawia nam, że nas kocha, gdy tymczasem jego miłość jest zwykłą manipulacją? Przy czym patrzy na zegarek, coś mamrocze pod nosem niezrozumiałego, albo dłubie w nosie i nagle przyspiesza swoją wypowiedź pretensjonalnie, po czym szybko nas pozostawia bez pożegnania? Powiedzieli mi, że poczuliby się obrażeni. Większość naszych modlitw tak wygląda, a może nawet gorzej. Kiedy On nam to pokazuje, czujemy do Niego złość i dziwimy się, czego od nas chce? Jakby to, co Mu rzucamy jak ochłap, modlitwy czy odstanie swego na Eucharystii, było heroicznym poświęceniem z naszej strony. Oczywiście na pewno znajdą się tacy, których oburzy to, co teraz przeczytali.
___________________________________________________________________________
Przyznaj, że potrzebujesz pomocy
Augustyn Pelanowski OSPPE
Przyznać się do potrzeby uzdrowienia jest niezmiernie trudno, gdyż to oznacza utratę dumnej maski kogoś, kto sobie świetnie radzi. Żydzi w synagodze byli nastawieni na piękne kazanie o wszystkim i o niczym. Tymczasem Jezus przychodzi z uzdrowieniem, ale żeby doznać uzdrowienia, trzeba w sobie uznać chorobę. Wcale nie jest łatwo powiedzieć o sobie, że się jest chorym wewnętrznie. Dlatego Jezus przypomina im wdowę z Sarepty, kobietę, która, co prawda z ogromnym trudem, ale w końcu przyznała się Eliaszowi, że ma ukryty grzech, gdy jej syn umarł. Nie jest przyjemnie przyznawać się do słabości.
Wdowa, cudzoziemiec, sierota - należeli do najbardziej potrzebujących pomocy w starożytnym społeczeństwie. Wdowy były zobowiązywane do milczenia, stąd związek między słowem ILMENA - wdowa i ILLAM - niemy. Symbolicznie więc wdową jest ten, kto nic nie chce mówić, odczuwa paraliż lęku i wstydu, również ktoś, kto milczy, bo nie chce mówić o sobie prawdy. Dlaczego lękamy się odzywać? Ponieważ boimy się upokorzenia. Ludzie milczą, gdy się wstydzą samych siebie i żądają milczenia od innych, gdy lękają się poznać prawdę o sobie. A gdy się im przypomni, kim są naprawdę, wybuchają eksplozją wściekłości. Życie niejednego z nas upokorzyło i okaleczyło. Jak wielu z nas wzrastało w otoczeniu, które nas wykorzystało, a my nie potrafiliśmy się obronić i nie zdołaliśmy stworzyć granic bezpieczeństwa.
Dziecko jest zbyt słabe, by skutecznie się bronić, i każde cierpienie jest dla niego zbyt duże. A gdy dorasta, może się okazać, że samo też potrafi ranić, więc się wycofuje, zamyka, jeszcze bardziej wstydzi, już nie tylko tego, co inni mu zrobili, ale też tego, czego samo się dopuściło. Dlatego buduje MURY, by ochronić siebie samego przed upokorzeniami. Mury, które wydają się chronić, zamykają, izolują i tworzą wielką smutną samotność. Wdowa z Sarepty zbierała drewno poza murami. To ma wymiar symboliczny: szuka opału, szuka ciepła, ale zaledwie poza murami, tuż za bramą.
Wystarczy otworzyć się choć trochę na tego, którego posyła Bóg, by zaczęło się uzdrowienie. A posyła nam już nie Eliasza, ale samego Chrystusa! Mury Sarepty to mury gniewu, lęku, buntu, użalania się
nad sobą, zwątpienia w siebie i w poprawę swojego losu, utraty wartości i godności. Mury zasłaniające głód: wdowa ma już tylko garść oliwy i mąki. Głód ciepła i miłości bardziej niż zwykły głód. Człowiek zraniony nie chce nic od nikogo, nawet od Jezusa. Bóg potrafi się pochylić jak Eliasz nad umarłym dzieckiem wdowy i wskrzesić w nas nowe życie. Bliskość Boga jest dla nas szansą na wskrzeszenie do nowego życia. Bóg może uczynić z nas zupełnie innego człowieka, jeśli ukażemy Mu siebie w prawdzie. Czy nie potrzebujesz bezwarunkowej miłości Boga, Jego przytulenia, Jego pochylenia, szacunku, dowartościowania, uleczenia i przebaczenia? Czy nie potrzebujesz już wreszcie przestać żyć w ukryciu, w lęku i złości, dumie udawania?
___________________________________________________________________________________
Zostaw, co złowiłeś
Augustyn Pelanowski OSPPE
Za każdym razem, kiedy czytam tę historię o połowie na głębokiej wodzie, wyławiam coraz głębsze treści. W tym samym miejscu, gdzie Szymon doznał porażki, przeżył zwycięstwo, ponieważ był posłuszny słowu Bożemu. Ale na tym nie koniec. Kiedy wyciągnęli już sieci na brzeg, Jezus kazał im wszystko porzucić. Po co trudzić się kilka godzin z połowem, potem ciągnąć ze wszystkich sił sieć do brzegu, ryzykować zatonięcie łodzi, po czym wszystko porzucić? Mogli doprawdy poczuć rozczarowanie lub wybuchnąć pretensją do Jezusa. Ale nic takiego nie odnotowała Ewangelia. Podziwiam ich posłuszeństwo.
Zapewne wielu chrześ- cijan trudzi się, by czegoś w życiu się dorobić, założyć idealną rodzinę, dostać się na studia, wyjechać za granicę, zrealizować powołanie, spełnić marzenia i odnieść sukces. Po pewnym czasie wszystko tracimy i nic nie pozostaje. Czy mamy wtedy taką zgodę jak Apostołowie? Zgodę na sukces i zgodę na utratę? Żeby zrobić krok do przodu, trzeba oderwać nogę od pozycji, którą już zdobyliśmy. Bywają takie etapy w naszym życiu, które wydają się być kompletną ruiną, ale to tylko krok do przodu. Kiedy tracisz wszystko, możesz zyskać więcej niż wszystko. Zyskać samego Boga!
Kiedy Szymon i jego towarzysze porzucili sieci z rybami, ruszyli za Jezusem. To był ostatni wiersz tego fragmentu, ale pierwszy krok w nieznane z Bogiem. Najwięcej prawdziwych nawróceń dokonuje się wtedy, gdy to, co było naszym dotychczasowym „łupem”, nagle tracimy. Z naszych dłoni wymyka się powodzenie, jak śliska ryba. Ileż razy straciliśmy sens życia, cel życia, wartość życia, cały dorobek? Co wtedy? Odsłania się coś wspanialszego, cel nadprzyrodzony, wartość nie z tej ziemi, sens ponad wszelkie sensy! Tekst grecki użył w tym miejscu słowa, które oznacza nie tylko opuszczenie – afimi, też przebaczenie, czyli puszczenie w niepamięć! Co oczywiście nie oznacza wyparcia czy też zaprzeczenia! Jak bardzo możemy posunąć się do przodu, gdy po prostu komuś „przepuścimy” krzywdy! Kiedy nasze projekty na życie i plany na sukces nie wychodzą, łatwo o nieprzebaczenie właśnie tego, że się nam nie udało. Takie niedarowanie sobie niepowodzenia może nas trzymać jak sieć. Możesz mieć pretensje do Boga, że nie pozwolił ci zrealizować twoich marzeń, możesz mieć żal do innych, że nie pomogli ci zatrzymać choć jednej rybki z sieci, która była ich pełna, możesz mieć żal do siebie, że nie okazałeś się przebiegły i dałeś się oszukać życiu. Z łowcy stajemy się złowioną rybą, która rzuca się w sieci swych niepogodzeń. Zostaw wszystko! Porzuć żal i pretensje, puść to, czego jeszcze kurczowo się trzymasz i idź za Jezusem. On ma coś piękniejszego dla ciebie. Jeśli z Bogiem cokolwiek tracimy, to tylko dlatego, by z Nim odziedziczyć coś o wiele piękniejszego. Czy trzymanie się kurczowo żalu i złości, nienawiści i nieprzebaczenia cokolwiek pomoże? Jezus pozwala iść dalej. Puść więc to, co jeszcze cię więzi i dogoń Go! Puść to, co ubóstwiałeś, aby chwycić samego Boga.