-
967 -
13 -
379 -
360
1831 plików
112,04 GB
Upadł oparty na istnieniu pseudogenów neodarwinowski argument przeciwko teorii inteligentnego projektu
● S.W. Cheetham, G.J. Faulkner, M.E. Dinger, „Overcoming Challenges and Dogmas to Understand the Functions of Pseudogenes”, Nature Reviews Genetics 2020, Vol. 21, s. 191–201.
● W Poszukiwaniu Projektu, Evolution News, „Nature Reviews Genetics – funkcjonalność pseudogenów «przedwcześnie odrzucona»”.
Jednym z zarzutów stawianych teorii inteligentnego projektu jest to, że teoria ta stwierdzając inteligentne pochodzenie jakichś struktur biologicznych kończy badanie naukowe: „jeśli nawet przyjmiemy, że teoria ID wyjaśniła to pochodzenie, to uczeni mogą już najwyżej iść na piwo, bo nie mają w tej sprawie nic do roboty, badania naukowe się skończyły”. [1] Można jednak zauważyć, że każda teoria, którą uznaje się za dobrze potwierdzoną, przynosi taki efekt. Dotyczy to także teorii ewolucji. Jeśli ktoś jest mocno przekonany o jej słuszności, to nie będzie kwestionował różnych jej szczegółów, gdyż równoznaczne jest to z podważaniem tej teorii.
Darwiniści uważają, że motorem ewolucji są dziedziczone błędy w replikacji materiału genetycznego. Najczęściej – mówią oni – te błędy powodują, że nowo powstałe organizmy są gorzej przystosowane do świata przyrody i w rezultacie są eliminowane przez dobór naturalny. Bardzo rzadko taki błąd prowadzi jednak do korzystnej zmiany, organizmy stają się lepiej przystosowane i wygrywają z innymi przedstawicielami swego gatunku. Pewna ilość zmian albo w ogóle nie zmienia stopnia przystosowania się organizmów, albo co prawda zmienia je, ale w tak niewielkim stopniu, że dobór naturalny tego nie wyłapuje. Skutkiem tego jest gromadzenie się, kumulacja takich neutralnych zmian w kolejnych pokoleniach. Ewolucjoniści mówią w związku z tym o kumulacji śmieciowego DNA. Jednym z rodzajów śmieciowego DNA miały być tzw. pseudogeny. Są to takie fragmenty DNA, które podobne są do genów, ale jednak nie kodują białek. Ponieważ uznano, że pseudogeny są wynikiem mutacji, które zepsuły poprzednio funkcjonalne geny, nie postulowano żadnych dalszych ich badań. Ich istnienie w świetle teorii ewolucji wydawało się w pełni zrozumiałe i wyjaśnione.
Co więcej, traktowano ich istnienie jako dowód na fałszywość teorii inteligentnego projektu. Pseudogen, jak pisał znany ewolucjonista Kenneth Miller,
„jest obrazem bałaganu, niefunkcjonalnym ciągiem bezużytecznego DNA. [...] Pseudogeny są niczym więcej jak przypadkowymi eksperymentami duplikowania genów, które się nie powiodły i pozostają w genomie jako pozostałość ewolucyjna historii [...] Ludzki genom jest zaśmiecony pseudogenami, fragmentami genów, «sierocymi» genami, «śmieciowym» DNA i wieloma powtórzonymi kopiami nic nie znaczących sekwencji DNA, której nie da się przypisać do niczego, co przypomina inteligentny projekt. Gdyby DNA człowieka lub jakiegokolwiek innego organizmu przypominało starannie napisany program komputerowy ze starannie ułożonymi i logicznie zorganizowanymi modułami, z których każdy został napisany dla spełniania konkretnej funkcji, dowód za inteligentnym projektem byłby przygniatający. Naprawdę jednak genom niczego tak nie przypomina jak mieszaniny pożyczonych, skopiowanych, zmutowanych i odrzuconych sekwencji i poleceń, do których sklecenia doszło przez miliony lat prób i błędów w kontakcie z bezlitosnym trybunałem przetrwania”. [2]
Pogląd, że pseudogeny nie pełnią żadnej funkcji i że są z natury niefunkcjonalne, autorzy z Nature Reviews Genetics nazwali dogmatem i uznali, że biologia wiele straciła nie badając ich funkcji. Zdaniem autorów „okazuje się, że coraz więcej pseudogenów odgrywa ważne role biologiczne” (s. 199). Nawet nazwa „pseudogen” jest niewłaściwa, bo ma charakter pejoratywny i skłania uczonych do lekceważenia tak określanych fragmentów genomu.
Zasługę pierwszej rehabilitacji pseudogenów przypisać należy Francisco Ayali i Evgeniyemu Balakirevowi, którzy w 2003 roku napisali, że „odpowiednio zbadane pseudogeny często odgrywają funkcjonalne role”. [3] Artykuł Cheethama et al. wspomina o dziesiątkach pseudogenów pełniących rozmaite funkcje biologiczne. Niektóre z nich nawet prowadzą do powstania białka (czyli z definicji nie są pseudogenami). Inne są przepisywane na RNA i choć nie są dalej tłumaczone w rybosomach na białka, to jednak transkrypt RNA uczestniczy w różnych mechanizmach regulacyjnych, na przykład przy regulowaniu genów macierzystych albo oddziałując z mikroRNA. Funkcje biologiczne mogą pełnić nawet takie pseudogeny, które nie wytwarzają żadnego transkryptu RNA. Przykładem jest HBBP1, pseudogen znajdujący się w locus hemoglobiny, który wpływa na ekspresję genów podczas rozwoju globiny w fazie płodowej i dorosłej. Inne przykłady funkcji nietranskrypcyjnych dotyczą stabilizowania chromosomów, pośredniczenia w splicingu transkryptów i regulacji rekombinacji. Pseudogeny wydają się istotne w przypadkach chorób genetycznych. Wszystkie te osiągnięcia były możliwe, ponieważ zerwano z dogmatem ewolucyjnym, że pseudogeny są jedynie zepsutymi kopiami funkcjonalnych genów. Autorzy opracowania oczekują, że w nadchodzących latach zostaną ustalone dalsze funkcje innych pseudogenów.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę. Ewolucjoniści bardzo często zarzucają swoim przeciwnikom niewłaściwy sposób wyciągania wniosków, który nazywają „God of the gaps”. Ma on rzekomo polegać na tym, że ilekroć nauka nie potrafi czegoś wyjaśnić, istnieje luka w wiedzy, to antyewolucjoniści tę lukę zapełniają Bogiem. Dlatego zwrot „God of the gaps” niekiedy tłumaczy się jako „Bóg luk”. Ale przykład pseudogenów, czy w ogóle tzw. śmieciowego DNA, jest przykładem tego samego sposobu wyciągania wniosków, tyle że w przeciwnym kierunku. Można by go nazwać „evolution of the gaps” – ilekroć nie znamy jeszcze funkcjonowania jakiegoś fragmentu genomu, to ewolucjoniści wnioskują, że jest on rezultatem wielomilionowego procesu ewolucji i nie interesuje ich podejmowanie badań nad funkcjami tego fragmentu.
Dotyczy to nie tylko pseudogenów, ale w ogóle tego, co ewolucjoniści ochrzcili mianem „śmieciowego DNA”. Określenie to spopularyzował japoński biolog Susumu Ohno, [4] ale po raz pierwszy użyto go wcześniej. [5] Terminu „śmieci” wobec dużej części DNA organizmów używali tak znakomici uczeni jak Francis Crick i Leslie Orgel. [6] Richard Dawkins uważał, że tylko 1 procent informacji genetycznej zawartej w komórce ludzkiej jest rzeczywiście wykorzystywany. [7] A znany filozof nauki Philip Kitcher argumentował przeciwko idei inteligentnego projektu podobnie jak cytowany wyżej Kenneth R. Miller:
„Gdybyś projektował genomy organizmów, nie wypełniałbyś ich śmieciami”. [8]
Odwrót od idei śmieciowego DNA rozpoczął się jeszcze w latach 1990–tych. [9] Stopniowo znajdowano coraz więcej funkcji dla tych fragmentów genomu. Ewan Birney, przewodniczący zespołu ENCODE, uznał w końcu, że „tę frazę należy raz na zawsze usunąć z leksykonu”. [10] A John S. Mattick, dyrektor Instytutu Molekularnej Bionauki na Uniwersytecie Queenslandu w Brisbane, podejrzewa, że aprioryczne negowanie funkcjonalności tzw. śmieciowego DNA może przejść do historii jako jedna z największych pomyłek w historii biologii molekularnej. [11] Tu podobnie jak w przypadku pseudogenów okazało się, że nazwa „śmieciowy DNA” wynika z braku wiedzy i dalszy rozwój wiedzy unieważnił zarówno poglądy na temat niekodujących części DNA, jak i samą tę pogardliwą nazwę. [12]
Wnioski naukowe należy wyciągać na podstawie posiadanej wiedzy, a nie jej braku. Obowiązuje to zarówno ewolucjonistów, jak i ich przeciwników.
Przypisy:
[1] Wypowiedź ks. prof. Grzegorza Bugajaka (por. Kazimierz Jodkowski, „Niewypowiedziany głos”).
[2] Kenneth R. Miller, „Wielki projekt życia”, Filozoficzne Aspekty Genezy 2004, t. 1, s. 28–29 [9–30].
[3] E.S. Balakirev, F.J. Ayala, „Pseudogenes: Are They «Junk» or Functional DNA?”, Annual Review of Genetics 2003, vol. 37, s. 123 [123–151].
[4] Por. Susumu Ohno, „So Much «Junk» DNA In Our Genome”, w: H.H. Smith (ed.), Evolution of Genetic Systems, Brookhaven Symposia in Biology no. 23, Gordon and Breach, New York 1972, s. 366–370.
[5] Por. Charles Ehret, Gérard de Haller, „Origin, Development, and Maturation of Organelles and Organelle Systems of the Cell Surface In Paramecium”, Journal of Ultrastructure Research October 1963, vol. 9, Supplement 1, s. 39 [3–42] (za: Judge Starling, „The Origin of Junk DNA: A Historical Whodunnit”).
[6] Por. L.E. Orgel, F.H.C. Crick, „Selfish DNA: The Ultimate Parasite”, Nature 1980, vol. 284, no. 5757, s. 604–607.
[7] Por. Richard Dawkins, Ślepy zegarmistrz czyli, jak ewolucja dowodzi, że świat nie został zaplanowany, Biblioteka Myśli Współczesnej, PIW, Warszawa 1994, s. 188–189.
[8] Philip Kitcher, Living with Darwin: Evolution, Design, and the Future of Faith, Oxford University Press, 2007, s. 57.
[9] Por. Rachel Nowak, „Mining treasures from «Junk DNA»”, Science, 4 February 1994, vol. 263, s. 608–610, DOI: 10.1126/science.7508142; W. Reik and M. Constancia, „Genomic Imprinting. Making sense of antisense?”, Nature 1997, vol. 389, s. 669–671, doi: 10.1038/39461.
[10] „Wyprawa w głąb genomu”, Świat Nauki 2012, nr 69 (listopad), s. 70 [68–71].
[11] Por. W. Wayt Gibbs, „Genomowe klejnoty i śmieci”, Świat Nauki 2003, nr 12 (148), s. 37–38 [32–41].
[12] Por. Małgorzata Gazda, „«Śmieciowy» DNA i «zdegenerowany» kod genetyczny”, w: Małgorzata Gazda (red.), Idź pod prąd w sporze ewolucjonizm–kreacjonizm, Wydawnictwo Idź pod Prąd, Lublin 2017, s. 119–121 (oryginał: Idź pod Prąd 2014, nr 121–123, s. 16).
Nie ma plików w tym folderze
-
0 -
0 -
0 -
0
0 plików
0 KB