Download: Epic Forest '72 - okladka - przod.jpg
skład:
Andy "Ced" Curtis - guitars, piano, percussion, vocals /
Steve Gould - guitars, percussion, vocals /
Paul Holland - percussion, producer /
Dave Kaffinetti - Hammond & Farfisa organs, electric piano, percussion /
Paul Karas - bass, percussion, backing vocals /
Fred Kelly - drums, percussion, congas /
Nic Potter - percussion
Kolejny Wielki Nieobecny. Któż dziś pamięta o nagraniach tego zespołu.A tak, napaleńcy, jak ja, którym chciało się ocalić od zapomnienia nagrania zespołów, co znikają z nowych wydań rockowych encyklopedii, bo ich dokonania przykrył kurz zapomnienia. Ach, no i oczywiście jeden prezenter radiowy. Ten jeden na pewno (choć on łapie się również do kategorii wymienionych wyżej), a być może znalazłoby się jeszcze pewnie ze dwóch, którzy między „odpakowywaniem nowych płyt na które czekali” pokręciliby ze znawstwem głową i powiedzieli: „Oooo-ttttaaaaaaak, Rare Bird, znakomita grupa”.
Rare Bird to frapujące brzmienie organów hammonda, z których dziś już prawie nikt nie korzysta, bo wszystkim łatwiej jest wcisnąć kombinację kilku klawiszy w komputerze i kliknąć tu i ówdzie myszką. To harmonie wokalne momentami przypominające klasycznie amerykańskie śpiewanie, które taki sukces odniosło za sprawą nagrań choćby The Eagles czy Kansas (by daleko nie odchodzić od bliskiej nam stylistyki).
Wszystkie nagrania są bardzo dobre i poniżej pewnego poziomu nie schodzą. Już od samego początku płyty dostajemy „pełen wypas” rockowego, przyjemnego grania. Gdzie zespół narzuca szybkie tempo świetną pracą gitar, a wokalista wyśpiewuje słowa z pasją, jakiej nie powstydziliby się mistrzowie muzyki czasów flower – power. Blisko tej muzyce do dokonań Grand Funk Railroad, niedaleko padają te nuty od nieba, po którym krąży aeroplan Jeffersona. Momentami jest nawet ostro, gitary rzężą, perkusja wali, bas narzuca prędkość, a śpiewający na głosy wokaliści ubierają całość w barwne szaty.
Takie nagrania, jak Hey Man, bo ten rodzaj grania daje nam poczuć wiatr we włosach, przestrzeń niekończących się dróg Ameryki i szmer silnika Harleya, którym pomykamy przez puste przestrzenie wolnego świata.Poszczególne nagrania stanowic będą swego rodzaju „paliwo”, którym napędzimy swój bieg ku światu. I czy to będzie porywający, rozbudowany utwór tytułowy, gdzie ostre, rockowe fragmenty, tak bliskie momentami stylistyce Wishbone Ash przeplatają się z balladowymi zagraniami a’la Led Zeppelin, to jednak pięknie przeżywać będziemy każdą pojawiającą się w głośnikach nutę. Jak choćby w Title No.1 Again (Birdman), tętniącym wręcz gitarowym rockiem, wręcz hardrockiem.
Your Lost. Delikatna gra gitar na początku i przejmujący śpiew wokalisty są przyczynkiem do fenomenalnej części instrumentalnej, gdzie zespół rozwija główny temat poprzez improwizację poszczególnych instrumentów. Jest tu miejsce i na akordowe granie a’la The Allman Brothers Band, pojawia się solo gitarowe brzmiące, jakby je nagral sam Robert Fripp. Instrumenty klawiszowe serwujące nam całą gamę dźwięków, począwszy od manzarkowskiego tła, poprzez jazzująca partię fortepianu.Słowem rewelacja.Jedno z tych nagrań, do których będziecie wracać przez lata........Polecam!!!