Download: Cienka czerwona linia.jpg
2 godz. 50 min.
ocena społeczności: bardzo dobry
gatunek: Dramat, Wojenny
produkcja: USA
premiera: 12 marca 1999 (Polska) 23 grudnia 1998 (świat)
reżyseria: Terrence Malick
scenariusz: Terrence Malick
Ekranizacja powieści Jamesa Jonesa. Rok 1942. Oddział amerykańskiej armii ląduje na okupowanej przez Japończyków wyspie Guadalcanal. Ich zadanie okazuje się misją samobójczą.
Określenie "Cienkiej czerwonej linii" mianem filmu wojennego jest ogromnym uproszczeniem. Dzieło Terrence'a Malicka jest dramatem wojennym z większym naciskiem na słowo "dramat".
Trudno uniknąć porównań "Cienkiej czerwonej linii" do "Szeregowca Ryana": oba filmy trafiły do kin w 1998 roku, ich akcja toczy się podczas drugiej wojny światowej, oba posiadają gwiazdorską obsadę, ich reżyserami są znakomici twórcy i oba trwają prawie trzy godziny. Nie dajcie się jednak zwieść – to dwie całkowicie różne pozycje. Podczas gdy film Spielberga przypomina raczej pokaz sztucznych ogni, "Cienka czerwona linia" jest poematem pełnym dywagacji na temat świata duchowego, dobra i zła, natury oraz tego, jaką rolę odgrywa w niej człowiek. Podczas gdy początek "Szeregowca Ryana" jest bardzo intensywny, w filmie Malicka przez pierwsze 40 minut nie pada ani jeden strzał – co tylko potęguje nasze odczucia, gdy w końcu on pada. Różnicę widać również w palecie barw obu tytułów. U Spielberga wszystko jest szare i brudne – ma nam to przypominać, że wojna to koszmar. Malick z kolei swój film utrzymuje w jasnej tonacji, a żywe kolory sprawiają, że miejsce akcji wydaje się rajem, do którego człowiek powinien udać się raczej w celu podziwiania przyrody, a nie toczenia wojny.
Przy tak doborowej obsadzie nie ma mowy, by któryś z aktorów był słabym punktem filmu. Na szczególne słowa uznania zasługuje Nick Nolte, który gra tu charyzmatycznego pułkownika. Jest on bardzo ekspresyjny w swym zachowaniu, a przy tym wiarygodny – każda scena z jego udziałem jest znakomita i zapada w pamięć. Jednak największym atutem tego tytułu są przepiękne zdjęcia autorstwa Johna Tolla. Praca kamery jest znakomita – wydaje się ona płynąć nad polem bitwy, a detale takie jak kropla krwi padająca z rozpędem na źdźbła trawy to czysty artyzm. Zbliżenia na zwierzęta, ujęcia drzew czy światła słonecznego prześwitującego przez liście… To wszystko dodaje "Cienkiej czerwonej linii" metafizycznego wymiaru. A natura jest tutaj wszechobecna.
Z początku nie za bardzo odpowiada użycie wielu narratorów – z czasem jednak widz się do tego przyzwyczaja. Bohaterem tego filmu nie jest bowiem jedna osoba, a oddział żołnierzy. Słysząc ich myśli dowiadujemy się, że każdy z nich jest inny, wyznaje różne wartości i z innych powodów walczy – jednego do działania motywuje myśl o powrocie do swojej żony, podczas gdy innym kieruje ślepa ambicja. Może nie podobać się również fakt, że niektórzy bohaterowie po prostu znikają – biorą udział w bitwie, by w późniejszym etapie filmu już się nie pojawić. Można jednak założyć, iż był to zabieg celowy. Bo czy taka sytuacja nie ma miejsca na polu walki? W wojnie bierze udział mnóstwo żołnierzy, a nie wszyscy dotrwają do jej końca. Niektórych kojarzymy wyłącznie z twarzy i w tym całym chaos