Człowiek z pociągu - L'homme du train - kadr 1.jpg

CZŁOWIEK Z POCIĄGU
L'homme du train
komediodramat, Francja/Niemcy/Wlk. Brytania/Japonia, 2002, 87 min

reżyseria: Patrice Leconte
obsada: Jean Rochefort, Johnny Hallyday, Jean-Francois Stevenin, Charlie Nelson




Do małego miasteczka na francuskiej prowincji przybywa tajemniczy nieznajomy, niejaki Milan (Johnny Hallyday). Przybysz szuka lekarstwa na dręczący go, chroniczny ból głowy. Rozglądając się za aspiryną trafia na emerytowanego nauczyciela imieniem Manesquier (Jean Rochefort).

Od słowa do słowa starszy pan zaprasza Milana do swojego domu oferując mu nocleg. Mężczyźni szybko się zaprzyjaźniają. Milan okazuje się gangsterem, który planuje w najbliższym czasie napad na miejscowy bank. Manesquier zazdrości bandycie pełnego przygód, wędrownego życia; sam nie wyściubił nigdy nosa poza rodzinne miasteczko, przez kilkadziesiąt lat wiódł monotonną, spokojną egzystencję pracując w szkole. Dla Milana z kolei własny dom, normalny zawód, poczucie stabilizacji, które przypadło w udziale nauczycielowi, reprezentuje to wszystko czego nigdy nie miał, a za czym zawsze skrycie tęsknił. Mijają dni, bandyta szykuje się do wykonania zaplanowanego skoku. Swoją tajemnicę ma również Manesquier, który wkrótce będzie musiał poddać się ciężkiej, ryzykownej operacji serca. Obaj mężczyźni zmierzają nieuchronnie na spotkanie przeznaczenia.

ATRICE LECONTE słynie z wrażliwych, poetyckich filmów psychologicznych, takich jak uroczy, melancholijny "Mąż fryzjerki" - film otoczony kultem przez kinomanów na całym świecie. Francuski reżyser nie zwiódł swoich fanów "Człowiekiem z pociągu" - zrobił ciepły, mądry film o przyjaźni starzejących się mężczyzn, którzy widzą w sobie nawzajem zwierciadło niespełnionych marzeń. Docenili to widzowie festiwalu w Wenecji przyznając Leconte'owi nagrodę publiczności. Osobnym atutem "Człowieka z pociągu" jest niecodzienny duet wybitnego aktora dramatycznego Jeana Rocheforta i ikony francuskiego rock'n rolla, pozującego na cowboy'a piosenkarza Johnny'ego Hallyday'a. Jeden z amerykańskich recenzentów napisał, że spotkanie obu artystów jest tym, czym mógłby być wspólny występ Laurence'a Oliviera i Elvisa Presley'a.