Download: Najlepiej sprzedany film.avi
Morgan Spurlock – dokumentalista i komediant w jednym, w swoich filmach nie penetruje terenów nieznanych, przeciwnie – przygląda się zjawiskom wręcz bijącym codziennie po oczach. Zamiast "odkrywać Amerykę", woli ją ośmieszać. Ameryka stereotypowa, zmacdolnadyzowana, ogarnięta szałem zakupoholizmu i obsesją terroryzmu, Ameryka uproszczona, otyła, uśmiechnięta od ucha do ucha to jego ulubiony społeczny paradygmat. Przedsięwzięcia, w których bierze udział – niezależnie od roli, jaką w nich odgrywa – reżysera, producenta czy aktora (czasem bierze na siebie wszystkie na raz) mają łatwo rozpoznawalny styl lekkiej zabawnej dykteryjki. Jednak zjawiska, którym się przygląda, nie referuje z pozycji eksperta, ale ich uczestnika: w "Super Size me" sam został nałogowym bywalcem fast foodów, w "Gdzie jest Osama Bin Laden" próbował odnaleźć najbardziej poszukiwanego terrorysty wszech czasów, a w "Co kupiłby Jezus" zlecił Billemu Talenowi założenie alternatywnego wobec powszechnego zakupoholizmu kościoła "Przestań Kupować".
Tym razem Spurlock bierze na warsztat świat reklamy i marketingu, pokazując, jak dużą rolę w naszej codzienności odgrywa kategoria brandu. "The Greatest Movie Ever Sold" zapętla się jeszcze bardziej w aktywnym uczestnictwie od poprzednich produkcji. Chcąc zwrócić uwagę na praktyki product placement w produkcji filmowej i telewizyjnej, Spurlock sam realizuje projekt w całości sfinansowany przez firmy, których loga poupychał gęsto w materię filmu. Ma to spory walor autoironiczny, bo w końcu cała filozofia product placement opiera się na sugerowaniu nie wprost, jaki produkt jest aktualnie na czasie, pokazywaniu, co jest "cool" poprzez nadawanie rzeczom nowego kontekstu.
Reżyser swoje badania zaczął od siebie i w celu odkrycia, jaką jest marką, oddał się w ręce specjalistów, którzy orzekli, że stawia on na rozsądek, ale jednocześnie nie boi się ryzykownych przedsięwzięć. Pytanie, na ile było to rzetelne badanie, a na ile pokazowy event, który służy wyższym (czytaj komercyjnym) celom. W końcu wszystko w "The Greatest Movie Ever Sold" ma charakter autoreferencjalny, każdy epizod i gest opatrzono tu znacznikiem "quasi". To nie tyle dokument co komedia dokumentalna, dla twórcy ważniejsza od wartości edukacyjnej jest umiejętność spojrzenia na współczesną rzeczywistość z dystansem, od żywiołu krytycznego – pobłażliwa wyrozumiałość. Dużo lepiej zrealizowany od pokazywanej w roku ubiegłym na WFF banalnej do bólu "Freakonomics" stanowi nie tylko dobrą rozrywkę, ale też przekonuje, że w zwariowanym, pełnym niemożliwych do ogarnięcia skomplikowanych zależności świecie zafiksowanym na generowaniu zysków, humor okazuje się lepszym narzędziem penetracji niż chłodna obserwacja.