Download: Kamiński Marek M. - Gry więzienne. Tragikomiczny świat polskiego więzienia.pdf
Mądrze dobrana strategia daje więźniom wymierne korzyści: lepsze samopoczucie, jedzenie, ubranie, krótszy wyrok, ochronę. Za kratami opłaca się grać, bo więzienie to jeden wielki teatr. Zapraszamy za kulisy.
Człowiek, który trafia za kratki, martwi się przede wszystkim o własne bezpieczeństwo. O więziennej przemocy krążą bowiem legendy, podsycane filmami takimi jak „Skazany na śmierć” (Prison Break). Okazuje się jednak, że największą zmorą aresztanta może okazać się nie przemoc, ale brak miejsca w celi. W 86 polskich zakładach karnych i 70 aresztach śledczych jest około 75 tys. miejsc, na które przypada ok. 91 tys. więźniów (stan z 31 maja 2007 roku).
Przeludnienie cel utrzymuje się na poziomie kilkunastu–dwudziestu procent. W takich warunkach prężnie rozwija się subkultura więzienna (tzw. grypsera). Każdy skazany, często już w areszcie, musi podjąć decyzję, czy chce do niej należeć. Jego wybór rzutuje potem na przebieg odbywania kary, zwłaszcza na jej dotkliwość. Subkulturę grypsujących zbadał socjolog prof. Marek M. Kamiński podczas odbywania wyroku za działalność podziemną. W książce „Gry więzienne. Tragikomiczny świat polskiego więzienia” udowadnia, że więźniowie sprawnie kalkulują korzyści i straty. Ich zachowania są w dużej mierze pozorowane, do fizycznej przemocy dochodzi rzadko, choć groźba jej użycia jest wszechobecna.
Pana książka obala stereotypy. Udowadnia, że nie istnieje przemoc w polskich więzieniach.
– W więzieniu dominuje przemoc psychologiczna, fizycznej jest mało. Przecwelenie, chrzest i inne pozornie krwawe rytuały opierają się na zręcznym odgrywaniu przedstawień przez grypsujących, którzy chcą oszukać świeżaka (nowego). Pobicie, jeśli już ma miejsce, jest jednostronne i pełni funkcję „pedagogiczną”. Stosuje się je punktowo, instrumentalnie, żeby osiągnąć konkretny cel. Nie ma chuliganerii, przemocy dla przemocy – to jest przez grypsujących źle widziane.