Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich potrzeb.

Jeśli nie zmienisz ustawień dotyczących cookies w Twojej przeglądarce, wyrażasz zgodę na ich umieszczanie na Twoim komputerze przez administratora serwisu Chomikuj.pl – Kelo Corporation.

W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia dotyczące cookies w swojej przeglądarce internetowej. Dowiedz się więcej w naszej Polityce Prywatności - http://chomikuj.pl/PolitykaPrywatnosci.aspx.

Jednocześnie informujemy że zmiana ustawień przeglądarki może spowodować ograniczenie korzystania ze strony Chomikuj.pl.

W przypadku braku twojej zgody na akceptację cookies niestety prosimy o opuszczenie serwisu chomikuj.pl.

Wykorzystanie plików cookies przez Zaufanych Partnerów (dostosowanie reklam do Twoich potrzeb, analiza skuteczności działań marketingowych).

Wyrażam sprzeciw na cookies Zaufanych Partnerów
NIE TAK

Wyrażenie sprzeciwu spowoduje, że wyświetlana Ci reklama nie będzie dopasowana do Twoich preferencji, a będzie to reklama wyświetlona przypadkowo.

Istnieje możliwość zmiany ustawień przeglądarki internetowej w sposób uniemożliwiający przechowywanie plików cookies na urządzeniu końcowym. Można również usunąć pliki cookies, dokonując odpowiednich zmian w ustawieniach przeglądarki internetowej.

Pełną informację na ten temat znajdziesz pod adresem http://chomikuj.pl/PolitykaPrywatnosci.aspx.

Nie masz jeszcze własnego chomika? Załóż konto

1995-05-13 B Czarny kot.mp3

Download: 1995-05-13 B Czarny kot.mp3

161,49 MB

0.0 / 5 (0 głosów)

Komentarze:

Nie ma jeszcze żadnego komentarza. Dodaj go jako pierwszy!

Aby dodawać komentarze musisz się zalogować

Inne pliki do pobrania z tego chomika
Ujrzałem się znów w bibliotece. Trwałem siedząc. Byłem sam. Zdawało mi się, że ocknąłem się z mętnych i niespokojnych snów. Postrzegłem, że była północ. Na stole przede mną płonęła lampa. a w jej pobliżu, stała mała hebanowa szkatułka. Często ją widywałem gdyż była własnością lekarza domowego. Lecz jakim trafem zjawiła się tu - na moim stole. I czemu gdy usłyszałem pukanie do drzwi, włosy zjeżyły mi się na głowie, a krew zastygła w mych żyłach. Blady jak przybysz z tamtego świata wszedł na palcach służący. Mówił cos o pogwałceniu grobu, o zwłokach zeszpeconych, odartych z całunu. Spojrzał na moje szaty -były zbryzgane błotem Ujął mnie za rękę - miałem krew pod paznokciami. Z krzykiem dopadłem do stołu, pochwyciłem szkatułkę lecz wypadła mi z ręki - a po podłodze rozsypały się narzędzia dentystyczne i trzydzieści dwa drobne, białe przedmioty. Za służącym wpadli do biblioteki moi rodzice. Pochwyciło mnie kilka par rak, podniesione głosy roztopiły się w jakimś sennym nieokreślonym szumie. Widziałem wykrzywione usta, zadające mi niezrozumiale pytania - a ja powtarzałem tylko jak automat - dajcie mi spokój! Nie patrzcie tak na mnie, ja nic nie pamiętam! Nie pamiętam! Nie pamiętam!
Zaniepokoił mnie skrzyp drzwi zamykanych. I podnosząc oczy stwierdziłem, że moja krewna opuściła alkowę. Lecz białe i straszliwe widmo jej zębów nie chciało opuścić obłąkanej alkowy mojego mózgu.
Postać Berenice żywcem stoi mi w oczach. Jak w pierwszych dniach naszych uniesień. Jednak nieszczęście ma postać rozmaita. Wielokształtna jest marność tej ziemi. Złowieszcza choroba dopadła ciała mej towarzyszki. I nawet gdy na nią patrzyłem duch przemian snuł się po niej i opanowywał jej dusze i charakter. Zakłócając nawet tożsamość jej istoty. Pamiętam gdy pewnej zimowej nocy - gdy już zbliżał się dzień mojego ślubu z Berenice - Siedziałem w gabinecie bibliotecznym. Sądziłem, że oprócz czarnego kota nie było przy mnie nikogo. Lecz nagle wzwyż uniósłszy oczy spostrzegłem stojąca przede mną Berenice. Zimny dreszcz przeniknął moje ciało. Być może urosła od czasu choroby niestety zmarniała doszczętnie. i ani jeden pozór jej dawnego kształtu nie przetrwał. Wzrok mój żarliwie zdążył do jej twarzy. Czoło wysokie i bardzo blade jaśniało niezwykłym spokojem. A włosy niegdyś czarne jak węgiel przysłaniały je częściowo i osłaniały zapadle skronie bezlikiem kędziorów. Obecnie znojnie złocistych. Oczy były bez życia i blasku, jak gdyby pozbawione źrenic. A wargi rozwarły się w dziwnie porozumiewawczym uśmiechu odsłaniając - zęby, tej nowo powstałej Berenice. Wolałbym ich nigdy nie ujrzeć, lub ujrzawszy - skonać.
W moim dziwacznie zboczonym życiu, nie doznałem nigdy uczuć z serca pochodzących. i namiętności moje zawsze wylęgały się w mrokach rozumu. W najsłodszych dniach rozkwitu nieporównywalnego piękna Berenice, nie kochałem jej wcale. Poprzez biel zmierzchowa w południe, wpośród zwikłanych cieniów leśnych i nocą w ciszy mej biblioteki, jawiła się mym oczom. I oglądałem ją jako, nie - Berenice żywa i dysząca, lecz jako Berenice w snach przywidzianą. Nie, jako istotę ziemską i cielesna lecz jako widmo owej istoty. Nie jako zdobycz ukochań lecz jako powód do rozmyślań - tyleż zawiłych, ile błędnych.
Kot wabił się Pluto, był moim ulubieńcem i towarzyszem zabaw. Sam go karmiłem, a on zaś nie opuszczał mnie ani na krok, gdy godzinami przesiadywałem w bibliotece. Był nadzwyczaj duży i piękny, całkiem czarny i niesłychanie zmyślny. Mówiąc o jego inteligencji, kuzynka moja - Berenice D'arbanville, w głębi duszy nieco przesądna, czyniła nieraz aluzje do starożytnego zabobonu, wedle którego wszystkie koty czarne są przedzierzgnionymi w zwierzęta czarownicami. Nie utrzymywała jednak tego poważnie, wszak to ona podarowała mi tego niezwykłego kota na urodziny. Z Berenice łączyły mnie węzły pokrewieństwa, i wzrastaliśmy razem w gnieździe ojczystym, lecz wzrastaliśmy odmiennie. Ja - chorowity i spowinięty w melancholie. Ona - zwinna, urocza i obdarzona nadmiarem sil żywotnych. Jej udziałem była włóczęga po górach. Moim samotnicze zgłębianie ksiąg. Jam żył sam w sobie ciałem i duchem oddany najsilniejszym i najmozolniejszym rozmyślaniom. Ona bez troski szła przez życie, nie myśląc o cieniach tkwiących na drodze i o niemym odlocie kruczo oskrzydlonych godzin. Berenice. Wymawiam jej imię i ze zmurszałych ruin mej pamięci, na skinienie tego dźwięku wynika tysiąc burzliwych wspomnień.
Wspomnienia moich lat młodocianych wiążą się ściśle z komnatą biblioteki i jej foliałami, których treść zgoła przemilczę. Tam właśnie przyszedłem na świat. Z odmętów długiej nocy która miała pozór nicości, lecz nią nie była. Wyłoniłem się po to, aby wkroczyć nagle w krainę baśni; w pałacowe przepychy fantazji; w dziwaczne dziedziny myśli i wiedzy klasztornej. Nie dziw wtedy, że przerażonym a płomiennym wzrokiem badałem wtedy świat dookolny, że dzieciństwo spędziłem wśród ksiąg, a młodość roztrwoniłem na marzeniach. Zjawiska rzeczywistości potrącały o mnie jako sny i tylko jako sny. Podczas gdy szaleńcze pomysły z krainy snów stały się, nie tylko strawa mego codziennego istnienia, lecz stanowczo jedynym i całkowitym istnieniem - samym w sobie.
Groza i przerażenie lęgły się na świecie przez wszystkie czasy. Po cóż więc nadmieniać kiedy zaszło zdarzenie o którym zamierzam opowiedzieć. Tym bardziej, że nie oczekuje wcale, by nadzwyczaj dziwna, lecz zarazem bardzo prosta opowieść, do której przystępuję, znalazła wiarę u ludzi. Ponieważ jednak jutro przyjdzie mi umrzeć, dziś chciałbym ulżyć brzemieniu mej duszy. Bezpośrednim mym zamierzeniem jest przedstawić jasno, zwięźle i bez ogródek szereg zdarzeń, których niezwykłe następstwa rozwinęły się dla mnie w lęk, mękę i unicestwienie.
więcej plików z tego folderu...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin
W ramach Chomikuj.pl stosujemy pliki cookies by umożliwić Ci wygodne korzystanie z serwisu. Jeśli nie zmienisz ustawień dotyczących cookies w Twojej przeglądarce, będą one umieszczane na Twoim komputerze. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia. Dowiedz się więcej w naszej Polityce Prywatności