Download: 34 Sensacje XX wieku - Tajemnica Cicero.mp4
W październiku 1943 r. losy wojny zaczęły się odwracać, szala zwycięstwa powoli przechylała się na stronę Związku Radzieckiego i zachodnich aliantów. Dwie wielkie przegrane bitwy: w styczniu 1943 r. pod Stalingradem, a następnie w lipcu pod Kurskiem poważnie osłabiły hitlerowskie wojska i nadszarpnęły morale żołnierzy. Armia Czerwona zaczęła spychać Wehrmacht na zachód.
W Wielkiej Brytanii alianci przygotowywali się do inwazji na kontynent, która miała nastąpić w połowie 1944 r. Należało zadecydować, gdzie wylądują sojusznicze siły. W tej sprawie mieli się spotkać przywódcy trzech mocarstw: Winston Churchill, Franklin Delano Roosevelt i Józef Stalin. Dla Niemców informacja o miejscu inwazji była bezcenna: od niej zależał ostateczny wynik wojny. W tym właśnie czasie Elyas Bazna, kamerdyner w ambasadzie brytyjskiej w Ankarze, wykradł z sejfu ambasadora tajne dokumenty, które – jak sądził – mogą mieć dla niego ogromną wartość. Zaniósł je do Alberta Jenke, sekretarza niemieckiej ambasady w stolicy Turcji, u którego kiedyś pracował jako służący. Za udostępnienie dwóch rolek filmu ze zdjęciami wykradzionych dokumentów dotyczących inwazji alianckiej zażądał ogromnej sumy ponad miliona dolarów. Jenke nie mógł mu tyle zapłacić, musiał porozumieć się z ambasadorem Franzem von Papenem, który wprawdzie wietrzył podstęp w ofercie Bazny, ale wiedział, że gdyby dokumenty okazały się autentyczne, Hitler nigdy by mu nie darował, że wypuścił je z rąk. W porozumieniu z ministrem spraw zagranicznych Joachimem von Ribbentropem przyjął ofertę kamerdynera, któremu nadano pseudonim Cicero. Niemcy szybko stwierdzili, że dokumenty dostarczane przez Cicero były autentyczne i, co najważniejsze, zawierały informacje warte tak wysokiej ceny. Współpracownik Jenkego, Moyzisch, zwrócił jednak uwagę na kilka szczegółów, które podważały wiarygodność informatora: jak Bazna, słabo znający angielski, potrafił ocenić zawartość materiałów i dokonać ich odpowiedniej selekcji, a także dlaczego wykonywane w pośpiechu, "chałupniczym" sposobem zdjęcia były zawsze tak dobrej jakości? Zaalarmował władze w Berlinie i do Ankary przysłano eksperta od fotografii. Ale – choć czujny – Moyzisch przeoczył jeszcze kilka innych, nie mniej ważnych detali.