World of Goo.bin
-
18 Wheels of Steel Extreme Trucker 2 -
Adaman Fortress -
Afterfall InSanity -
Alternative Start -
Anno 2070 -
Anno 2070 Deep Ocean -
Biocosmosis -
Bioshock -
Bioshock Crack -
Bit.Trip.Runner -
Boom Street -
Castle Crashers -
Chew -
Custom Race Fix -
DarNified UI -
Deep Black EN -
Domy, zamki, nowe tereny itp -
Dungeon Siege III -
Excalibur -
Fallout dla Linux -
Galactic Civilizations 2 Władcy Strachu -
Goin Downtown -
Grotesque Tactics Evil Heroes Premium Edition -
Heros Of Hellas -
iZombie -
Jamestown Legend of the Lost Colony -
Kirby's Dream Collection - Special Edition -
Linux -
Machinarium -
Merida Waleczna -
MiniMap -
Mody -
Natural Environments -
New Vegas Bounties -
Nintendo Wii -
Opowieść Rybaka -
Really Big Sky -
Seciu -
Section 8 Prejudice -
Serious Sam Double D -
Smash Cars -
Sweet Tooth -
ślub -
Tolkien Elves -
Trapped Dead -
Vampire The Masquerade - Bloodlines -
Vampire The Masquerade - Redemption -
Wasteland -
Wasteland 2 -
Worms Crazy Golf
Były sobie glutki. Glutki wymyślił pan Kyle Gabler, pracujący kiedyś w skądinąd znanej firmie Electronic Arts. Po tym, jak je wymyślił, w ramach konkursu Experimental Gameplay Project umieścił je w darmowej, flashowej gierce Tower of Goo. Polegała ona na tym, by z glutków zbudować jak najwyższą wieżę. Glutki bowiem łączą się ze sobą za pomocą... eee... glutoniny... czy jak tam nazywa się to, co je łączy. Ta glutonina zastyga, tworząc sztywne połączenia, z których można konstruować, co się chce, dopóki grawitacja nie zachwieje naszą konstrukcją. I Kyle zobaczył, że Tower of Goo jest dobre.
Wziął więc do pomocy Rona Carmela, innego byłego pracownika EA i razem z nim po długim myśleniu wpadł na kolejny pomysł. Panowie doszli do wniosku, że proste, darmowe Tower of Goo należy przerobić na skomplikowane i komercyjne World of Goo. I jak pomyśleli, tak zrobili, a na tegorocznym Independent Games Festival nie zgarnęli puli wszystkich nagród tylko dlatego, że okazało się, iż jakimś cudem właśnie w tym samym roku jacyś inni, zupełnie obcy ludzie wymyślili jeszcze lepsze gry, co jest przypadkiem doprawdy niesłychanym.
O co więc ma chodzić w World of Goo? No, jak to o co? O glutki! O glutki należące do Korporacji Glut, które trzeba ratować, bo pogubiły się biedactwa w kilkudziesięciu lokacjach znajdujących się w pięciu różnych, całkiem inaczej wyglądających, ale jednakowo absurdalnych i niedorzecznych światach. Nic w nich nie jest normalne, oprócz fizyki. Model tejże działa bez zarzutu – co ma wisieć, to spaść może, co ma tonąć, to pójdzie na dno. Musimy naprawdę się postarać i wybudować z dostępnych glutków takie konstrukcje, by sięgnąć do rury odpływowej prowadzącej do korporacyjnego wszechzbiornika, do którego trzeba odprowadzić przynajmniej kilka glutków z każdej lokacji.
Będziemy budować nad przepaściami, będziemy pokonywać góry i doliny, będziemy przemierzać niebiosa, startując z różowego języka zielonej żaby... eee... tak będzie, niech mnie Glut, jeśli nie. Będziemy balonikami odciążać konstrukcję, będziemy ją przepychać przez jelita jakiegoś stwora, będziemy nią robić uniki przed gigantycznymi młotami, będziemy nią sięgać do otworu wylotowego toczącego się dzbana... Cóż, czeka nas cały świat glutków do zbawienia. I cała głowa włosów do posiwienia od intensywnego główkowania nad niewiarygodnymi łamigłówkami.
Gra raczej nie będzie mieć fabuły – choć, kto wie, bo jej dwaj postrzeleni twórcy nie zaprzeczają, że chętnie dorobią jakiś scenariusz równie zakręcony jak sama gra, jeżeli tylko najdzie ich taki kaprys. Na razie zaś usilnie testują wersję beta razem z pewną bliżej nieokreśloną grupą szczęśliwców, którzy w testach tych pomagają. I nikt nie wie, kiedy skończą.
Bez różnicy, kiedy to nastąpi – na World of Goo trzeba koniecznie i bezwarunkowo zwrócić uwagę. Tak bezpretensjonalna, pełna uroku i bardzo inteligentna gra nie przytrafia się na każdym kroku. Ani nawet raz na milion kroków.